Niech Wyszehrad choć wywalczy wizy

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2014-01-30 00:00

Unia Europejska, która stała się bez swojej woli — przygotowując do podpisu odrzuconą przez prezydenta Wiktora Janukowycza umowę stowarzyszeniową — jednym z podmiotów konfliktu na Ukrainie, zachowuje się ostrożnie, ograniczając działania do uspokajających deklaracji.

Akcentuje, że Ukraina ma prawo do solidarności i pomocy, ale nikt nie ma prawa wtrącania się w jej wewnętrzne sprawy i decydowania o przyszłości. Ciekawe, że dokładnie tak samo nadaje Rosja, przy czym każda ze stron myśli o drugiej jako o zewnętrznym mącicielu.

Podobnie bezradna okazuje się w praktyce Grupa Wyszehradzka. To specyficzna część UE, której trzej z czterech udziałowców (Polska, Słowacja i Węgry) sąsiadują z Ukrainą. Szef rządu w Kijowie kilkakrotnie uczestniczył w szczytach wyszehradzkich, kiedyś np. gościła w takim właśnie trybie Julia Tymoszenko. Tymczasem najprostszą, najbardziej pożyteczną i per saldo najtańszą inicjatywą Grupy Wyszehradzkiej w obecnej sytuacji powinna być zgodna i twardo postawiona sprawa zniesienia dla obywateli Ukrainy schengeńskich wiz.

Podczas środowego szczytu wyszehradzkiego w Budapeszcie ten postulat się przebił, ale nieśmiało. Premier Donald Tusk obiecał, że chce „odważnie” poruszyć temat wiz w najważniejszych stolicach europejskich. Zamiar szczytny, ale… poznamy po owocach. Przełamanie niechęci wszystkich sygnatariuszy układu z Schengen do otwarcia się na Ukrainę byłoby wreszcie konkretnym dorobkiem Grupy Wyszehradzkiej i dowodem, że ten byt polityczny ma rację istnienia.