Niejasne zasady dofinansowania z FGŚP

opublikowano: 12-05-2020, 22:00

Warunki przyznawania dopłat do wynagrodzeń są tak nieprecyzyjne, że niektórym firmom po ich wypłaceniu może grozić zwrot świadczeń

Korzystanie z tarcz antykryzysowych może być ryzykowne. Nie dlatego, że ktoś celowo nagnie przepisy dla uzyskania pomocy od państwa, ale dlatego, że część ich zasad jest niejasna, trudna do zinterpretowania. Nawet jeśli przedsiębiorca ubiega się o wsparcie, nie znaczy to, że na pewno ma do tego prawo, bo dużo później może zostać to zakwestionowane. Procedury są bowiem takie, że dla ich przyspieszenia (co ma swoje plusy) nie dokumenty, lecz oświadczenie wnioskodawcy o jego sytuacji służy za dowód, że spełnia on wymagane kryteria. To jednak zostanie sprawdzone.

POKRZYWDZENI NA STARCIE:
POKRZYWDZENI NA STARCIE:
— W tarczy brakuje rozwiązania, które uprawniałoby do dofinansowania tylko z racji obniżonych przychodów. Pracodawcy, którzy nie widzą potrzeby zmniejszania wymiaru czasu pracy, a odczuwają spadek obrotów, już na starcie są pokrzywdzeni — mówi Wojciech Majkowski, dyrektor w dziale doradztwa podatkowego KPMG w Polsce.
Fot. WM

Obrót, czyli co dokładnie

Wiele takich wątpliwości mają pracodawcy, którym państwo stworzyło szansę finansowego wsparcia, gdy firma przestaje zarabiać tyle co kiedyś. W takim przypadku może wystąpić do urzędu pracy o świadczenia z budżetu Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych (FGŚP). Mniejsze wpływy, a dokładnie spadek obrotów (bo tak to ujęto w przepisach), to podstawowy warunek. Określono go dwojako, zależnie od przyjętego okresu porównawczego.

Uprawniający do dofinansowania spadek sprzedaży towarów lub usług (w ujęciu ilościowym lub wartościowym) powinien wynieść co najmniej 15 proc., licząc łączne obroty z dwóch dowolnych miesięcy 2020 r. w porównaniu do analogicznych w 2019 r. lub nie mniej niż 25 proc. — jako stosunek obrotów z jednego dowolnego miesiąca tego roku do osiągniętych w miesiącu wcześniejszym. Wydawałoby się, że to konkretne kryterium. Tymczasem w praktyce pojawił się problem ze zdefiniowaniem spadku obrotów.

— Przepisy tarczy nie określają pojęcia obrotów. Z jednej strony można by kierować się kryteriami przyjmowanymi dla rozliczeń VAT, czyli wielkością sprzedaży towarów i usług. Według innej interpretacji mowa o przychodach w rozumieniu księgowym — mówi Wojciech Majkowski, dyrektor w dziale doradztwa podatkowego KPMG w Polsce.

Problem dodatkowo utrudnia brak jednoznacznych przepisów co do okresu, jaki należy przyjąć do porównań. Niejednolicie interpretują to także urzędy pracy.

— Ustawa mówi o miesiącu, ale też alternatywnie pozwala przyjmować okres 30 dni. Nie wiadomo więc, czy można go ustalać dowolnie i patrzeć na spadek obrotów od 20. dnia danego miesiąca do 20. dnia kolejnego, czy też muszą to być pełne miesiące i czy dla porównania zmian w przychodach przedsiębiorca powinien to analizować na koniec np. maja czy w trakcie. Równie niejasną kwestią budzącą wątpliwości jest pojęcie ilościowego spadku obrotów, czyli czy chodzi o liczbę sprzedanych produktów, udzielonych pożyczek, wolumenu — wyjaśnia Wojciech Majkowski.

Kłopot w tym, że wyliczenia poczynione przez firmę nie są badane przy wnioskowaniu o dofinansowanie. Urząd otrzymuje tylko jej oświadczenie.

— Jednak kiedyś może dojść do weryfikacji poprawności wyliczenia spadku obrotów. Uważamy, że warto do wniosku o wsparcie dodać załącznik z wyjaśnieniem wybranej metody. Jest szansa, że urząd pochyli się nad tym i jeśli ma inny pogląd, przedsiębiorca skoryguje wniosek i złoży go ponownie — podpowiada Łukasz Piwowarczyk, także dyrektor w dziale doradztwa podatkowego KPMG w Polsce.

Pułapka minimalnej pensji

Samo pogorszenie stanu wpływów z prowadzonego biznesu nie wystarcza jednak do ubiegania się o pomoc z FGŚP. Wypłata dofinansowania zależy też od tego, czy firma musiała tak ograniczyć swoją działalność, np. wstrzymać produkcję, że objęła pracowników przestojem ekonomicznym, co oznacza zmniejszenie im wynagrodzeń. Wsparcie jest dopuszczalne, jeśli pensję okrojono do połowy, ale nie bardziej niż do kwoty odpowiadającej płacy minimalnej.

— I tu się pojawia pytanie, czy w ogóle należy obniżać płace. Cześć pracowników otrzymuje normalne pensje w wysokości minimalnego wynagrodzenia. Skoro tak, czy pracodawca traci prawo do dofinansowania do takich osób, czy może brać ich pod uwagę? Nie ma w tej sprawie żadnego wyjaśnienia — zauważa Wojciech Majkowski.

Podobny problem rodzi wymóg, aby konieczne w firmie i uprawniające do wsparcia obniżenie wymiaru czasu pracy (o 20 proc.) nastąpiło maksymalnie do pół etatu. Co zatem z dofinansowaniem na osoby, które już pracują na pół etatu? Zdaniem przedstawicieli KPMG nieuwzględnienie takich pracowników przy dofinansowaniu jest dyskryminacją. Wyjaśniają przy tym, że pracodawcy nie powinni tracić dofinansowania (przyznawanego na trzy miesiące), jeśli w trakcie jego wypłacania polepszy się wynik ich przychodów.

Czy tak będzie, pokaże jednak praktyka i podejście urzędów. Łukasz Piwowarczyk podkreśla przy tym, że działania przedsiębiorców nie mogą być pozorne. Przestrzega, że ryzykowne jest obniżenie wymiaru czasu pracy i angażowanie pracowników do jej wykonywania w takim samym zakresie jak przed cięciem etatu. Eksperci nie widzą przeszkód, aby jego zmniejszenie o określonyprocent do ustawowego limitu 20 proc. musiało pociągać za sobą taką samą proporcjonalnie obniżkę wynagrodzenia.

— To nie powinno dyskredytować przedsiębiorcy w ubieganiu się o świadczenia z FGŚP. Celem ustawy jest przecież wsparcie pracodawcy i zachowanie miejsc pracy — komentuje Łukasz Piwowarczyk.

— Trzeba utrzymać zatrudnienie przez okres wsparcia. Nie wiadomo natomiast, czego można spodziewać się ze strony urzędów, gdy w tym czasie w związku ze zmianą sytuacji gospodarczej pracodawca będzie chciał np. przywrócić kogoś z przestoju do pracy, ale na obniżony etat — dodaje Wojciech Majkowski.

Zmianę warunków należy zgłosić w ciągu siedmiu dni. Praktyka jednak pokaże, czy wspomniana przykładowa zmiana zostanie przez urząd zaakceptowana.

Jak to liczyć w CIT i PIT

Mniej niejasności budzi natomiast sposób podatkowego rozliczenia świadczeń wypłacanych z budżetu FGŚP. Ustawa antykryzysowa wcale się do tego nie odnosi.

— Należy zatem stosować przepisy ustaw podatkowych — mówi Ewa Flor, doradca podatkowy, członek zarządu ATL Flor&Błaszak.

Przywołuje art. 17 ust. 1 pkt 47 i 48 ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych (CIT) oraz art. 21 ust. 1 pkt 129 ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych (PIT). Oba akty zwalniają od podatku (z pewnymi zastrzeżeniami) dotacje otrzymane z budżetu państwa lub budżetów jednostek samorządu terytorialnego. Ewa Flor zauważa, że co prawda w tarczy antykryzysowej jest mowa o dofinansowaniu, a nie dotacji, jednak w jej ocenie takie dopłaty do wynagrodzeń powinny być traktowane analogicznie jak dotacje z budżetu państwa.

— Nie powinny więc stanowić przychodu podatkowego dla otrzymującego — podkreśla.

Ma to też inne skutki — wynagrodzenia pokryte z takiego dofinansowania należy wyłączyć z kosztów podatkowych pracodawcy. Wynika to zresztą wprost z ustaw o CIT i PIT — odpowiednio z ich następujących przepisów: z art. 16 ust. 1 pkt 58 oraz z art. 23 ust. 1 pkt 56. Zgodnie z nimi do kosztów uzyskania przychodów nie zalicza się wydatków i kosztów bezpośrednio sfinansowanych ze wspomnianych wolnych od podatku dochodów (przychodów), czyli w tym przypadku z dotacji.

— Otrzymane dofinansowanie do wynagrodzeń nie powinno zatem stanowić dla pracodawcy przychodu do opodatkowania, ale jednocześnie nie może go wliczyć do swoich kosztów — podsumowuje Ewa Flor.

Sprawdź program webinarium "Rozliczanie i kontrola dotacji - aspekty prawne", 5 czerwca 10:00 >>

© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Podpis: Iwona Jackowska

Polecane