Gdy kilka tygodni temu hinduskie Zomato ogłaszało przejęcie z rąk Oli Lazar serwisu Gastronauci, scenariusz był dość jasny. Założycielka zapowiadała zajęcie się Stoliczku. pl, internetowym serwisem rezerwacji miejsc w restauracjach.

Ten biznes od trzech lat próbuje wypracować zyski i zwiększyć skalę działania. Dotychczas był na rynku sam, bo w przeciwieństwie do segmentu zamawiania jedzenia online, w rezerwacji stolików inwestycyjnego tłoku nie było. Do czasu. Swoje podwoje po cichu otworzyło właśnie Quandoo, działające już w 11 krajach.
— W kilka tygodni podpisaliśmy umowy z ponad setką restauracji, czyli taką samą liczbą, jaką Stoliczku.pl zbierał przez trzy lata. I to na lepszych warunkach — mówi Piotr Łagowski, dyrektor zarządzający Quandoo na Europę Wschodnią i były szef Foodpandy w Polsce, jednego z czołowych graczy w Polsce na rynku zamawiania jedzenia online.
Gastronauci pomogą
Quandoo, istniejące od dwóch lat, to nic innego jak niemiecka odpowiedź na ofensywę amerykańskiego OpenTable (popularnego także w Wielkiej Brytanii) oraz francuskiego La Fourchette.
— Model biznesowy stworzyli ludzie, którzy zbudowali Groupon oraz inne start-upy dla Rocket Internet. Dokładnie więc rozumieją, na czym polega budowanie efektywnych modeli działania zarówno dla partnerów, jak i inwestorów. Mamy dwa kanały przychodowe: prowizje za rezerwacje, ale też opłaty stałe za oferowany przez nas system do obsługi ruchu w restauracji — tłumaczy Piotr Łagowski.
Cennik Quandoo to 100-400 zł miesięcznie za system zarządzania plus 4-8 zł od każdego zarezerwowanego krzesła, w zależności od pory dnia. Do tego restauracje będą mogły odpłatnie pozycjonować się w aplikacji i na stronie internetowej Quandoo. Co dostaje użytkownik? Płatności aplikacją, program lojalnościowy i możliwość łatwego organizowania biesiad z poziomu komórki. Co na to konkurencja? Swego czasu
Quandoo rozważało przejęcie Stoliczku.pl, jednak obecnie taki ruch nie wchodzi w grę. Według informacji „PB”, bliski inwestycji w Stoliczku był giełdowy MCI, ale ostatecznie do transakcji nie doszło.
— Jesteśmy na etapie zaawansowanych rozmów z inwestorami. Mamy uprzywilejowaną pozycję, bo ściśle współpracujemy z Gastronautami i znamy rynek jak mało kto. Na pewno wystartowaliśmy za wcześnie, rynek restauratorów i użytkowników dopiero się edukuje i dodatkowy gracz tylko w tym pomaga. Docelowo w Polsce i tak powinien być tylko jeden gracz w tym segmencie — uważa Ola Lazar.
Córki rosną
Odpowiedź Quandoo na aspiracje Stoliczku.pl to nie tylko przewaga technologiczna, ale i ciężarówka gotówki, jaka stoi na parkingu niemieckiego start-upu. W sierpniu serwis zebrał 25 mln USD w kolejnej rundzie finansowania.
Cel: rozwój w Polsce, Rosji, Czechach. Piotr Łagowski podkreśla, że niedługo Quandoo zbierze kolejne dziesiątki topowych restauracji z największych miast w Polsce i ruszy z mocnym marketingiem w internecie oraz na billboardach. Przy czym nieco buńczucznie twierdzi, że nie widzi na polskim rynku rywali. Open Table i La Fourchette nie kwapią się do inwestycji w mniejsze rynki.
— Naszym udziałowcem od niedawna jest właściciel japońskiego Hot Pepper, największego serwisu rezerwacyjnego w restauracjach na świecie. To Japończycy mają obecnie wyłączność na inwestycje w Quandoo — opowiada Łagowski.
Hot Pepper słynie jeszcze z jednej rzeczy — ze wskaźnika EBITDA na kosmicznym poziomie 65 proc. Zdaniem Krzysztofa Kowalczyka, inwestora internetowego i partnera w Hard Gamma Ventures, rezerwacje online to nie chwilowa internetowa moda.
— Dla ludzi z młodszego pokolenia to jak najbardziej pożądana usługa. Amerykanie czy Brytyjczycy namiętnie używają OpenTable, nic dziwnego, że spółki córki kolejnych serwisów tego typu pojawiają się w naszej części Europy. Zakładam, że ostatecznie dominować będzie jedna aplikacja. Która? Dowiemy się za kilka lat — ocenia Krzysztof Kowalczyk.