Wizja ogromnych strat banków i pogłębienia zawirowań na rynkach przekonały Niemcy do wspierania Grecji.
Rząd kanclerz Angeli Merkel wycofuje się rakiem z przyzwolenia na restrukturyzację zadłużenia Grecji. Złagodzenie stanowiska Niemiec zbiegło się czasie z gwałtownym pogorszeniem nastrojów na rynkach. Przyczyn załamania komentatorzy dopatrywali się w doniesieniach tygodnika "Der Spiegel", że grecki rząd rozważa opuszczenie strefy euro.
Sytuację Grecji pogorszyło cięcie ratingu kraju przez SP. Ocena agencji jest już o pięć stopni poniżej poziomu inwestycyjnego, co pogłębia obawy, że kraj przestanie wywiązywać się z zobowiązań.
— Restrukturyzacja zadłużenia Grecji jest nie do uniknięcia — twierdzi Ben May, ekonomista Capital Economics w Londynie, przypominając o ogromnym ciężarze zadłużenia w stosunku do PKB.
We wtorek koszt zabezpieczenia przed niewypłacalnością obligacji greckich skoczył do 1360 punktów bazowych, co było kolejnym rekordem.
Tymczasem jeszcze w ubiegłym tygodniu Werner Hoyer, zastępca ministra spraw zagranicznych Niemiec, twierdził, że restrukturyzacja nie byłaby katastrofą, a Lars Feld, doradca ekonomiczny Angeli Merkel, określił ją nawet jako nieuniknioną. Takie stanowisko to jednak już rzadkość. Jak twierdzi Lorenzo Bini Smaghi, członek zarządu ECB, wszelkie sugestie, że restrukturyzacja może odbyć się w uporządkowany sposób, należy włożyć między bajki. Jego zdaniem miałaby ona katastrofalne skutki, zwłaszcza dla greckich banków.
Z ostatnich dostępnych danych Banku Rozliczeń Międzynarodowych wynika, że najwięcej kredytów rządowi i greckim przedsiębiorcom i klientom indywidualnym udzieliły właśnie niemieckie banki. Na koniec III kwartału 2010 r. ich zaangażowanie sięgało 59,4 mld EUR. Dlatego sektor usilnie naciska na Angelę Merkel, by po raz kolejny wspomóc Greków. Nie bez skutku.
— Musimy pomóc Grekom, by oni pomogli samym sobie — zapowiadał w sobotę Norbert Barthle, rzecznik rządzącej za Odrą partii CDU do spraw budżetu.
— Niewypłacalność rządu w Atenach byłaby fatalna w skutkach dla Grecji i szkodliwa dla całej Unii Europejskiej oraz euro — twierdzi Aris Xenofos, szef greckiego stowarzyszenia firm zarządzających aktywami.