Adam L. Kalus: Niemożliwe jest uniknięcie gospodarczej globalizacji
OGRANICZENIA PRAWNE: Nie sprzyjamy tak inwestorom zagranicznym, jak głoszą to werbalne deklaracje — ocenia Adam L. Kalus. fot. ARC
Światowa gospodarka wkracza w trzecie tysiąclecie pod znakiem globalizacji. Międzynarodowe koncerny przemysłowe i instytucje finansowe chcą sięgać po nowe, nie zawężone granicami państwowymi rynki zbytu i obszary działania.
SKALA I ROZMIAR fuzji i wrogich przejęć są z roku na rok większe. Jeszcze w końcu 1999 r. wydawało się, że największą — pod względem wartości zaangażowanych aktywów — będzie fuzja brytyjskiego operatora komórkowego Vodafone z niemieckim Mannesmannem, po której ich wartość wyniesie w sumie 300 mld USD. Jeszcze nie dobiegł końca proces połączenia się tych gigantów telekomunikacyjnych, a już światowy biznes ma nową sensację. Firma internetowa America Online przejmuje za 180 mld USD spółkę medialną i rozrywkową Time Warner. Kapitalizacja rynkowa nowego giganta wyniesie aż 360 mld USD. Na tle tej największej fuzji w historii bledną osiągnięcia europejskie, chociaż w samych Niemczech — przodujących w tej dziedzinie wśród państw UE — wartość fuzji i przejęć w roku 1999 wyniosła 266 mld USD.
DLA POLSKIEJ gospodarki owe transgraniczne operacje kapitałowe nie wróżą nic dobrego. Gdy za kilka lat Polska dobije się wreszcie do członkostwa w Unii Europejskiej, może się okazać, iż ponadnarodowe giganty podzieliły już rynki zbytu, zaś naszej gospodarce — opartej na przedsiębiorstwach o małej kapitalizacji rynkowej — przyjdzie zbierać resztki po możnych tego świata. Straci również Bruksela, jako że ośrodki zarządzania gospodarką — w tym europejską — przesuną się do miejsc, w których znajdować się będą siedziby globalnych konglomeratów.
JEST WRĘCZ bulwersujące, dlaczego sternicy polskiej gospodarki patrzą na proces globalizacji z oddali, jak gdyby miał on nas nie dotyczyć. W wymienionych już Niemczech rząd zamierza od 2001 r. całkowicie znieść 50-procentowy podatek od sprzedaży udziałów. Eksperci przewidują, że w związku z tym gospodarkę niemiecką dopiero czeka lawina fuzji i przejęć. Tymczasem w Polsce, w której firmy cierpią na chroniczny brak kapitału, fuzjom są niechętne kręgi rządowe oraz przepisy o nabywaniu nieruchomości przez cudzoziemców. Zgoda MSWiA jest konieczna nie tylko do nabycia nieruchomości, ale również do nabywania udziałów i akcji w spółkach, w których majątku znajdują się nieruchomości, zaś co najmniej 50 proc. kapitału zakładowego należy — bezpośrednio lub pośrednio — do zagranicznej osoby prawnej lub fizycznej. Ponadto dokonana prawie cztery lata temu nowelizacja ustawy zobowiązała z mocą wsteczną cudzoziemców kontrolujących takie spółki do uzyskania zezwolenia MSW, co było ograniczeniem prawa własności oraz naruszyło zasadę respektowania praw nabytych. Taki stan prawny utrzymuje się od 4 maja 1996 r.
JAKBY TEGO było mało — jesienią 1999 r. rząd polski zgłosił pod adresem UE moratorium ograniczenia sprzedaży ziemi cudzoziemcom, w tym przez 5 lat terenów pod inwestycje, nawet gdy Polska już stanie się członkiem tej organizacji. Okazuje się zatem, iż nie sprzyjamy tak inwestorom zagranicznym, jak głoszą to werbalne deklaracje. Rząd nie jest też przyjazny mariażom krajowym, czego dobitnym przykładem może być zablokowanie przez Skarb Państwa fuzji BRE Banku z Bankiem Handlowym oraz Jelcza z Polmotem.
SZKODA, że tak się dzieje, gdyż globalizacja gospodarcza nie zna granic i aby w niej uczestniczyć — nie trzeba należeć do żadnych międzynarodowych organizacji. Wygląda więc na to, iż wielkie fuzje transgraniczne i transkontynentalne przejdą koło Polski bokiem, zaś nasze przedsiębiorstwa pozostaną na poziomie co najwyżej rodzimej konsolidacji branżowej. Z takim zaś potencjałem gospodarczym większego znaczenia w świecie nie odegramy — nawet jako pełnoprawny członek UE.
Adam L. Kalus jest prezesem Elmech-Baupol Polska, właścicielem Kancelarii Prawniczej Kalus & Kalus