Nieznane jest najbardziej niebezpieczne

Robert Szklarz
opublikowano: 2016-08-02 22:00

Czynniki polityczne wpływające na polski rynek akcji powoli ustępują, ale ryzyko jest nadal znaczące — mówią zarządzający Eques Investment TFI

Sytuacja na naszym rynku kapitałowym powoli się wyjaśnia. Znane są już rozwiązania dotyczące otwartych funduszy emerytalnych, a także kredytów we frankach szwajcarskich. To powinno przyciągnąć do Polski inwestorów zagranicznych, którzy nareszcie będą wiedzieli, co wpisać do swoich modeli — mówi Jakub Liebhart, zarządzający funduszami Eques Investment TFI, towarzystwa, którego aktywa na koniec czerwca sięgały 1,09 mld zł.

NIEWIADOMA:
NIEWIADOMA:
Sebastian Słomka, zarządzający Eques Investment TFI, nie wyklucza, że ostatecznie koszty po stronie banków będą nawet wyższe niż w pierwotnych propozycjach prezydenta.
ARC

Zdaniem eksperta, w krótkim terminie powinno to pozytywnie wpłynąć na największe spółki notowane na warszawskiej giełdzie. Na zdjęciu ryzyka z banków skorzystać mogą także inne branże, dzięki poprawie sentymentu do naszego rynku. Jak zauważa Sebastian Słomka, zarządzający funduszami Eques Investment TFI, w długim okresie czynniki polityczne mogą jednak powrócić.

— Tak naprawdę ryzyko nacjonalizacji OFE nadal istnieje, choć oczywiście jest ono mniejsze niż na początku roku. Znane są tylko ogólne założenia reformy systemu emerytalnego i dopóki nie będzie ustawy, tak naprawdę niczego nie będziemy mogli być pewni. Rząd jest nieprzewidywalny i żadnego scenariusza nie można wykluczyć — ocenia ekspert.

Ponadto zarządzający zwracają uwagę na zdarzenia, które do tej pory nie były przewidywane, takie jak przeniesienie kapitału zapasowego do własnego w PGE, czy buy back w PGNiG. — Są pewne czynniki ryzyka, na których materializację czekaliśmy, ale to właśnie te, o których nie wiemy, są najbardziej niebezpieczne — podsumowuje Sebastian Słomka.

Alternatywa też zagraniczna

W tej sytuacji eksperci chętnie wskazują na fundusze alternatywne.

— Brak stabilności na rynku akcji oraz niepewność powodują, że polskie fundusze akcyjne nie przyciągają inwestorów. Obligacje oferują niskie stopy zwrotu przy stosunkowo wysokim ryzyku. Szczególnie za granicą widać bańkę windującą ceny do poziomów, na których rentowności są ujemne. Dobrą alternatywą dla nich mogą być na przykład nieruchomości oferujące godziwy zarobek przy porównywalnym do instrumentów dłużnych ryzyku — twierdzi Jakub Liebhart. Za granicą eksperci dopatrują się okazji przede wszystkim na rynkach wschodzących. Spółki na nich notowane mają, ich zdaniem, o wiele lepsze wyceny niż w krajach rozwiniętych.

— Europejskie spółki są bardzo niedoceniane. Szczególnie niemieckie, na których obserwowane przez nas dyskonto w stosunku do amerykańskich jest wyjątkowo wysokie. To tworzy duży potencjał do zwyżek u naszych zachodnich sąsiadów — zauważa Jakub Liebhart.

Ulga, ale na krótko

Według zarządzających funduszami Eques Investment TFI, ulga dla sektora może się okazać krótkoterminowa. Ryzyko przymusowego przewalutowania ciągnące w dół wycenę niektórych instytucji finansowych zostaje zdjęte, ale nie wiadomo, na jak długo.

— Propozycja prezydenta nie zakłada wcale całkowitej rezygnacji z przymusowego przewalutowania kredytów walutowych. Odkłada ją co najmniej na rok, jeżeli działania zaproponowane przez ustawę okażą się niewystarczające — tłumaczy Jakub Liebhart.

Zaproponowana ustawa zakłada zwiększenie wymogów kapitałowych wobec banków związanych z kredytami denominowanymi w walutach obcych. Ma to być dla instytucji finansowych zachęta do podejmowania samodzielnych negocjacji z klientami w celu przewalutowania zobowiązań. — Oczywiście ustawa CHF jest lepsza, niż przewidywał rynek, choć i tak niesie za sobą pewne ryzyko. Banki mogą być zmuszone do przewalutowania nie przez ustawę, ale nadzorcę, co daje klientom silną kartę przetargową. Ostatecznie koszty po stronie banków mogą być nawet wyższe niż w pierwotnych propozycjach prezydenta — dodaje Sebastian Słomka.

Według obu ekspertów, niewątpliwą zaletą nowej ustawy jest rozłożenie kosztów przewalutowania kredytów w czasie, poprzez wprowadzenie zachęt regulacyjnych, a nie ustawowego przymusu. Jeśli jednak zaproponowane właśnie rozwiązanie zawiedzie, nie wykluczają oni nowej ustawy.