Normy AI to raczej wolnoamerykanka

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2025-02-11 20:00

Gdziekolwiek otworzy się lodówkę międzynarodowych szczytów, forów, konferencji i podobnych eventów, to wyskakuje z niej AI – artificial intelligence.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Współczesny kalendarz rozmaitych inicjatyw polityczno-biznesowo-naukowych poświęconych sztucznej inteligencji jest bardzo konkurencyjny, dosłownie w każdym tygodniu coś gdzieś się odbywa. Ranga oczywiście jest bardzo różna. Bez wątpienia do najwyższej kategorii należał szczyt działań na rzecz cywilizowania AI, który 10-11 lutego odbył się w paryskim Grand Palais. Prezydent Emmanuel Macron nie byłby sobą, gdyby nie zechciał przechwycić francuskiego i osobistego przewodnictwa w technologicznej awangardzie, bardzo zasadnie ekscytującej i niepokojącej obecnie ludzkość. Ściągnął około 80 szefów państw i rządów, liderów organizacji międzynarodowych, prezesów małych i dużych przedsiębiorstw, przedstawicieli świata akademickiego, organizacji pozarządowych, artystów i członków społeczeństwa obywatelskiego. Polskie władze reprezentował branżowo Krzysztof Gawkowski, minister cyfryzacji, notabene w politycznej randze wicepremiera.

Francuski prezydent wraz z przewodniczącą Ursulą von der Leyen oczywiście widzieliby UE na czele globalnego wyścigu AI. Trudno uniknąć wrażenia déjà vu, gdy przypomni się sprzed kilku lat podobne ambicje Unii Europejskiej w zazielenianiu gospodarki. Okazuje się jednak, że wybieganie przed szereg bez policzenia kosztów zarówno biznesowych, jak też społecznych powoduje zadyszkę. Europejska strategia dotyczącą AI ma ponoć być bardziej efektywna i dać naszej wspólnocie możliwość przyspieszenia, uproszczenia regulacji, pogłębienia jednolitego rynku i zwiększenia inwestowania w moce obliczeniowe. Według ocen politycznych decydentów UE utrzymuje pewną przewagę nad Stanami Zjednoczonymi Ameryki, np. w badaniach dotyczących ochrony zdrowia, edukacji i innych sektorach.

Zdecydowanie inaczej postrzega to nowa administracja USA. Prezydenta Donalda Trumpa reprezentował w Paryżu jego przyboczny, czyli James David Vance. Notabene wiceprezydent USA jako wysłannik od pierwszych tygodni wprawia się na stanowisko produktu zastępczego, który będąc gdzieś tam obecny fizycznie – odtwarza nagranie szefa z Białego Domu. Po paryskim szczycie AI identyczna będzie rola J. D. Vance’a podczas weekendu na corocznej konferencji bezpieczeństwa w Monachium. W każdym razie Stany Zjednoczone Ameryki ku utrapieniu gospodarza nie podpisały deklaracji szczytu, zatytułowanej bardzo wzniośle „Oświadczenie w sprawie inkluzywnej i zrównoważonej sztucznej inteligencji”. Jej lejtmotywem było zapewnienie, że AI jest „otwarta, inkluzywna, przejrzysta, etyczna, bezpieczna i godna zaufania, z uwzględnieniem międzynarodowych ram dla wszystkich”, zaś priorytetem decydentów politycznych ma być „uczynienie AI zrównoważoną dla ludzi i planety”. Emmanuel Macron został wizerunkowo dobity odmową sygnowania zaprojektowanej przez niego deklaracji również przez rząd Wielkiej Brytanii, która jak pamiętamy bardzo niedawno, konkretnie 1 lutego, obchodziła piątą rocznicę fatalnego w skutkach brexitu.

Generalnie dorobek szczytu w Paryżu sygnalizuje, że AI stanie się kolejnym polem ostrej konfrontacji ponad Atlantykiem. Raczej nie zanosi się na ujednolicenie norm i zasad, ponieważ trudno choćby wskazać organ czy instytucję, która miałaby się tym zająć i której dyrektywy zostałyby przyjęte jako wiążące. Teoretycznie predestynowana do takiej roli Organizacja Narodów Zjednoczonych sprowadziła już niemal do zera swoją sprawczość w dziele ochrony klimatu, wszak ustalenia jej corocznych szczytów COP pozostają głównie na papierze. Nic zatem nie wskazuje, aby bardziej szanowane były jakieś międzynarodowe konwencje czy normy regulujące AI. Stąd zapisany w tytule generalny wniosek nie tylko ze szczytu w Paryżu, lecz także z innych podobnych eventów.