Prezydent USA Donald Trump w czwartek zapowiedział, że najpewniej od następnego dnia Waszyngton zacznie wysyłać partnerom handlowym listy dotyczące stawek celnych, które będą ich obowiązywać.
Zaczniemy wysyłać listy najpewniej od jutra: może dziesięć dziennie, do różnych krajów, o tym, ile będą płacić, by robić interesy z USA - powiedział prezydent Trump.
Powiadomił też, że zamierza podpisać kilka porozumień handlowych, jednak nie ujawnił szczegółów.
Ogłoszona w środę umowa z Wietnamem zakłada, że Stany Zjednoczone nałożą 20-procentowe cło na towary pochodzące bezpośrednio z tego kraju – czyli mniej niż zapowiadane wcześniej 46 proc. W zamian Waszyngton nie wprowadzi żadnych dodatkowych ceł na amerykański eksport do Wietnamu. Szczególnie istotny jest jednak zapis o 40-procentowym cle na produkty sprowadzane z innych państw, przede wszystkim z Chin, które są jedynie przepakowywane lub częściowo przetwarzane w Wietnamie przed wysyłką do USA. To bezpośrednia próba ukrócenia obchodzenia wcześniejszych amerykańskich ceł.
Zdaniem analityków to czytelny sygnał: zamiast znosić cła, USA raczej będą je podnosić. – Umowa z Wietnamem pokazuje, że punktem wyjścia w negocjacjach są wysokie cła, a nie ich redukcja – mówi Sebastian Raedler z BofA.
Dla rozwijających się gospodarek Azji, takich jak Tajlandia, Malezja i Indie, to wyraźna zapowiedź, że rozmowy z USA będą się toczyć na trudnych warunkach. Z kolei Chiny odebrały to jako zagrożenie dla swoich interesów i zapowiadają reakcję. – Stanowczo sprzeciwiamy się wszelkim umowom handlowym, które są zawierane kosztem Chin – powiedziała rzeczniczka chińskiego ministerstwa handlu.
Rozdźwięk w UE: jedni chcą ustępstw, inni wstrzymują negocjacje
Gdy Donald Trump chwali się umową z Wietnamem, europejscy dyplomaci usiłują zachować wspólny front przed decydującą fazą negocjacji z USA. W praktyce jednak Unia nie mówi jednym głosem. Niemcy i Włochy naciskają na szybkie porozumienie – nawet jeśli wymaga ono ustępstw wobec Waszyngtonu. Kanclerz Friedrich Merz zabiega o zniesienie ceł w sektorach kluczowych dla niemieckiej gospodarki: motoryzacyjnym, chemicznym i stalowym. Premier Giorgia Meloni z kolei uważa, że 10-procentowe cło „nie jest szczególnie dotkliwe”.
Z drugiej strony Francja i Hiszpania ostrzegają przed „asymetryczną” umową. Emmanuel Macron do niedawna domagał się zniesienia wszystkich ceł, choć teraz zaczyna sugerować, że zaakceptuje 10-procentową stawkę pod warunkiem wprowadzenia lustrzanych ceł na amerykańskie towary. Hiszpański premier Pedro Sánchez, skonfliktowany z Donaldem Trumpem m.in. w sprawie wydatków obronnych, również nie chce przyspieszać rozmów bez konkretnych gwarancji.
Strategiczna autonomia UE zagrożona kompromisem z USA
Komisja Europejska próbuje znaleźć równowagę: z jednej strony szykuje pakiet środków odwetowych o wartości 95 mld EUR, z drugiej – liczy, że uda się jeszcze zawrzeć choćby polityczne porozumienie, które powstrzyma eskalację przed kluczowym terminem 9 lipca. – W tej chwili najlepszym możliwym scenariuszem dla Europy może być jedynie ogólnikowa, ramowa umowa – przyznają unijni urzędnicy.
Potwierdziła to również Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej, która podczas konferencji prasowej w Aarhus zapowiedziała, że celem Brukseli jest osiągnięcie ramowego porozumienia z USA do 9 lipca. Zastrzegła, że szczegóły miałyby zostać dopracowane później, ponieważ przy tak dużej skali handlu nie da się wynegocjować pełnej umowy w 90 dni.
Czasu jest mało – 9 lipca wygasa zawieszenie ceł ogłoszonych przez prezydenta Donalda Trumpa. W razie fiaska rozmów import z UE może zostać objęty nawet 50-procentowymi cłami. Dlatego mimo trwających negocjacji Bruksela przygotowuje się także na najgorszy scenariusz. Jak podkreśliła Ursula von der Leyen – „wszystkie opcje są na stole”.
Unia Europejska przyznaje, że część państw członkowskich byłaby skłonna zaakceptować 10-procentowe cła, o ile uda się wynegocjować wyjątki dla strategicznych branż, takich jak półprzewodniki, motoryzacja czy farmacja. Nawet jeśli dojdzie do porozumienia, będzie ono jednak dalekie od ideału. – To grozi osłabieniem fundamentów wspólnej polityki handlowej i ograniczeniem strategicznej autonomii UE – ostrzega David Kleimann z brukselskiego think tanku ODI.
Japonia w politycznym potrzasku przed wyborami
W Azji również nie brakuje napięć. Japonia, będąca największym zagranicznym inwestorem w USA, od miesięcy zabiega o wyłączenie swojego przemysłu motoryzacyjnego spod amerykańskich ceł. Premier Shigeru Ishiba podkreślił, że nie zaakceptuje żadnych rozwiązań, które mogłyby zagrozić interesom narodowym. – Jeśli sprzedaż samochodów w USA spadnie, skoncentrujemy się na rynku krajowym i poszukamy nowych kierunków eksportu – zapowiedział.
Tymczasem Donald Trump ostrzega, że jeśli nie dojdzie do porozumienia, cła na japońskie towary mogą wzrosnąć nawet do 35 proc. Jak dotąd Tokio nie zdołało wynegocjować żadnych ustępstw, choć japoński negocjator Ryosei Akazawa szykuje się już do ósmej wizyty w USA.
Japoński rząd znalazł się w trudnym położeniu: ustępstwa wobec USA mogłyby zaszkodzić partii rządzącej przed nadchodzącymi wyborami do izby wyższej parlamentu, ale zbyt twarda postawa może doprowadzić do wojny celnej. – Musimy chronić własne interesy, a jednocześnie w rozsądny sposób zmniejszać deficyt handlowy USA – podkreśla premier Shigeru Ishiba.
Kanada porzuciła projekt podatku cyfrowego w obliczu nacisków USA
Tymczasem po drugiej stronie świata Kanada wycofała się z planów wprowadzenia podatku cyfrowego, który miał objąć amerykańskie firmy technologiczne. Rząd premiera Marka Carneya tłumaczy decyzję koniecznością wznowienia rozmów z USA przed wyznaczonym na 21 lipca terminem zawarcia umowy.
Decyzja rządu spotkała się z ostrą krytyką opozycji. – To całkowita kapitulacja przed Donaldem Trumpem i jego miliarderami – komentował Don Davies z Nowej Partii Demokratycznej. Zdaniem Yves’a‑François Blancheta, lidera Bloku Québécois, Mark Carney ustąpił zbyt łatwo, oddając kontrolę nad polityką podatkową bez żadnych realnych zysków dla Kanady.
Biały Dom przedstawił decyzję Kanady jako „miażdżące zwycięstwo” USA. – Nie zaskakuje mnie, że Donald Trump świętuje triumf – on wszystko nazywa „największym” i „najlepszym”. Ale patrząc z ekonomicznego punktu widzenia, Mark Carney nie miał wyboru: musiał ustąpić, jeśli chciał zachować szansę na dalsze rozmowy z USA – komentuje prof. Ron Stagg z Toronto Metropolitan University.
Rośnie presja na partnerów handlowych USA
Bez względu na region świata, państwa prowadzące negocjacje z Donaldem Trumpem mierzą się z tym samym wyzwaniem: mają mało czasu, coraz większą presję i niewiele pewności co do prawdziwych zamiarów Waszyngtonu. Unia Europejska, Japonia i Kanada stają przed trudnym wyborem: zgodzić się na ustępstwa już teraz albo liczyć się z powrotem wysokich ceł, które mogą uderzyć w strategiczne sektory ich gospodarek.
Porozumienie z Wietnamem nie oznacza złagodzenia kursu. Przeciwnie – to sygnał ostrzegawczy. – Jeśli tak wygląda „sukces” w oczach Donalda Trumpa, to pozostałym krajom może być jeszcze trudniej – ocenia Lavanya Venkateswaran z OCBC Bank. Europa, podzielona wewnętrznie, może nie być gotowa na takie warunki gry.