Jeszcze siedem lat temu, gdy w Polsce startupowiec kreślił business plan, mówił głównie o marzeniach. Te marzenia kupowali pierwsi na rynku inwestorzy. Młodym spółkom najczęściej oferowali kapitał do 800 tys. zł, bo tyle wynosił limit najbardziej popularnego, a jak pokazały późniejsze lata, dość niedoskonałego, programu finansowania innowacji Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. Założyciele start-upów śnili wówczas, że to ich firma zostanie pierwszym polskim jednorożcem. Ta akurat wizja wciąż czeka na urzeczywistnienie, ale sylwetka startupowców, kreatorów nowych technologii, w ostatnich latach mocno się zmieniła. Wydorośleli. Najwyższe stawki, jakie otrzymują, sięgają już 344 mln zł - jak w przypadku rundy E przeprowadzonej przez Docplannera w 2019 r., czy 331 mln zł z rundy C zamkniętej w 2020 r. przez polsko-fińską spółkę Iceye.
Dojrzali dostają więcej
Inwestycje w Docplannera i Iceye są określane jako megarundy i mocno odbiegają od uśrednionych stawek na rodzimym rynku. Niemniej jednak w ubiegłym roku przeciętny start-up pozyskał na rozwój od inwestorów w sumie ok. 30 proc. kapitału więcej niż dwa lata wcześniej, a niemal 10 proc. transakcji z 2019 r. przekroczyło kwotę 10 mln zł (dane Google for Startups w Polsce, Startup Poland, Kantar Polska).
W ostatnich latach rozwinął się także sam rynek venture capital. Startupowcy deklarują, że zdobycie pieniędzy na przyspieszenie skalowania biznesu jest obecnie dwukrotnie łatwiejsze niż w 2015 r. W ubiegłym roku 32 proc. przedsiębiorców rozpoczynało negocjacje z inwestorem, a 69 proc. z nich pozyskiwało finansowanie.

Google for Startups w Warszawie wskazuje, że przez pięć lat, czyli od czasu, gdy kampus został otwarty, liczba start-upów wzrosła dwukrotnie. Tego typu firm może być obecnie w Polsce 4,3-4,7 tys.
Większość (60 proc.) to spółki z branży IT i ICT. Niezmiennie dominującą działalnością start-upów jest sprzedaż B2B, w tym autorskiego oprogramowania. 31 proc. firm deklaruje, że obecnie jest na etapie budowania własnych produktów, a 29 proc. weryfikuje już ich jakość na rynku.
- Przez ostatnie lata rynek startupowy w Polsce dojrzał. Wielu startupowców ma już na koncie nie jeden, a kilka biznesów. Nieraz także lekcję w postaci porażki. Przedsiębiorcy zyskali doświadczenie, rozwinęli kontakty biznesowe, zjedli zęby na swoich przedsięwzięciach. Nauczyli się sprawniej zarządzać swoimi zasobami, pozyskiwać finasowanie, lepiej optymalizować biznesy – zauważa Tomasz Snażyk, prezes fundacji Startup Poland reprezentującej interesy młodych przedsiębiorców.
W ostatnich latach technologicznymi i internetowymi biznesami zainteresowali się także znani menedżerowie. Po zakończeniu kariery w zarządach największych firm zaczęli inwestować w start-upy, jak np. Andrzej Klesyk, były prezes PZU, lub sami je budować, jak m.in. Jacek Podoba, były prezes TU Europa, dziś stojący na czele spółki Givt walczącej o odszkodowania za opóźnione loty samolotem, czy były prezes Grupy Allegro, który w ostatnich dniach ogłosił uruchomienie MerXu, własnego marketplace’u B2B. Rozwijając nowe spółki chętnie korzystają z przetartych przez start-upy na rynku venture capital (VC) ścieżek finansowania.
Profesjonalne podejście
W ciągu kilku lat zmienił się więc dawny obraz startupowca – studenta, absolwenta, człowieka z marzeniami, ale bez zawodowego doświadczenia. Jak pokazują dane z raportu Startup Poland, który swoją premierę będzie mieć w najbliższych dniach, 32 proc. współczesnych start-upów działa na rynku od 1 lub 2 lat, a 25 proc. ma między 3 a 4 lata. Niemal połowa (47 proc.) założycieli nowych firm technologicznych w przeszłości zarządzała już inną, własną spółką lub pracowała w cudzym start-upie. Jak wiadomo, start-upy, zwłaszcza te tworzące innowacyjne rozwiązania, długo nie osiągają rentowności. Najprawdopodobniej z tego powodu dla 57 proc. założycieli, praca w obecnym start-upie nie jest jedynym źródłem dochodu.

- Już teraz najliczniejszą grupę założycieli start-upów stanowią osoby w wieku 30-40 lat. Wielu z nich w pierwszej fazie finansuje więc projekty z własnych zasobów, posiłkując się np. programami Polskiego Funduszu Rozwoju. Segment aniołów biznesu natomiast dopiero się w Polsce rozwija – podkreśla Michał Kramarz, szef Google for Startups w Polsce.
Jeszcze w 2014 r., jak wskazują archiwalne dane Akademickich Inkubatorów Przedsiębiorczości, pierwszej w Polsce organizacji promującej przedsiębiorczość technologiczną, startupowiec miał średnio 27 lat. Własną firmę prowadził średnio od 16 miesięcy.
Globalna perspektywa
Zdaniem Tomasza Snażyka, obecnie start-upy dobrze poruszają się po mapie europejskich i amerykańskich funduszy VC.
- Budują projekty z globalnym sznytem. Mają coraz więcej pewności siebie. Coraz częściej decydują się na odważne i ryzykowne posunięcia. Taka sytuacja przybliża nas do narodzin polskich jednorożców w nadchodzących latach – twierdzi prezes Startup Poland.
W 2020 r. po raz pierwszy dało się zauważyć zwiększone zainteresowanie akwizycją polskich start-upów przez europejskie i amerykańskie firmy. OLX wchłonął motoryzacyjną platformę Carsmile, włoska farmaceutyczna grupa Chiesi z oddziałem w Polsce zakupiła Smart Pharmę, w ręce SEMrush trafiła e-platforma komunikacji public relations Prowly, a Cisco przejęło rozwijaną m.in. w Polsce spółkę BabbleLabs i jej technologię redukcji szumu.
Wiele wskazuje na to, że polski sektor startupowy nie zostanie mocno zainfekowany przez COVID-19.
- Wnioski z raportu Startup Poland są całkiem optymistyczne i pokazują, że środowisko innowacji naprawdę nieźle radzi sobie ze skutkami pandemii. Oczywiście są branże, które odczuły wpływ pandemii bardziej niż przeciętne, ale przeważają takie, których COVID nie dotknął wcale albo wręcz znacznie zwiększył ich obroty i zyski – dodaje Tomasz Snażyk.