Tylko jeden na 256 pasażerów w Unii Europejskiej ma prawo ubiegać się o
odszkodowanie, bo jego lot opóźnił się o ponad trzy godziny — wynika z
badania zajmującej się takimi sprawami firmy AirHelp. Zgodnie z unijnym
rozporządzeniem nr 261, które weszło w życie w 2004 r., takie opóźnienie
gwarantuje 400 EUR rekompensaty w przypadku najpopularniejszych lotów na
trasach 1,5-3,5 tys. km. W przypadku lotów do 1500 km są to trzy godziny
i 250 EUR, a przy dłuższych poza UE — cztery godziny i 600 EUR.
Wkrótce może się to zmienić. Chorwacja, która objęła prezydencję w UE,
oraz Komisja Europejska uznały za priorytet nowelizację lotniczego
rozporządzenia, a najnowsza wersja z 12 lutego zaniepokoiła firmy
wspierające pasażerów w uzyskiwaniu rekompensat. Przewiduje wydłużenie
opóźnienia, za które przysługują odszkodowania, do — odpowiednio —
pięciu, dziewięciu i dwunastu godzin.
— Zamiast inkorporować dorobek orzeczniczy Trybunału Sprawiedliwości UE
z ostatnich 16 lat, dotyczący ochrony praw pasażerów, Bruksela — za
namową lotniczego lobby — chce go wysadzić w powietrze. Nie wiem,
dlaczego UE, która chwali się, że jest prokonsumencka, zamierza zmienić
prawo. Czyżby nastąpiły jakieś nadzwyczajne okoliczności, żeby chronić
koncerny? — mówi mecenas Marcin Maciejewski, prezes DelayFix, kancelarii
wspierającej pasażerów w uzyskiwaniu rekompensat.
Jego firma zrzeszona jest w APRA, Związku Adwokatów Praw Pasażerów,
które rozesłało do europarlamentarzystów pismo alarmujące, że plany KE
zaszkodzą podróżującym samolotami.
Będą się spóźniać
APRA powołuje się na USA, gdzie nie ma przepisów umożliwiających
ubieganie się odszkodowanie w przypadku jakiegokolwiek opóźnienia.
„Poziom opóźnień do trzech godzin jest tam niemal identyczny, ale
opóźnień powyżej trzech godzin jest trzykrotnie więcej. To jasno
dowodzi, że mocna ochrona zmusza linie lotnicze do o wiele większej
efektywności” — czytamy w piśmie APRA.
— Pomijam przesiadki lub podróże w USA, bo linie są tam
niezdyscyplinowane. Rozporządzenie nr 261 to motywator do punktualnego
latania. Niektóre kraje, np. Kanada, poszły w ślady UE i wprowadziły
podobne rozwiązania, a my się z nich wycofujemy — mówi Marcin
Maciejewski.
APRA szacuje, że dzięki rozporządzeniu 261 średnia redukcja opóźnienia
na lot wynosi pięć minut. Oznacza to 1 mld EUR rocznie korzyści dla
europejskiej gospodarki. Korzyści i oszczędności europejskich
konsumentów są trudne do oszacowania.
Kto zapłaci za usterkę
Są też plany wyłączenia odpowiedzialności przewoźnika, gdy opóźnienie
jest „nieprzewidziane oraz związane z bezpieczeństwem”. Chodzi o usterkę
techniczną. Jeśli zostanie zauważona w czasie lub po inspekcji samolotu
przed startem (pre-flight check), linia nie będzie ponosić
odpowiedzialności za opóźnienie. APRA szacuje, że 55 proc. opóźnień
spowodowanych jest przez kwestie techniczne i obawia się, że nadzwyczajne
usterki dadzą liniom broń przeciwko pasażerom.
— Choć TSUE orzekł, że odpowiada za nią linia lotnicza, teraz jest plan,
by zwolnić ją z odpowiedzialności. Pasażer nie będzie w stanie
udowodnić, czy usterka pojawiła się 10 minut czy dwie godziny przed
odlotem, linia może tu kłamać. Często przewoźnicy odmawiają
rekompensaty, powołując się na nieprawdziwe przyczyny. Nie jestem też w
stanie zrozumieć, dlaczego ustawodawca chce wprowadzić przepisy
sprzeczne z wyrokiem TSUE i ugruntowaną linią orzeczniczą w krajach UE —
mówi Marcin Maciejewski.
Inaczej sprawę postrzegają przewoźnicy.
— Regulatorzy dali liniom lotniczym jedynie trzy godziny na naprawienie
uszkodzeń samolotów. Sądy zakładają, że usterka techniczna jest winą
przewoźnika. Samolot sam się nie psuje. Nie psuje go też załoga czy
mechanicy. Samolot lata w trudnych warunkach, na ziemi bywa +30 stopni,
a powietrzu -50 stopni, są turbulencje i wyładowania atmosferyczne.
Dochodzi do uszkodzeń, które trzeba naprawić. Ale po trzech godzinach
naprawiania linia może już zbankrutować. To na pewno trzeba zmienić —
uważa Grzegorz Polaniecki, prezes czarterowej linii Enter Air.
Straszna drożyzna
Przewoźnicy tłumaczą, że wydłużenie czasu bezkarnych opóźnień jest
konieczne.
— Odszkodowania z tytułu orzeczeń związanych z EC261 są jedną z głównych
przyczyn upadku ponad 20 linii lotniczych w Europie w ciągu ostatnich
trzech lat. Wysokości odszkodowań są absurdalnie nieproporcjonalne do
jakiejkolwiek szkody. Za ponad 3-godzinne opóźnienie ma być wypłacone
odszkodowanie pokrywającekoszt 7-dniowych wakacji wraz z przelotem.
Kwota odszkodowania jest około 150 razy wyższa niż marża, jaką uzyskuje
przewoźnik na jednym bilecie, a to znaczy, że linie szybko tracą
płynność — wyjaśnia Grzegorz Polaniecki.
Wtóruje mu Olga Pawlonka, rzeczniczka Ryanaira.
— Jesteśmy rozczarowani, że poziom rekompensaty nie może zostać
zmieniony, ponieważ dolny przedział EU261 (250 EUR) jest ponad 5-krotnie
wyższy niż średnia cena biletu Ryanaira. Pasażerowie i linie lotnicze
skorzystaliby, gdyby zasady rekompensaty EU261 jednoznacznie określiły
znaczenie pojęć „nadzwyczajne okoliczności” i „uzasadnione środki”,
które są stosowane w celu ustalenia, czy odszkodowanie EU261 jest
należne — mówi Olga Pawlonka.
Kierunek zmian rozporządzenia 261 popiera LOT.
— Regulacje europejskie i międzynarodowe powinny sprzyjać budowaniu
bezpieczeństwa ruchu lotniczego. IATA przewiduje, że liczba pasażerów
linii lotniczych zwiększy się do 2027 r. o kilkadziesiąt procent, a
komercyjnych samolotów pasażerskich — o około 48 proc. Oznacza to
znaczący wzrost liczby operacji lotniczych, co przekłada się na
zagrożenia związane z jakością oraz punktualnością usług, a także tworzy
wyzwania dotyczące zachowania najwyższego poziomu bezpieczeństwa. Groźba
wypłaty odszkodowań nie może być dla linii lotniczych czynnikiem
wpływającym na podejmowanie ryzykownych decyzji związanych z realizacją
połączeń — mówi Michał Czernicki, rzecznik LOT.
Linie lotnicze szacują, że koszt rozporządzenia nr 261 to 4,4 EUR na
bilet.
— To wyliczenie jest nieprawidłowe, bo uwzględnia też m.in. koszty
opieki nad pasażerem. Poza odszkodowaniem linia np. zapewnia posiłki i
napoje przy 2-godzinnym opóźnieniu, hotel lub bilet u innego
przewoźnika. Według szacunków APRA rozporządzenie kosztuje linię 0,98
EUR na bilet — mówi Marcin Maciejewski.
Linie dodają też do tej kwoty koszty postępowań prawnych.
— Obsługuję rocznie ponad 15 tys. konsumentów z Polski i Czech, którym
nie udało się uzyskać odszkodowania. Z własnego doświadczenia wiem, że
linie zatrudniają międzynarodowe kancelarie, żeby uniknąć
płacenia odszkodowań, a godzinna stawka tych prawników jest równa
wartości rekompensaty — podkreśla Marcin Maciejewski.
APRA szacuje, że największe europejskie linie: grupa Lufthansy, Air
France-KLM, IAG, Ryanair i easyJet miały w 2018 r. zysk na poziomie
prawie 10 mld EUR. Według organizacji rozporządzenie 261 nie spowodowało
bankructwa ani jednej linii, a 19 upadłości spowodowały głównie złe
zarządzanie i błędna strategia (68 proc.), zbyt duża podaż (63 proc.),
czynniki zewnętrzne, jak brexit, terroryzm czy opóźnienia w dostawie
samolotów (42 proc.), oraz finansowanie i struktura długu (42 proc.).
Nie chcą zmian
Pasażerowie mają zupełnie odmienne zdanie na temat rozporządzenia 261.
Czterech na pięciu z nich nie chce, by się zmieniło — wynika z badania
YouGov Deutschland, przeprowadzonego w czerwcu i lipcu 2019 r. wśród 7
tys. Niemców, Holendrów, Duńczyków, Szwedów, Brytyjczyków, Francuzów i
Hiszpanów. 70 proc. pasażerów ankietowanych przez tę samą firmę (zbadano
tysiąc Niemców, którzy latali w ostatnim roku) chciałoby rekompensaty
przy opóźnieniu o godzinę lub dwie, a tylko 3 proc. zgodziłoby się na
wydłużenie możliwego opóźnienia do pięciu godzin.