Obligacje: black week w Tokio

Materiał zewnętrzny
opublikowano: 2025-12-05 17:10

Wyprzedaż japońskich obligacji przybrała na sile i trwała nieprzerwanie w ostatnich pięciu dniach. Tym razem jednak przelała się ona także na inne rynki, niemieckie obligacje są na najlepszej drodze, by zanotować najniższe wyceny od marca. Polskie papiery wykazały odporność na światowe zawirowania.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Rentowność dziesięcioletnich obligacji Japonii wzrosła w tym tygodniu z 1,82 do 1,95 proc., co jest ich rekordem sprzed blisko dwudziestu lat. Dłuższe papiery wyceniane są jeszcze niżej, rentowność obligacji piętnastoletnich zbliża się do 2,9 proc. Oczywiście większość rządów na świecie z radością powitałaby możliwość plasowania długu po tak niskim koszcie, niemniej od początku roku rentowność dziesięciolatek wzrosła o 85 pkt bazowych, a sam trend trwa szósty rok i z roku na rok zdaje się przyspieszać.

Rynek japoński jest zdominowany przez krajowych inwestorów, a rentowności obligacji wciąż są relatywnie niskie, dlatego wyprzedaż japońskich obligacji sama z siebie nie staje się globalnym zagrożeniem - lista międzynarodowych inwestorów, którzy tracą na niej istotną część aktywów, jest na to zbyt krótka, o ile w ogóle istnieje. Ryzykiem dla światowego rynku długu jest nie tyle skala wzrostu rentowności, co jej wymowa. Okazuje się bowiem, że nawet gdy ponad 50 proc. długu skupił bank centralny, a pozostałą część krajowe instytucje finansowe, nie zapobiegło to gwałtownemu wzrostowi kosztów obsługi zadłużenia i udowodniło, że na chorobę zbyt dużego zadłużenia nie ma lekarstwa innego niż inflacja i realny spadek wartości zadłużenia, ale też i oszczędności obywateli.

O ile przed dwoma tygodniami inne rynki obligacji niemal nie reagowały na przebieg notowań w Japonii, tak teraz inwestorzy na świecie wydają się nieco bardziej przejęci ryzykiem wyprzedaży długu również w innych krajach.

Rentowność amerykańskich dziesięciolatek wzrosła w tym tygodniu o 8 pkt bazowych do 4,12 proc., a przecież analitycy niemal powszechnie spodziewają się, że Fed w przyszłym tygodniu obniży stopy procentowe (oczekują też kolejnych cięć w przyszłym roku). Należałoby się więc spodziewać umocnienia obligacji (rentowność rośnie, gdy ceny spadają) amerykańskich, a nie ich spadku. Ale też trzeba dodać, że amerykańskie obligacje mają za sobą udane pół roku i jakaś forma korekty im się należy. Istotniejsze dla nas obligacje niemieckie tanieją od połowy października i z rentownością zbliżającą się do 2,79 proc. (dziesięciolatki) są na najlepszej drodze do zanotowania najwyższego zamknięcia tygodnia od marca. W nieco mniejszym stopniu taniały w tych dniach obligacje francuskie, natomiast brytyjskie zyskiwały, bo rząd zamierza ograniczać deficyt w przyszłym roku, co spotkało się z uznaniem inwestorów.

Z kolei rentowność naszych obligacji dziesięcioletnich odbiła w tym tygodniu o trzy skromne punkty (wcześniej przez pół roku tracąc ich ponad osiemdziesiąt) i wciąż bliżej nam do wyznaczania wieloletnich minimów niż do wyprzedaży na wzór japoński. Trzeba jednak pamiętać, że polski rząd także będzie w przyszłym roku operował na wysokim deficycie, zaś na rynek obligacji płyną środki przede wszystkim od krajowych inwestorów. Ma to swoje zalety, gdy dług w relacji do PKB jest jeszcze niewielki, ale niska dywersyfikacja nabywców długu potrafi się zemścić. Jako przypomnienie kapryśnego nastawienia krajowych inwestorów można podać nieoficjalne jeszcze wyniki sprzedaży obligacji oszczędnościowych. W listopadzie była ona najniższa w tym roku, co można wiązać z powiązaniem wyników inwestycji z bieżącym oprocentowaniem obligacji i oczekiwania jego dalszego spadku.

Tymczasem fundusze inwestycyjne, które pokazują wyniki historyczne, wciąż notują napływy, które wydają na kolejne zakupy, choć w istocie obligacje hurtowe skarbu państwa oferują niższą rentowność niż papiery oszczędnościowe i w dodatku zdyskontowały w części przyszłe obniżki stóp. Jeśli inwestorzy zaczynają kręcić nosem na obligacje oszczędnościowe, to co zrobią z funduszami, gdy ich stopy zwrotu zaczną odzwierciedlać bieżącą, a nie przeszłą rentowność? I co wtedy stanie się z notowaniami?