Obligacje lekarstwem na marazm

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2015-09-17 22:00

Rynek kapitałowy pilnie potrzebuje pomocy. Zdaniem nadzorcy, domy maklerskie powinny wziąć sprawy w swoje ręce

Obroty na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie (GPW) kuleją od miesięcy, skończyły się wielkie prywatyzacje, OFE są cieniem własnej przeszłości, a indeksy nie doszły do szczytów z poprzedniej hossy, choć zagraniczne już dawno je przebiły. Polski rynek kapitałowy pogrąża się w marazmie i coraz bardziej żyje wspomnieniami lepszych czasów. Andrzej Jakubiak, przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego (KNF), uważa, że w tych okolicznościach konieczne jest rozruszanie rynku papierów dłużnych.

BIERNOŚĆ NIE POPŁACA:
BIERNOŚĆ NIE POPŁACA:
Polski rynek kapitałowy trzeba uatrakcyjnić — nawet metodą prób i błędów. Bez tego nie będzie lepiej, ale może być gorzej — uważa Andrzej Jakubiak, przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego.
Grzegorz Kawecki

— Jeśli nie uda nam się zbudować znaczącego rynku papierów dłużnych, naszemu rynkowi kapitałowemu jako całości grozi marginalizacja. GPW już ma duże kłopoty i nie działa w głównym nurcie giełd europejskich — podkreśla szef KNF.

Jego zdaniem, krokiem w dobrym kierunku była nowelizacja ustawy o listach zastawnych i bankach hipotecznych. Teraz trzeba pójść za ciosem i popracowaćnad rynkiem klasycznych obligacji. Gdyby większość potrzeb inwestycyjnych przedsiębiorstw była finansowana papierami dłużnymi, a nie kredytami bankowymi, pomogłoby to nie tylko rynkowi kapitałowemu, ale całej gospodarce.

— Ten system sprawdził się w Stanach Zjednoczonych. Europa miała inny model finansowania rozwoju gospodarczego. Decyzje kredytowe w bankach były podejmowane bardziej dyskrecjonalnie, mniej rynkowo. Natomiast obligacje są wyceniane na rynku i ich transparentność jest nieporównywalnie większa — mówi Andrzej Jakubiak.

Infrastruktura…

Szef KNF uważa, że w pierwszej kolejności trzeba zmienić prawo, by sprowadzić do Polski emitentów, którzy mimo nadwiślańskich korzeni emitują papiery dłużne za granicą. Popularna jest np. Szwecja, gdzie specjalne spółki do emisji obligacji powoływały m.in. PKO BP, PZU czy Polkomtel.

— Pytanie, dlaczego duże podmioty emitują papiery dłużne w takim kraju jak Szwecja. Przecież to nie raj podatkowy — zwraca uwagę szef KNF. Za niezbędne uważa też powołanie lokalnej agencji ratingowej. Na usługi międzynarodowych podmiotów stać mało kogo poza największymi bankami i firmami energetycznymi.

— Inwestorzy muszą mieć niezależny punkt odniesienia. Zbyt wiele w ostatnich latach było defaultów — mówi Andrzej Jakubiak. Nieważne, że łamanie warunków emisji zdarzało się głównie najmniejszym emitentom.

— Każdy taki przypadek obniża zaufanie do rynku. Nie twierdzę, że gdy pojawi się agencja ratingowa, nie będzie defaultów. Chodzi o to, by inwestorzy wiedzieli, jaka jest skala ryzyka papierów, które kupują — tłumaczy Andrzej Jakubiak. Powołaniem agencji powinny się zająć domy maklerskie i banki. Zmiany rozwiązań prawnych także powinny mieć źródło w tym sektorze.

— Rynek potrzebuje nowych inicjatyw. Jeśli będzie obrót, to będzie zarobek. Uczestnicy rynku muszą więc sami przedstawić odpowiednie rozwiązania i szukać dla nich wsparcia — uważa Andrzej Jakubiak.

— Idea jest ciekawa. Rynek obligacji to rynek bankowy. Do banków należy też większość domów maklerskich, więc jeśli będzie trzeba, to się dorzucimy. Każdy produkt trzeba jednak rozpatrywać z punktu

widzenia potrzeb rynkowych. Trzeba więc spytać inwestorów, czy lokalna agencja ratingowa jest im potrzebna, czy nie — komentuje Waldemar Markiewicz, prezes Izby Domów Maklerskich. Pomysł lokalnej agencji ratingowej afiliowanej przy GPW pojawił się już wiosną 2014 r. Prezesem giełdy był wówczas Adam Maciejewski. Nowy zarząd nie kwapi się do samodzielnego finansowania projektu.

— Nie możemy samodzielnie zajmować się ratingiem papierów, których obrót organizujemy, jesteśmy natomiast gotowi zostać mniejszościowym akcjonariuszem. Szukamy partnerów, proces jest mocno zaawansowany. W lipcu szefem rady agencji został Wiesław Thor, osoba związana ze środowiskiem bankowym — informuje Paweł Tamborski, prezes GPW.

…i natura rynku

Część finansistów upatruje przyczyn cherlawości rynku obligacji korporacyjnych głębiej niż w brakach prawno-infrastrukturalnych. — Słabość rynku wynika z tego, że banki chętniej pożyczały pieniądze, niż TFI kupowały obligacje korporacyjne. Poza tym firmy nie odkryły jeszcze uroków długu rozproszonego wśród wielu wierzycieli — twierdzi przedstawiciel dużego banku.

Dr hab. Marcin Dyl, prezes Izby Zarządzających Funduszami i Aktywami, przypomina, że spośród 108 funduszy dłużnych tylko 26 jest sprofilowanych na dług korporacyjny. Jego zdaniem, jest to pochodna płynności i w tym kontekście lokalna agencja ratingowa jest kwestią wtórną. — Co do zasady, fundusze wolą inwestować w obligacje o wysokiej płynności. Myślę, że przy dużych emisjach sytuacja wyglądałaby inaczej. Problem polega na tym, że na polskim rynku emisje obligacji są raczej małe — zaznacza Marcin Dyl.

Do pomysłu zmiany prawa, z myślą o przyciągnięciu na rodzimy rynek dużych polskich emitentów, podchodzi ostrożnie. — 1 lipca 2015 r. weszła w życie nowa ustawa o obligacjach. Jest za wcześnie, żeby oceniać, czy wprowadzone w niej zmiany przyniosą efekty, czy nie — twierdzi Marcin Dyl. © Ⓟ