Restrukturyzacja zobowiązań przedsiębiorstw to kolejne niepowodzenie Grzegorza Kołodki, ministra finansów. Do budżetu zamiast planowanych 623 mln zł wpłynie zaledwie 423 mln zł. Pierwotne plany zakładały natomiast przychody rzędu nawet 1,3 mld zł.
Ministerstwo Finansów poinformowało, że wnioski przedsiębiorców o oddłużenie zostały zaakceptowane na łączną kwotę 12 mld zł. Opłata restrukturyzacyjna wyniesie około 700 mln zł. Do budżetu państwa trafi ponad 420 mln zł z zaległości podatkowych i 3 mln zł z tytułu ceł. Pozostałe 300 mln trafi do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, Funduszu Pracy, Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Socjalnych oraz Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Przedstawiciele MF są zadowoleni z wykonania ustawy „O restrukturyzacji niektórych należności publicznoprawnych od przedsiębiorców”. Ich zdaniem, powodem do zadowolenia jest liczba wniosków, jakie wpłynęły do organów oddłużeniowych. Izby skarbowe otrzymały 60 673 tys. wniosków, izby celne — 767, NFOŚiGW — 37, a ZUS 56 887 tys. wniosków o umorzenie zaległości. Łącznie kwota oddłużeń sięga 12 mld zł, a opłata restrukturyzacyjna ma przynieść ponad 700 mln zł. Do budżetu państwa trafi około 420 mln zł. Ponad 90 proc. wszystkich oddłużonych przedsiębiorstw to małe i średnie firmy, duże podmioty złożyły zaledwie 348 wniosków.
— Do tej pory z opłaty restrukturyzacyjnej do budżetu wpłynęło ponad 22,5 mln zł. Pozostałą kwotę przedsiębiorcy będą wpłacać w ratach do końcach tego roku — powiedział Wiesław Ciesielski, wiceminister finansów.
Przedstawiciel resortu pochwalił się także sukcesem we wprowadzaniu premii podatkowej. Skorzystało z niej około 36,5 tys. podatników, a wysokość „zawieszonych” podatków oszacował na 5,1 mld zł.
— Restrukturyzacja i premia podatkowa objęła firmy zatrudniające około 350 tys. pracowników. Twierdzę, że pozwoliło to ochronić 350 tys. miejsc pracy — chwali się Wiesław Ciesielski.
Cyfry przedstawione przez resort finansów wyglądają bardzo zachęcająco. Należy jednak zderzyć je z szumnymi zapowiedziami z jesieni 2002 r. Pierwotnie wpływy z restrukturyzacji były szacowane na 1,324 mld zł i ta kwota została zapisana w projekcie budżetu na 2003 rok. Później okazało się, że są to wartości nierealne i minister finansów Grzegorz Kołodko zweryfikował swoje prognozy. Podczas debaty budżetowej zapewnił, że Skarb Państwa zostanie zasilony kwotą co najmniej 623,843 mln zł. Posłowie zaakceptowali autopoprawkę resortu finansów, a dziurę w budżecie, powstałą po klęsce restrukturyzacji i abolicji, załatał prezes NBP Leszek Balcerowicz wyższą wpłatą z zysku banku centralnego. Wczoraj okazało się jednak, że budżet zostanie zasilony zaledwie 423 mln zł. Mimo tak sporej różnicy względem zweryfikowanych szacunków resort finansów i tak jest zadowolony.
— Celem restrukturyzacji nie było zapełnienie państwowej kasy. Podstawowym jej celem była pomoc przedsiębiorstwom, stwo- rzenie im dogodnych warun- ków do funkcjonowania — podkreśla Irena Ożóg, wiceminister finansów.
Trudno zgodzić się z argumentacją wiceminister finansów. Gdyby rzeczywiście MF kierowało się tylko troską o kondycję przedsiębiorstw, pieniądze z restrukturyzacji nie zostałyby wpisane jako dochody do budżetu i natychmiast rozdysponowane. Powinny znaleźć się w nim jako środki rezerwowe, do wykorzystania dopiero w momencie ich faktycznego wpływu. Tymczasem zapisanie ich po stronie dochodowej budżetu spowodowało, że powstała dziura o wartości 200 mln zł. Resort finansów nie martwi się jednak tym faktem.
— Liczymy na większe wpływy podatkowe, niż zostało to zapisane w budżecie. Wniosą je właśnie te firmy, które skorzystały z restrukturyzacji — tłumaczy Irena Ożóg.
Kwestia ta podzieliła jednak analityków, którzy różnie oceniają możliwości oddłużonych firm.
— W budżecie nie ma pozycji, która szacowałaby wpływy do budżetu z tytułu podatków od zrestrukturyzowanych firm. Istnieje jednak szansa, że będzie to właśnie brakujące dziś 200 mln zł — mówi Janusz Jankowiak, główny ekonomista BRE Bank.
Pojawiają się jednak głosy przeciwne.
— Firmy i tak nie będą płacić regularnie podatków, a państwo nie ma instrumentów, aby je do tego zmusić. Jedynym zyskiem będzie zmniejszenie długu firm o wpłaconą opłatę restrukturyzacyjną — kontrargumentuje Richard Mbewe, główny ekonomista WGI.