Na głównym parkiecie warszawskiej giełdy pojawiło się w tym roku sześć nowych spółek, z czego całkiem nowa była tylko Żabka, bo pozostali debiutanci byli transferowiczami z małego rynku NewConnect.
Z parkietu zniknęło więcej firm, ściąganych przez nowych inwestorów strategicznych i finansowych (jak w przypadku Comarchu, TIM-u i STS-u) lub przez dotychczasowych głównych akcjonariuszy, którzy uznali, że życie poza giełdą będzie lepsze. Tak zrobił m.in. Sebastian Kulczyk, zdejmując z giełdy Ciech (obecnie Qemetica) i Wiesław Wojas, który wycofał z parkietu producenta butów. Tak zrobili też akcjonariusze oustourcingowej Grupy OEX, która po kilku próbach i długich procedurach formalnie straciła status spółki publicznej pod koniec listopada.
Dlaczego OEX pożegnał się z GPW?
- W ostatnich latach GPW przestała być dla OEX realnym źródłem kapitału na rozwój. Akcjonariusze uznali, że cele można będzie sprawniej zrealizować poza rynkiem regulowanym, biorąc pod uwagę charakter planowanych inwestycji, często długotrwałych i kapitałochłonnych. Przed nami inwestycje i trudno będzie pokazywać wzrosty kwartalnie, jak tego oczekuje inwestor giełdowy - tłumaczy Jerzy Motz, prezes i pośrednio znaczący akcjonariusz Grupy OEX.
Wzrost w planach
OEX to holding kontrolujący kilkanaście spółek z kilku branż. Najstarszą i fundamentalną działalnością, przynoszącą rok po roku stabilne przychody i zyski, jest prowadzenie punktów sprzedaży pod szyldami trzech operatorów sieci komórkowych - Orange'a, T-Mobile'a i Plusa. Ma ich ponad 360. Biznes ten przynosi ok. 250 mln zł przychodów rocznie.
W segmencie wsparcia sprzedaży kilka spółek z grupy świadczy usługi dla producentów dóbr szybkozbywalnych, elektroniki, leków itp., dostarczając siły sprzedażowe, pracowników rozstawiających produkty na półkach czy tzw. doradców klienta.
W ostatnich latach holding zainwestował też mocno w usługi dla e-handlu. To z jednej strony obsługa logistyczna, realizowana m.in. przy wykorzystaniu własnego magazynu, a z drugiej wsparcie w obsłudze klienta przy wykorzystaniu ponad tysiąca pracowników i rozwijanych wewnętrznie botów konwersacyjnych. Mocno inwestuje też w usługi związane z obsługą programów lojalnościowych.
W ubiegłym roku cały biznes przyniósł 741,5 mln zł przychodów, 80 mln zł EBITDA (zysku operacyjnego powiększonego o amortyzację) i 30,8 mln zł czystego zysku. W pierwszym półroczu grupa miała 391,6 mln zł przychodów (o 12,5 proc. więcej niż rok wcześniej), notując przy tym 44 mln zł EBITDA i 15 mln zł czystego zysku. Poza giełdą ma być sporo więcej.
- W tym roku zakładamy ponad 840 mln zł. Do 2030 r. OEX planuje podwoić je do ponad 1,6 mld zł. Krótkoterminowo chcemy wypracować przychody na poziomie 1 mld zł i mieć 100 mln zł EBITDA – zapowiada Jerzy Motz.
Giełdowe doświadczenie
OEX był notowany na giełdzie przez blisko dwie dekady, w tym przez pierwszą dekadę jako Tell (taką nazwę nosi spółka zależna, która prowadzi salony sprzedaży telekomów). W momencie opuszczania giełdy był wyceniany na prawie 370 mln zł.
- Akcjonariusz, który kupił akcje w momencie debiutu po 9,3 zł i sprzedał je w momencie wykupu po 54 zł oraz pobierał w tym czasie dywidendy, osiągnąłby średnioroczną stopę zwrotu na poziomie 8,1 proc. po uwzględnieniu inflacji – wylicza Jerzy Motz.
Po skupach akcji i wcześniejszych wezwaniach, prowadzonych przez głównych akcjonariuszy, płynność na giełdzie była bardzo niska. Przedstawiciel grupy wskazuje, że jej wycenie giełdowej nie służyła duża różnorodność biznesów działających w ramach holdingu. Dlatego jeśli w przyszłości mieliby wracać na giełdę, to raczej wprowadzając na nią którąś ze spółek zależnych.
- Nie wykluczamy powrotu na GPW, ale raczej myślimy o spółkach portfelowych, nad których wzrostem będziemy teraz pracować. To jest lepiej wyceniane przez rynek, ich odrębna działalność jest bardziej zrozumiała i porównywalna – mówi Jerzy Motz.
Giełda w ostatnich latach nie pomagała w pozyskiwaniu kapitału na rozwój, ale obecność na niej przynosiła pewne korzyści.
- Wymogi i oczekiwania związane z publicznym statusem OEX pozwoliły na ugruntowanie wysokich standardów w całej grupie kapitałowej, dzięki którym spółkom portfelowym łatwiej pozyskiwać kontrakty u dużych klientów. Dziś wiarygodność buduje jednak skala operacji poszczególnych spółek i referencje od klientów korporacyjnych, a mniej status spółki publicznej – mówi prezes grupy.
Zagraniczna wizja
W poprawie marż w kolejnych latach ma pomagać zwiększenie skali biznesu za granicą.
- Duzi klienci z Unii Europejskiej i USA będąc pod presją kosztową, chętniej outsourcują usługi związane z obsługą klienta oraz procesami back-office. Z perspektywy takich klientów jesteśmy bardziej optymalni kosztowo niż tradycyjni dostawcy, a nad outsourcerami z Dalekiego Wschodu mamy przewagę technologiczną i w związku z bliskością kulturową - uważa Jerzy Motz.
W zagranicznych klientów celuje m.in. zależna od OEX spółka Voice Contact Center (VCC), która już kilka lat temu zaczęła inwestować we wspomaganie konsultantów telefonicznych narzędziami AI. Opłaciło się.
- VCC weszło w ten obszar bardzo wcześnie. W 2019 r. przejęliśmy Primebot, czyli technologię oraz zespół ekspertów z tego obszaru. Kiedy nadeszła fala zainteresowania AI, my byliśmy już na to gotowi. Nie konkurujemy z big techami, nie tworzymy własnych modeli językowych, ale wiemy, jak je wykorzystać, np. w Allegro na dużą skalę działają nasze boty, a konsultantom w rozwiązywaniu spraw pomaga asystent AI, wytrenowany pod specyficzne potrzeby Allegro - mówi Jerzy Motz.
Grupa poza wzrostem organicznym ma na koncie kilka udanych akwizycji. Najbardziej udaną z już zakończonych rozpoczęła w 2015 r., gdy za 3,2 mln zł kupiła 51 proc. udziałów w spółce Divante zajmującej się doradztwem dla e-commerce i tworzeniem e-sklepów. Dokapitalizowała ją, wsparła w ekspansji zagranicznej i przekształciła w spory software house, a potem w grudniu 2021 r. sprzedała niemieckiemu inwestorowi Cloudflight, inkasując za swój pakiet prawie 90 mln zł z góry, a potem jeszcze więcej na mocy tzw. earn-outów.
- W VCC widzimy duży potencjał do wzrostu organicznego, ale będziemy chcieli również przejmować komplementarne spółki zagraniczne. Będziemy też szukali okazji do przejęć w Fulfillio [zajmującym się logistyką dla e-handlu – red.]. Szukamy dla niego m.in. spółek, które umożliwią geograficzną ekspansję – zapowiada Jerzy Motz.
Od początku 2023 r. na głównym rynku warszawskiej giełdy pojawiły się tylko dwie całkiem nowe firmy debiutujące po przeprowadzeniu IPO: Murapol pod koniec ubiegłego roku i Żabka w październiku. Reszta debiutantów to transfery z NewConnect.
- Rynek kapitałowy pomógł nam i wielu firmom w rozwoju i wejściu na wyższy poziom. Dalej w niego wierzymy, ale cały czas zderzamy się z realiami. Sam w rozmowach z innymi emitentami słyszę, że skala regulacji i związanych z nimi kosztów to jedna z głównych barier w kontekście obecności na giełdzie - narzekał kilka miesięcy temu Wojciech Kuśpik, prezes PTWP, jednego z tegorocznych transferowiczów.
Giełda odgrywa statystycznie coraz mniejszą rolę w polskiej gospodarce. W ciągu dekady stosunek kapitalizacji rynkowej do PKB spadł z 35 proc. w 2014 r. do 25 proc. na koniec ubiegłego roku. Władze GPW regularnie zapowiadają jednak podjęcie działań, które mają skutkować „wzrostem liczby firm pozyskujących kapitał przez giełdę". To hasło było też jednym z fundamentów ogłoszonych w listopadzie strategicznych kierunków rozwoju grupy kapitałowej GPW na lata 2025-27. Giełda chce w tym celu wspierać uproszczenie regulacji, łączyć potencjalnych emitentów z domami maklerskimi w ramach programu GPW IPO Bridge, powołać GPW IPO Academy dla spółek rozważających debiut, rewitalizować NewConnect czy też promować emisję obligacji na Catalyst w ramach GPW Catalyst Forum.