Wiele wskazuje, że w 2021 r. napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych do Polski osiągnął rekordowy poziom. Następuje wzmocnienie potencjału produkcyjnego szczególnie w przemyśle, czemu sprzyja skracanie łańcuchów dostaw po kryzysie pandemicznym. Głównym czynnikiem przyciągającym inwestorów jest wciąż połączenie relatywnie wysokiej wydajności pracowników z bardzo niskimi płacami. Pytanie brzmi, czy zamieszanie wokół kwestii sądownictwa nie odstrasza bardziej zaawansowanych technologicznie inwestorów.
Po 11 miesiącach napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych do Polski wyniósł 23,9 mld EUR. Te dane będą jeszcze wielokrotnie rewidowane w miarę napływu bardziej dokładnych informacji. Na wykresie prezentuję dane po trzech kwartałach, ponieważ kwartalne są pełniejsze niż miesięczne. Natomiast rewizje raczej nie zmienią faktu, że był to rok rekordowy.
Napływ inwestycji w relacji do PKB po trzech kwartałach był najwyższy od 2007 r., co też utwierdza w przekonaniu, że miniony rok był wyjątkowo dobry.

Dużą część inwestycji, ok. 60 proc., stanowią reinwestowane zyski firm zagranicznych obecnych w Polsce. Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało mi się, że w wysokim napływie inwestycji może być widoczny efekt kumulowania gotówki na kontach zagranicznych firm, co liczy się jako inwestycja zagraniczna. Jednak informacje na temat aktywności firm w strefach ekonomicznych oraz dane na temat eksportu i produkcji wskazują, że następuje wzrost realnego potencjału produkcyjnego.
Produkcja przemysłowa w Polsce znajduje się obecnie na poziomie 21 proc. wyższym niż przed dwoma laty, czyli tuż przed wybuchem pandemii. Średni wzrost dla krajów UE wyniósł w tym czasie zaledwie 1 proc. Eksport towarów z Polski w tym okresie wzrósł o 13 proc. (na podstawie danych nominalnych w EUR), podczas gdy średnio w UE było to 3,7 proc. Wzrost w Polsce musiał wynikać z rosnących mocy wytwórczych, a te w dużej mierze są powiększane przez firmy zagraniczne.
Trudno powiedzieć, czy wzrost inwestycji zagranicznych był w jakiejś mierze wywołany przez kryzys pandemiczny, czy też jest to po prostu kontynuacja pozytywnych trendów z przeszłości. Poszlaki wskazują jednak, że pandemia mogła napływ inwestycji wzmocnić. W wielu branżach mówi się skracaniu łańcuchów dostaw i przenoszeniu części zamówień do Polski i Europy Środkowej przez firmy z Europy Zachodniej. Dyrektor w jednej z dużych polskich fabryk powiedział mi niedawno: nie wypada mówić o tym głośno, ale my na tej pandemii skorzystaliśmy, bo nasi klienci dywersyfikują dostawy.
Dla firm zachodnich Polska wciąż jest bardzo atrakcyjna pod względem płacowym. W 2020 r. godzina pracy w Polsce kosztowała średnio 11 EUR, podczas gdy w UE było to 29 EUR, a w strefie euro 32 EUR. Wprawdzie płace rosną w Polsce bardzo szybko, ale jednocześnie kurs euro do złotego się umacnia, co mityguje nieco efekt wzrostu płac. Ponadto różnica wciąż jest na tyle duża, że musi minąć wiele lat, zanim kalkulacja inwestorów ulegnie zmianie.
Można postawić pytanie, czy nie polegamy nadmiernie na niskich płacach? Czy nie uzależnia nas to za bardzo od niskokosztowego modelu produkcji? O ile dla firm przemysłowych produkujących relatywnie standardowe towary liczą się przede wszystkim koszty pracy, o tyle dla firm technologicznych, inwestujących w badania i rozwój, ważniejsze jest otoczenie instytucjonalne, pewność prawa, dostępność ośrodków badawczych i wysoko wykwalifikowanej kadry. Jeżeli budujemy przewagi konkurencyjne na niskich kosztach pracy, to możemy tracić zdolności budowania przewag w innych obszarach.
Niedawno na problem z przyciąganiem inwestorów zwrócił uwagę Paweł Przewięźlikowski, prezes Ryvu, jednej z największych firm biotechnologicznych w kraju. Powiedział w „Pulsie Biznesu”: „Na razie nasz akcjonariat to w ponad 95 proc. polski kapitał, a chcielibyśmy, żeby ten pociąg napędzały też zagraniczne lokomotywy. Dla funduszy amerykańskich, a także brytyjskich czy szwajcarskich, przeszkodą jest jednak relatywnie niska płynność akcji, która nie pozwala na zajęcie większej pozycji. Mamy nadzieję, że w 2022 r. na globalnych rynkach poprawi się nastawienie do spółek biotechnologicznych i powróci naruszona ostatnio pewność ochrony interesów zagranicznych inwestorów w Polsce”.
Niedobrze by było, gdyby bieżące sukcesy w przyciąganiu inwestycji zamykały nam oczy na głębsze rysy w polskim modelu rozwojowym. Bo te rysy mogą kiedyś eksplodować.