Od styczniowego szczytu indeks giełd z krajów rozwijających się MSCI EM stracił 15,5 proc., trzykrotnie więcej od analogicznego wskaźnika akcji z gospodarek dojrzałych. Zbiegło się to z obawami przed dalszym zaostrzaniem polityki Fedu oraz pogłębieniem napięć w polityce handlowej (to czynniki, które zdaniem specjalistów w większym stopniu powinny szkodzić właśnie spółkom z rynków wschodzących). Jednak zdaniem Andy’ego Kapyrina, szefa działu analiz w RegentAtlantic, taki negatywny wpływ ograniczyłby się w znacznej mierze do krótkiego terminu, a na giełdach krajów rozwijających się warto już teraz zacząć szukać okazji do zakupów.
- Koniunktura na rynkach wschodzących jest trudna do przewidywania, ponieważ wpływa na nią wiele czynników, które znajdują się poza ich kontrolą. Najważniejszym z nich są napięcia handlowe. Większość inwestorów obawia się, że wybuch wojny handlowej obróciłby się na niekorzyść rynków wschodzących – przyznawał Andy Kapyrin w wywiadzie na antenie telewizji Bloomberg.
Jego zdaniem perspektywy flagowych spółek z rynków wschodzących są znacznie lepsze od perspektyw samych gospodarek, a są one notowane ze znacznym dyskontem wobec podobnych spółek z rynków dojrzałych. Specjalista zaznaczył także, że w perspektywie kolejnych kwartałów jest spokojny o wyniki spółek w skali globu, podczas gdy inflacja powinna zaskakiwać na plus, a to tendencje równoważące negatywny wpływ, jaki na rynki akcji wywierają obawy przed wojną handlową.
