Oni nie potrafią mnożyć kapitału

Magdalena Graniszewska
opublikowano: 2008-06-05 00:00

Specjaliści widzą nieudolność zarządów, spółki tłumaczą się giełdową dekoniunkturą.

Niektórzy debiutanci są dziś warci mniej, niż dostali od inwestorów

Specjaliści widzą nieudolność zarządów, spółki tłumaczą się giełdową dekoniunkturą.

Giełdowa dekoniunktura mocno dała się we znaki zeszłorocznym debiutantom. Tak mocno, że wycena rynkowa niektórych z nich spadła do poziomu zbliżonego do wartości emisji sprzed kilku miesięcy. Trudno uwierzyć? A jednak.

Porównaliśmy dzisiejszą kapitalizację wszystkich spó-łek, które od początku ubiegłego roku pojawiły się na głównym parkiecie GPW, z wartością emisji, które firmy przeprowadziły przy okazji oferty publicznej.

Nieudolne zarządy

Efekty są zaskakujące. Trzy spółki — TelForceOne, Krakchemia i Prima Moda — są warte mniej, niż zebrały wtedy od inwestorów. Kolejnych pięć — Procad, Makarony Polskie, MOJ, GF Premium i Quantum Software — zbliża się do tego poziomu. To oznacza, że te firmy są dziś warte w przybliżeniu zaledwie tyle, za ile jeszcze niedawno sprzedawały małą część kapitału (z reguły 20-40 proc.). A przecież wszystkie wzięły od inwestorów pieniądze na rozwój, który miał prowadzić do wzrostu ich wartości.

— W przypadku dobrze zarządzanej spółki to nie powinno mieć miejsca. Oznacza to bowiem, że inwestorzy postrzegają firmę bardzo negatywnie. Uważają, że albo realizowane przez nią inwestycje są nietrafione, albo gotówki uzyskanej z emisji w kasie już nie ma, bo została zmarnowana. Świadczy to w jakimś stopniu o nieudolności zarządu. Oczywiście istotną rolę może grać tu gorsza koniunktura gospodarcza i giełdowa, która często uniemożliwia realizowanie strategii — komentuje Jarosław Niedzielewski, zarządzający z DWS Polska TFI.

Okazja do przejęcia

Zdaniem specjalistów, niska wycena może przyciągnąć uwagę inwestorów.

— Jeśli spółka jest notowana poniżej wartości niedawnej emisji akcji, może stać się wygodnym celem do przejęcia. Pod warunkiem jednak że ma rozproszony akcjonariat, a pieniądze nie były wydane — zauważa Konrad Łapiński, zarządzający ze Skarbca.

Podobnego zdania jest Rafał Jańczyk, dyrektor ds. inwestycji w Commercial Union.

— Pamiętajmy jednak, że przy takiej analizie od wartości rynkowej firmy należy odjąć bieżące zobowiązania. To pokaże, czy jej wycena jest atrakcyjna — dodaje Rafał Jańczyk.

Tymczasem Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI, przestrzega, że nawet jeśli spółka nie zrealizowała jeszcze celów emisyjnych, nie można się spodziewać, że pieniądze z oferty po prostu leżą na jej koncie.

— Gotówka z emisji jest bardzo często wykorzystywana do spłaty kredytów — przypomina prezes Quercusa.

Winna dekoniunktura

Firmy zaciekle się bronią.

— Wydaliśmy już około 14 mln zł z zeszłorocznej oferty. Zostało nam jeszcze około 6 mln zł, które pracują na siebie. Nasze inwestycje mają charakter długoterminowy i ich skutki zobaczymy za 2-3 lata. Nasi akcjonariusze to wiedzą, nie jesteśmy przecież spółką spekulacyjną — wyjaśnia Jarosław Kempa, odpowiedzialny za relacje inwestorskie w MOJ.

Atak odpiera też Krakchemia.

— Wystarczy, żeby inwestorzy spojrzeli na nasz kapitał własny. Po nim widać, jak dobrą okazją inwestycyjną jest teraz Krakchemia. Spadek notowań to po prostu wynik mizernej koniunktury na giełdzie, która dotyka przede wszystkim małe i średnie spółki — mówi Sebastian Dulewicz, dyrektor finansowy spółki.

Podobnie tłumaczą się Makarony Polskie.

— Faktycznie nie ułożyło nam się najlepiej. Trudna sytuacja na giełdzie nałożyła się na nietypową sytuację w naszym biznesie, wynikającą ze znaczącego wzrostu cen mąki. Cele emisyjne realizujemy jednak zgodnie z planem, a to sprawia, że mamy dobre perspektywy — zapewnia prezes Paweł Nowakowski.

Wniosek: albo rynek niesłusznie karze spółki, albo ich inwestycje były nietrafione.

Prima moda

Wartość

emisji

14,4

mln zł

Kapitalizacja (3.06.2008)

13,95

mln zł

Z zeszłorocznej emisji obuwniczej spółce zostało jeszcze około 6,5 mln zł. Resztę wydała na systemy informatyczne, lifting salonów, kampanię reklamową i, oczywiście, otwarcie nowych punktów sprzedaży. W rozwój sieci będzie zresztą nadal inwestować — na to pójdą pozostałe pieniądze z oferty. Zdaniem prezesa Dariusza Plesiaka, na notowaniach spółki odbija się dekoniunktura giełdowa. Inwestorzy nie doceniają po prostu potencjału realizowanego przez firmę programu inwestycyjnego. Nie chcą czekać, wolą natychmiast widzieć efekty finansowe, a tych na razie nie ma. Wyniki z pierwszego kwartału nie zachwyciły, ale — jak zapewnia prezes — drugi kwartał powinien już zadowolić akcjonariuszy.

Krakchemia

Wartość

emisji

35

mln zł

Kapitalizacja (3.06.2008)

34,5

mln zł

W trakcie poprzednich wakacji dystrybutor wyrobów chemicznych sprzedał 5 mln akcji po 7 zł. Uzyskał w ten sposób 35 mln zł, a to mniej więcej tyle, ile ostatnio wynosi wartość rynkowa całego przedsiębiorstwa.

Krakchemia w trakcie oferty deklarowała, że uzyskane pieniądze chce przeznaczyć na akwizycje, dzięki którym skonsoliduje sektor dystrybucji granulatów tworzyw sztucznych. W okolicy emisji firma informowała o przejęciu za 11,5 mln zł spółki Maximex. Jej rozliczenie mogło już zostać zrealizowane z pieniędzy, które wpłynęły po sprzedaży akcji. Teraz Krakchemia czeka na kolejną akwizycję, chce kupić od skarbu państwa spółkę o rocznych obrotach rzędu kilkadziesiąt mln zł. Negocjacje mogą jednak potrwać kilka miesięcy. Krakchemia poprawi wyniki, ale bez rewelacji. Główny akcjonariusz — giełdowa Alma — deklarował niedawno, że poniżej ceny emisyjnej papierów sprzedawać nie będzie

Wartość

emisji

62,5

mln zł

Kapitalizacja (3.06.2008)

36,58

mln zł

TelForceOne (TFO) w marcu ubiegłego roku zwróciło się do inwestorów po pieniądze na przejęcia, rozwój sieci dystrybucji oraz przejęcie czeskiej firmy CPA, działającej w tej samej branży (sprzedaż akcesoriów do telefonów komórkowych). Na ten ostatni cel przeznaczono 15,64 mln zł. Dziś zarząd zapewnia, że CPA ma dobre wyniki finansowe i rozwija się stabilnie. Znacznie gorszą decyzją była inwestycja w rozwój sieci sprzedaży Teletorium. Z emisji przeznaczono na ten cel 9,8 mln zł, a kolejne 35 mln zł — na szeroko pojętą rozbudowę sieci dystrybucji. W sumie TFO wydało 20 mln zł od inwestorów na feralną spółkę zależną. Szybko okazało się, że Teletorium nie przynosi oczekiwanych wyników, a informacja ta w połączeniu z raportem kwartalnym spowodowała, że kurs TFO stracił kilkadziesiąt procent.

Kłopotliwe wtórne emisje

Wtórne emisje nie zawsze przekładają się na wzrost wartości spółek. Potwierdzają to przypadki Rafametu, Sanwilu, Ponaru czy Hutmenu.

Nie tylko debiutanci mają trudności z pomnożeniem pieniędzy, które powierzyli im inwestorzy (patrz tekst obok). To samo dotyczy giełdowych spółek, które przeprowadzały niedawno wtórne emisje akcji. Łatwo znaleźć przypadki firm, których wycena rynkowa nie odbiega znacząco od wartości akcji, które parę miesięcy temu wypuściły na rynek.

Popatrzmy, przykładowo, na Sanwil. W zeszłorocznej emisji z prawem poboru inwestorzy powierzyli mu 52 mln zł, z przeznaczeniem przede wszystkim na przejęcia. Na razie jednak do żadnego nie doszło. A gotówka, jak zapewnia zarząd, czeka ulokowana m.in. w obligacjach. To oznacza, że producent sztucznych skór może być łakomym kąskiem dla potencjalnego przejmującego. Jego kapitalizacja wynosi bowiem zaledwie 80 mln zł.

Ciekawym przypadkiem jest też Rafamet. Producent obrabiarek przeprowadził emisję w drugiej połowie zeszłego roku, uzyskując z niej 43 mln zł. Tymczasem obecna kapitalizacja firmy to zaledwie około 60 mln zł. Gotówki nie ma już jednak w firmie. Spółka zaczęła już spłacać część kredytów, planuje też inwestycje w maszyny.

Warto też spojrzeć na Ponar. Z zeszłorocznej sprzedaży akcji spółka uzyskała 170 mln zł, a sama warta jest dziś tylko nieco ponad 140 mln zł. Podobnie prezentuje się Hutmen, który w zeszłym roku dostał z rynku około 170 mln zł. Dziś wyceniany jest na 125 mln zł

Magdalena

Graniszewska