OPEC na chwilę zatrzymał hossę na ropie

Mikołaj Śmiłowski
opublikowano: 2021-07-19 17:06

Decyzja OPEC+ o stopniowym zwiększaniu produkcji ropy, motywowana dążeniem do stanu podaży sprzed pandemii, negatywnie wpłynęła na kurs surowca

Przeczytaj i dowiedz się:

  • jakie ustalenia zapadły na posiedzeniu OPEC+,
  • jak zareagowała na nie cena ropy,
  • jakie będą skutki decyzji w średnim terminie,
  • jaki jest kluczowy czynnik dla koniunktury na rynku ropy.

Od II kwartału ubiegłego roku, kiedy przymierze producentów ropy naftowej zdecydowało się ograniczyć produkcję o około 10 proc., by dostosować podaż do pandemicznego popytu, cena baryłki stopniowo pięła się w górę.

W kwietniu tego roku kurs wynosił już ponad 65 USD, kiedy OPEC+ zaprezentował plany na kolejne trzy miesiące, obejmujący stopniowe zwiększanie produkcji. Na początku lipca 2021 r. rozpoczęto obrady dotyczące planów na okres od sierpnia do października. Pojawiły się jednak tarcia w ramach kartelu, a na pierwszy plan wysunęły się nieporozumienia między Arabią Saudyjską a Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi. Powodem sporu było żądanie ZEA dotyczące wyższych limitów produkcyjnych.

Brak zgody między dwoma kluczowymi członkami spowodował spadek ceny baryłki o około 3 USD. Mimo krótkiego odbicia, cena spadła ponownie po pojawieniu się pierwszych plotek na temat zakończenia sporu oraz szczegółów porozumienia.

Wynikiem kompromisu było zwiększenie produkcji ropy przez ZEA do 3,5 mln baryłek dziennie, obowiązujące jednak dopiero od maja 2022 r. Jest to poziom o 300 tys. baryłek niższy od pierwotnie zakładanego przez przedstawicieli emiratów.

Kluczowym postanowieniem obrad jest jednak zwiększenie miesięcznej produkcji o 400 tys. baryłek dziennie, począwszy od sierpnia. Warto również wspomnieć o decyzji przedłużenia czasu obowiązywania porozumienia OPEC+ do końca przyszłego roku.

Cena ropy spadła o 2 proc. w ciągu trzech godzin od ogłoszenia postanowień grupy, a przecena rozpędziła się później do 6 proc. w ślad za ogólnym pogorszeniem nastrojów na rynkach finansowych.

Chwilowa wyprzedaż

Spadek ceny spowodowany był głównie obawą przed nadmierną podażą surowca, jednak zdaniem analityków, limity produkcji pozostają zbyt małe, aby nawet dorównać nadal rosnącemu popytowi na ropę naftową.

Ed Morse, analityk Citigroup uważa, że 400 tys. baryłek dziennie to zdecydowanie za mało przy stale rosnącym popycie na surowiec. Damien Courvalin, analityk z banku Goldman Sachs również jest zdania, iż limity produkcyjne są na tyle małe, że utrzymają deficyt surowca na rynku.

- W krótkim okresie kurs zacznie słabnąć w związku z wyprzedażą pozycji inwestorów obawiających się nadmiernej produkcji. Rynek nadal jest jednak nienasycony, więc spadek powinien być krótkotrwały - dodaje Daniel Hynes z ANZ Banking Group, cytowany przez agencję Bloomberg.

Vandana Hari, twórca Vanda Insights uważa, że porozumienie państw w ramach OPEC+ nie tylko pokazuje ich jedność, ale także zdolność do monitorowania i kontrolowania rynku, tak aby nie narażać go na nawet minimalne zagrożenie nadmiernej podaży ropy.

Popyt na surowiec mimo wzrostu nadal jest niższy od tego sprzed pandemii. Zdaniem specjalistów spowodowane jest to ciągłymi obawami o niekontrolowane rozprzestrzenianie się koronawirusa, szczególnie biorąc pod uwagę żniwo, jakie zbiera wariant Delta.

- Skoro wiemy na jakim poziomie będzie rosnąć podaż, wszystkie oczy skierowane będą teraz na popyt. Porozumienie OPEC+ zostało zawarte w przekonaniu, że zapomnimy o pandemii wraz z końcem 2022 r. Wieści o rosnącej liczbie zakażeń wirusem Delta będą jednak kreować wygląd rynku przez pewien czas - mówi Will Sungchil Yun, analityk VI Investment.

Prognoza dla rynku

Większość obserwatorów rynku zgodna jest co do tego, iż należy zwiększać podaż ropy, aby ta w efekcie osiągnęła poziom równy popytowi na surowiec. Różne są jednak opinie na temat optymalnych rozmiarów zwiększonej produkcji.

Zarówno OPEC, jak i amerykańskie organizacje IEA oraz USEIA przewidują, iż podaż ropy będzie rosnąć najpóźniej do końca 2022 r., a popyt wzrośnie do poziomu sprzed pandemii, by wkrótce osiągnąć rekordowy poziom.

Brak jednak zgody co do sposobu osiągnięcia tych celów.

OPEC oraz IEA przewidują sezonowy spadek popytu na początku 2022 r., natomiast USEIA uważa, że nadal odbudowująca się po pandemii gospodarka zniweluje wszelkie czynniki zwykle wpływające na popyt na ropę w pierwszych miesiącach roku.

W związku z tym podzielone są również zdania odnośnie konkretnego terminu zatrzymania wzrostu limitów produkcji ropy i powrotu stabilności podaży. Najbardziej byczo nastawiona USEIA wskazuje II kwartał 2022 r. jako okres, w którym wzrost podaży zostanie wstrzymany. OPEC uważa, że stanie się to w III kwartale, a najbardziej zachowawcza IEA że w ostatnim kwartale tego roku.

Trzy organizacjep rzewidują, iż wzrost popytu wkrótce zwolni i osiągnie stan sprzed 2020 r. Sam popyt globalnie ma utrzymywać się na stałym poziomie, natomiast lokalnie IEA przewiduje spadek konsumpcji w państwach rozwiniętych, w tym w Europie, już w IV kwartale 2022 r.

Trzy pytania do...
Pandemia ma kluczowy wpływ na rynek
Dorota Sierakowska
analityk DM BOŚ
Pandemia ma kluczowy wpływ na rynek

Które decyzje podjęte przez OPEC+ w kwestii porozumienia naftowego uważa Pani za najbardziej istotne dla inwestorów?

Istotny jest sam fakt, że kraje OPEC+ doszły do porozumienia, ponieważ po fiasku rozmów na początku lipca nie było to oczywiste. Duże znaczenie ma też informacja o przedłużeniu czasu obowiązywania porozumienia do końca 2022 r., zamiast dotychczas planowanego końca kwietnia 2022 r. To pokazuje, że państwa zrzeszone w OPEC+ są zdeterminowane, by czuwać nad podażą ropy naftowej jeszcze przez dłuższy czas i uniknąć scenariusza niekontrolowanego spadku notowań tego surowca - lub na tyle dużego wzrostu, który hamowałby popyt na paliwa. Tymczasem sama wielkość limitów produkcji dla kolejnych miesięcy nie miała aż tak dużego znaczenia, bo OPEC+, zgodnie z oczekiwaniami, stawia na spokojne, stopniowe wycofywanie się z wcześniejszych dużych cięć produkcji ropy naftowej.

Jakie czynniki będą mieć wpływ na kurs ropy w nadchodzących miesiącach?

Największe znaczenie dla notowań ropy naftowej nadal powinny mieć informacje związane z pandemią. Obecnie kluczowe są przede wszystkim obawy o powrót covidowych restrykcji, powiązanych z szybko rozprzestrzeniającym się wariantem Delta. O ile na razie kraje Europy oraz Stany Zjednoczone stawiają na poluzowanie obostrzeń, o tyle kolejna fala pandemii mogłaby doprowadzić do konieczności zrobienia kroku wstecz. Duże zainteresowanie budzi też sytuacja w Azji, gdzie restrykcje zostały utrzymane lub są rozszerzane. Pandemia ma kluczowy wpływ na ceny ropy naftowej przede wszystkim ze względu na powiązanie restrykcji z popytem na paliwa.

Na kiedy przewiduje Pani wzrost popytu na ropę naftową do poziomu sprzed pandemii?

Wiele zależy od tego, jak świat poradzi sobie z kolejną falą pandemii. Największe znaczenie dla globalnego popytu mają restrykcje (lub ich brak) dotyczące przemieszczania się, podróżowania. O ile latem sytuacja w Europie oraz Ameryce Północnej trochę się poprawiła, to nie wiadomo, czy nie jest to jedynie przejściowe. Z kolei w Azji nadal daleko jest do powrotu popytu na ropę do poziomów sprzed pandemii. Realistyczne scenariusze zakładają powrót popytu na ropę do poziomów sprzed pandemii najprędzej w 2023 r., aczkolwiek trudno o dokładną prognozę w obliczu mało przewidywalnego czynnika, którym jest pandemia.

Rozmawiał: Mikołaj Śmiłowski