Operator integruje systemy IT

Mariusz Zielke
opublikowano: 2003-03-03 00:00

Narodowy operator od lat należy do najlepszych klientów firm IT, kupował dużo, nie żałował pieniędzy. Na środkach z portfela operatora wyrosła niejedna informatyczna potęga. Dziś tepsa nie jest już tak rozrzutna, liczy każdy grosz, twardo negocjuje ceny.

Inwestycyjna ruletka

Środki, które TP SA przeznaczała i wciąż przeznacza na IT, mogą zawrócić w głowie. Według trzyletniej strategii ogłoszonej przez zarząd na początku 2002 r., spółka przeznaczy na samą informatykę 2,6 mld zł oraz ponad 9 mld zł na infrastrukturę sieci i transmisję danych. W sumie biznesplan zakłada prawie 13 mld zł inwestycji. To jednak nic przy prognozach poprzednich władz teleoperatora, który szacował wydatki na lata 2001-03 na... 27 mld zł. W połowie 2001 r. nakłady przycięto do maksymalnie 23 mld zł, jednak dopiero nowy zarząd postanowił zrobić bardziej stanowczy ruch i ograniczył je o połowę. W czasie hossy internetowej, w 2000 i na początku 2001 r. przekrzykiwanie się w wielkości środków przeznaczanych na rozwój było na porządku dziennym. Potem wręcz odwrotnie. Nawet nowa — już nie tak rozrzutna — strategia była weryfikowana.

— Po każdym kwartale spółka korygowała w dół plan wydatków. Z ostatnich deklaracji wynika, że w całym 2002 r. inwestycje nie przekroczyły 5 mld zł i nie przekroczą tej kwoty również w najbliższych latach. Zarząd zapowiadał, że wydatki będą racjonalizowane — komentuje Anna Hess, analityk CDM Pekao.

Ruch z cięciem wydatków nikogo nie zdziwił. W połowie 2001 r. relacje sektora finansowego z branżą telekomunikacyjną uległy znacznemu ochłodzeniu. Inwestorzy finansowi zdali sobie sprawę, że nakłady na telekomunikację mogą się nie zwrócić.

— Potem przyszły afery księgowe w USA i czas rozliczeń spółek z ich zadłużenia. Widząc ogromne długi największych telekomów, bankierzy zażądali natychmiastowych planów naprawy finansów — mówi inny analityk.

I tak niemal wszyscy operatorzy zaczęli wyprzedawać niepotrzebne aktywa, redukować zatrudnienie, ograniczać inwestycje.

Magia liczb

W zgodnej opinii analityków, takie oczyszczenie było sektorowi potrzebne i uzdrawiające. Gdyby nie nastąpiło opamiętanie w szastaniu pieniędzmi, wcześniej czy później doszłoby do krachu w całej branży. Ograniczenie ogólnych inwestycji szybko przeniosło się w TP także na informatykę.

Wielkie przetargi i projekty IT szacowane na grube miliony zł, które zaplanowano na 2001 r., zostały albo unieważnione, albo ograniczone i podzielone na etapy. Operator zatrudnił nowego dyrektora informatyki, Waldemara Ziomka, który przykręcił kurek z pieniędzmi. Dla wielu dostawców usług dla operatora skończyły się czasy łatwego zarobku.

— Inwestujemy tylko w to, co przynosi, konkretne, wymierne zyski dla biznesu. Za każdym razem mierzymy zwrot z inwestycji. W tym roku zainwestujemy w IT około 700 mln zł. Realnie poziom naszych inwestycji będzie jednak malał. Pozostaną „porządki” — uporaliśmy się już z systemem billingowym, czeka nas jeszcze ERP i wdrażany teraz CRM — tłumaczy Waldemar Ziomek, szef departamentu informatyki TP.

Oficjalnie na temat informatyzacji w Telekomunikacji Polskiej usługodawcy IT nie chcą mówić.

— Chce pan, żebym stracił klienta? Nawet jeśli powiem coś dobrego, to komuś może się to nie spodobać i od razu mi się dostanie. TP jest zbyt strategicznym klientem, żeby można było pozwolić sobie na takie ryzyko — tłumaczą.

Zapewnieni o anonimowości wypowiedzi, często nie zostawiają suchej nitki na polityce spółki sprzed kilku lat. Skostniałe struktury, nieprzemyślane zakupy, decyzje podejmowane na gorąco, bez żadnej strategii. Efekt był taki, że tepsa miała całe mnóstwo systemów informatycznych, których nie potrzebowała, co przyznają sami jej pracownicy, a nawet zarząd. Marek Józefiak, od ponad roku prezes firmy, powiedział ostatnio dziennikarzom, że TP ma tyle systemów informatycznych, że mogłaby nimi obdzielić wszystkich operatorów telekomunikacyjnych w Polsce. I jeszcze pewnie by zostało.

— Decyzje o zakupach nie musiały być akceptowane przez centralę, w związku z tym sporo zleceń dokonywano na poziomie pionów czy departamentów. Często bywało, że za decyzją o zakupie nie szła żadna analiza kosztów czy potrzeb. Nierzadko dostawca mógł wcisnąć operatorowi co tylko chciał. Niektórych rozwiązań zupełnie nie używano — mówi jeden z pracowników TP.

— Po co na przykład kupiono 4 systemy billingowe zamiast od razu zainwestować w jeden i go rozwijać? — pyta inny z naszych rozmówców.

Opamiętanie

W opinii naszych rozmówców, wiele zmieniło się na lepsze. O nowym dyrektorze, Waldemarze Ziomku, jeden z dostawców technologii mówi: Uporządkował sporo rzeczy, szczególnie w strukturze wewnętrznej. Wokół TP zawsze było dużo spółek-pijawek, teraz zostało tylko to, co jest naprawdę potrzebne. Podjęto parę pozytywnych decyzji strategicznych, zaczęto realizować projekty z głową. Co mogę zarzucić? Na pewno opóźnienia w terminach realizacji, wciąż niemiłosierne zwlekanie z uruchomieniem jakiegoś projektu, a potem nagła decyzja, zmuszająca dostawcę do olbrzymiego wysiłku. Po co, skoro można to robić bardziej planowo, a nie na hura?

— Kilka lat temu realizowane były projekty lokalne. Dziś wprowadzamy i realizujemy projekty ogólnokrajowe. Dokonujemy integracji systemów, co zabiera dużo czasu. Wydłużony proces decyzyjny dowodzi, że dokonujemy głębokich analiz opłacalności inwestycji — ripostuje dyrektor informatyki w TP.

W spółce znajduje zatrudnienie 400 informatyków na etatach, czyli tyle, co w sporej firmie informatycznej. Zatrudnionych przy obsłudze firmy i konsultantów ze strony usługodawców jest dużo więcej.

Ujednolicenie infrastruktury IT i centralizacja początkowo pochłoną spore środki, mają jednak w konsekwencji doprowadzić do ograniczenia wydatków i usprawnienia firmy.