(Depesza uzupełniona o dodatkowe informacje)
BRUKSELA (Reuters) - We wtorek przewodnicząca Unii Europejskiej Dania oraz Komisja Europejska ujawniły różnicę zdań w sprawie kosztów poszerzenia na dwa dni przed szczytem, który ma zakończyć negocjacje członkowskie z 10 krajami kandydackimi.
Przewodniczący Komisji, Romano Prodi poparł Polskę, Węgry, Czechy i Słowację, które domagają się korzystniejszych warunków finansowych poszerzenia. Jednak Dania podtrzymała swoje wcześniejsze zdanie, że Unia nie ma już więcej pieniędzy dla kandydatów.
Podczas posiedzenia we wtorek ministrowie spraw zagranicznych UE postanowili pozostawić kwestie finansowe poszerzenia do szczytu w Kopenhadze w czwartek i piątek. Poparli jednak resztę propozycji zaproponowanych przez Danię dotyczących między innymi limitów produkcji rolnej.
"Myślę, że jeżeli wydamy wszystkie te pieniądze (...) to nie będzie to złe rozwiązanie" - powiedział Prodi w wywiadzie dla duńskiego radia DR.
Tym samym przewodniczący Komisji poparł argumenty krajów kandydackich, które zwracają uwagę, że ustalenia finansowe w sprawie poszerzenia w 1999 roku zakładają o dwa miliardy euro więcej niż 40,5 miliarda euro przewidziane obecnie na lata 2004-2006.
Jednak francuscy dyplomaci kwestionują te liczby. Według nich w ustaleniach z 1999 roku przewidziano, że od stycznia 2004 roku nowe kraje członkowskie zaczną płacić składkę do unijnego budżetu. Obecnie UE przewiduje, że poszerzenie dokona się w maju 2004.
"Zostało tylko 500 milionów euro (oprócz 40,5 miliarda)" - powiedział jeden z francuskich dyplomatów.
PROŚBY O PIENIĄDZE W artykule opublikowanym we wtorek przez dziennik Financial Times premierzy Polski, Węgier, Czech i Słowacji wezwali kraje Europy Zachodniej do hojności wobec nowych państw członkowskich, aby historyczny proces zjednoczenia przebiegł bez animozji.
Wezwali kraje UE by wykazali się przywództwem "by otworzyć nowy horyzont zjednoczonej i przemienionej Europy".
Jednak duński premier, Anders Fogh Rasmussen, który będzie gospodarzem szczytu, powiedział podczas wizyty w Grecji, że kraje kandydackie powinny przestać domagać się większych pieniędzy.
"(W imieniu przywódców UE) chciałbym jasno powiedzieć, że są pewne ograniczenia. Nie ma już więcej pieniędzy" - powiedział premier Danii w Atenach, która była ostatnim postojem podczas jego podróży po unijnych stolicach.
Płatnicy netto do unijnego budżetu, w tym Niemcy, są szczególnie niechętni przeznaczeniu większych środków finansowych na poszerzenie. Rząd w Berlinie musi walczyć ze spowolnieniem gospodarczym, które doprowadziło do wzrostu bezrobocia oraz ograniczyć wydatki budżetowe.
Dotychczas trzy kraje kandydackie - Cypr, Słowacja i Estonia - wstępnie zakończyły negocjacje członkowskie. Słowenia, Litwa i Łotwa są już bliskie porozumienia, podczas gdy Węgry i Czechy liczą na większe ustępstwa w sprawach rolnictwa.
Jednak UE jest nadal daleka od porozumienia z Polską oraz, w mniejszym stopniu, z Maltą, która domaga się zwolnienia od podatku VAT żywności i lekarstw.
W poniedziałek Dania publicznie ostrzegła Polskę, że może nie zakończyć negocjacji podczas szczytu w Kopenhadze, ponieważ negocjatorzy przedstawili listę około 20 niezałatwionych spraw.
NADZIEJE POLAKÓW
Jednak we wtorek główny polski negocjator - Jan Truszczyński zdawał się być spokojny przed spotkaniem rządu w Warszawie, na którym ustalone ma zostać ostateczne stanowisko negocjacyjne.
"Intencją polskiego rządu jest zakończenie negocjacji w Kopenhadze. Nie jestem pewien czy dojdzie do tego w piątek rano, w południe czy wieczorem lub nawet wcześnie rano w sobotę. Jestem jednak przekonany, że osiągniemy racjonalny i możliwy do zaakceptowania przez obie strony kompromis" - powiedział Truszczyński w Brukseli.
Z równym optymizmem wypowiadał się premier Węgier, Peter Medgyessy, który spotkał się we wtorek w Sztokholmie z premierem Szwecji - Goranem Perssonem.
"Wszyscy muszą wygrać w tych negocjacjach" - powiedział dziennikarzom Medgyessy.
Polska domaga się wyższych limitów produkcji rolnej, dopłat bezpośrednich oraz pieniędzy, które pozwolą krajowi łatwiej znieść trudy wejścia do Unii w 2004 roku.
Dobre informacje dla kandydatów napłynęły z Londynu.
Wielka Brytania zapowiedziała, że już od pierwszego dnia członkostwa otworzy swój rynek pracy dla obywateli z nowych państw członkowskich. Niemcy i Austria zagwarantowały sobie siedmioletni okres przejściowy.
"Obywatele nowych państw członkowskich powinni cieszyć się tymi samymi prawami, co Brytyjczycy, Francuzi, Niemcy i inni obywatele Unii Europejskiej" - powiedział minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii, Jack Straw.
"To bardzo pozytywna decyzja, powinniśmy traktować ją jako ważny i symboliczny gest" - powiedział premier Leszek Miller.
((Reuters Serwis Polski, tel +48 22 653 9700, fax +48 22 653 9780, [email protected]))