
Nagrody A’Design Award nieformalnie są nazywane Oscarami dizajnu. Znaleźć się wśród laureatów to jakby stanąć wśród najwybitniejszych gwiazd dziesiątej muzy. W tym architektonicznym i wzorniczym konkursie wybierane są projekty łączące niebanalne pomysły i innowacyjne rozwiązania, w tym technologiczne. Co roku w każdej dyscyplinie przyznawane są platynowe, złote, srebrne, brązowe i żelazne wyróżnienia. Laureatem Silver A’Design Award 2021 w kategorii Dobry Design Przestrzenny – projektowanie wnętrz został architekt Jan Sikora, profesor Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku i założyciel autorskiej pracowni Sikora Wnętrza, za spektakularną rewitalizację kuźni. To już kolejna międzynarodowa nagroda w dorobku tego polskiego architekta.
Autentycznie, ze szczyptą szaleństwa

Wyróżniony projekt to dwupoziomowy apartament pokazowy w zrewitalizowanym budynku starej kuźni położonym między innymi budynkami kompleksu Lofty na Pompach w Lesznie. Projekt powstał na zamówienie właściciela terenu – firmy ICC Real Estate, która rewitalizuje fabrykę. Inwestor zaplanował lofty jako mieszkania, na parterze są planowane usługi. Jan Sikora dostał zamówienie na projekt modelowego loftu, lecz poszedł krok dalej – postanowił, że będzie to modelowa przestrzeń industrialna nie tylko w Lesznie, lecz także w całej Polsce.
– Pomyślałem, że wciąż brakuje nam autentycznych przestrzeni loftowych, które powstają w poprzemysłowych obiektach – uważa architekt.

Przyznaje, że stworzenie loftu w nienaruszonych wnętrzach poprzemysłowych zawsze było jego zawodowym marzeniem. Potraktował zabytkową przestrzeń z dużym szacunkiem: zostawił to, co piękne, i dodał do tego swój styl, trochę zaszalał. W rezultacie powstała perełka: do autentycznej ceglanej konstrukcji i oryginalnych żeliwnych elementów z początku XX w., czyli pamiętających czasy, kiedy działała tu fabryka pomp, dodano stal i drewno, a także dekoracyjne akcenty, m.in. zaprojektowane przez architekta przesuwne drzwi ze stali i mlecznego szkła. Uwagę zwracają też meble i oświetlenie, np. miękka musztardowa sofa i kryształowy żyrandol.
W szybkim pociągu

Kuźnia w Lesznie to kolejny projekt Jana Sikory, o którym jest głośno. Architekt zdobył m.in. nagrodę za najpiękniejsze polskie wnętrze hotelowe (Hotel Number One), nagrodę architektoniczną „Polityki” oraz międzynarodową nagrodę za projekt Stacja Kultura w Rumi. Wygrał również konkurs na projekt hotelu na Islandii. Wiosną 2020 r. w jego pracowni powstał spekulatywny koncept kawiarni o wymownej nazwie Wuhan Cafe, przypominającej raczej laboratorium chemiczne, w której goście siedzą w zamkniętych sterylnych kabinach (dzięki czemu mogą zdjąć maski) i są obsługiwani przez personel w strojach ochronnych.
– Ten projekt dawał do myślenia, był trochę prowokacyjny i zarazem otworzył mi pole do współpracy z CSW Łaźnia i z tygodnikiem „Polityka”– mówi Jan Sikora.

Wspomina, że zawsze chciał dotknąć tego, co sobie wyobraził lub narysował. Czuł, że to jakiś szczególny rodzaj supermocy. Gdy był dzieckiem, wolał intrygi Pata i Mata z humorystycznej czeskiej bajki „Sąsiedzi” niż oczywistość Supermana.
– Pat i Mat byli dużo mniej usztywnieni niż amerykańscy bohaterowie. Mieli poczucie humoru. Podobnie Iron Man wydawał mi się ideałem: człowiek, który sam zbudował swoje supermoce dzięki kreatywności, pomysłom i otwartej głowie – opowiada architekt.

Zawsze fascynowały go technologia i przestrzeń. Potrafił całe tygodnie budować z Lego Technics. Wciąż umieszcza Lego w realizacjach. W dużym stopniu ukształtowały go czasy, w jakich dorastał, czyli „zrób to sam”, kiedy umiejętność majsterkowania i wzornictwo były przedmiotem zainteresowania wielu osób.
– Przestrzeń PRL była też przecież pokłosiem modernizmu – lepsza lub gorsza, ale zaprojektowana od A do Z, z wyraźnie obecnym modułem, jednostkami mieszkalnymi, ciekawie opracowanymi konceptami kiosków, przedszkoli itd. – wskazuje architekt, który mając niewiele ponad 20 lat, dostał najważniejsze krajowe wyróżnienie: nagrodę architektoniczną „Polityki” za jeden z pierwszych swoich projektów – Stację Kultura.
– To wyróżnienie dostało w Trójmieście jeszcze tylko Muzeum II Wojny Światowej wiele lat później – przypomina Jan Sikora.
Za tą nagrodą poszły kolejne, m.in. Bryła Roku i międzynarodowa nagroda Library Interior Design Award przyznana w USA.
– Skutek był taki, że otrzymałem tytuł doktora habilitowanego tuż po trzydziestce. Można dostać zadyszki, jak się patrzy na to z boku, ale tak się złożyło, że wsiadłem do szybkiego pociągu. Po prostu robiłem swoje, ale jak się potem okazało – na przyśpieszonych obrotach – ocenia Jan Sikora.
Na podobnych falach

Dość wcześnie zdał sobie sprawę, że nagrody to jedno, a budowa w pełni profesjonalnego biura to zupełnie co innego. Przyszły więc trudne lata nauki zarządzania i sprawdzania różnych pomysłów na pracownię.
Obecnie jego biuro – pracownię Sikora Wnętrza w Gdańsku – tworzy około dziesięciu specjalistów, z którymi architekt realizuje równolegle około 30 projektów w Polsce i innych krajach.
– Ważna jest też dla mnie praca w ASP w Gdańsku, gdzie prowadzę Pracownię Przestrzeni Publicznych – wspólnie z Pauliną Borysik i Tymonem Maćkowiakiem rozwijamy m.in. projekty dla Centralnego Portu Komunikacyjnego i dla właściciela Ulicy Elektryków w Gdańsku – najgorętszego miejsca imprezowego w Trójmieście. Razem ze studentami pracujemy nad koncepcją designu spekulatywnego – bazując na aktualnych trendach, tworzymy futurystyczne wizje tego miejsca za 15 lat – wylicza wizjoner.
Jakie były najważniejsze momenty w jego życiu?
– Poznanie żony. Wniosła do myślenia o pracowni głęboką i długofalową perspektywę, co warto robić, a co może lepiej sobie odpuścić. Do dziś gra główną rolę przy podejmowaniu wszelkich strategicznych decyzji, jest nieocenionym doradcą, buduje ze mną pracownię – podkreśla Jan Sikora.

W swojej pracy postawił również na jakość i oryginalność projektów.
– Nie jest to łatwe ani oczywiste w czasach powielania obrazków z Instagrama. W czasach hegemonii wzroku zdecydowanie zbyt wiele pomysłów powstaje na zasadzie kopiuj-wklej – uważa architekt.
Mówi, ze specjalizuje się w realizacjach dla ludzi, którzy szukają fine diningu w projektowaniu – dla ludzi z wrażliwym podniebieniem. Im bardziej ktoś jest otwarty na ciekawy styl i dobre wzornictwo, tym lepiej.
– Staramy się unikać banału i nudy w swoich realizacjach i przyjmujemy zlecenia, w których inwestor nadaje na podobnych falach – mówi architekt.
Swój styl określa jako eksperymentalne i odważne zestawienie form.
– Ma być dynamicznie, ma być innowacja – coś jak połączenie Quentina Tarantino, Jackie Chana i Królika Bugsa w świecie „Alicji w Krainie Czarów” – śmieje się Jan Sikora.
Ulubione wyzwania to nieoczywiste miejsca: stare dworce, budynki poprzemysłowe, a także intrygujący inwestorzy.
– Robimy teraz temat w Warszawie dla osoby z pierwszych stron gazet – przygoda jak z dobrego filmu – mówi architekt, który jednocześnie liczy, że najciekawsze prace ciągle są przed nim.
Marzy mu się seria projektów komentujących rzeczywistość, którym bliżej do sztuki niż myślenia w kategoriach usługowych. Przekonuje, że to dobry czas na niebanalne projekty.
– Z jednej strony dużo się buduje, z drugiej – świadomość jakości jest coraz większa. Mam też wrażenie, że społeczeństwo się bogaci, więc coraz częściej słyszę na początku współpracy: budżet bez ograniczeń. Później różnie z tym bywa, ale ważne, że na początku są dobre chęci – uśmiecha się.
Mimo wszystko uważa, że teraz jest łatwiej.
– Operując w segmencie dla bardziej wymagającego klienta, mamy niewiele tematów łatwych i nudnych. Easy is boring, więc szkoda czasu na banał – konkluduje architekt.