Obniżenie perspektywy ratingu (oceny wiarygodności kredytowej) oznacza, że rośnie prawdopodobieństwo zredukowania ratingu w ciągu roku, dwóch lat. Fakt, że taką decyzję podjęły dwie agencje, wzmacnia jeszcze to ryzyko. W piątek wieczorem perspektywę obniżył Moody’s, a dwa tygodnie wcześniej Fitch. Powodem jest znaczne podniesienie ścieżki deficytu fiskalnego oraz wskaźników długu publicznego. Agencje oczekiwały dotychczas, zgodnie z zapowiedziami rządu, że wskaźnik długu publicznego będzie utrzymywany w pobliżu 60 proc. PKB. Tymczasem według nowego planu budżetowego już w przyszłym roku ma wzrosnąć do 66 proc.
Rating Polski w agencji Moody’s jest ustalony na A2 dla zadłużenia w walutach zagranicznych, co oznacza szósty poziom od szczytu w skali zawierającej łącznie 21 stopni. W pozostałych dwóch największych agencjach ta ocena jest o jeden szczebel niżej.
Piątkowa decyzja Moody’s była oczekiwana przez inwestorów, więc sama w sobie nie powinna wywołać istotnych negatywnych reakcji kursu złotego czy notowań obligacji. Na rynku były obawy, że od razu zostanie ścięty rating, więc dla niektórych może ona nawet stanowić miłą niespodziankę.
Rynek od dawna dostrzega pogorszenie sytuacji fiskalnej kraju. Nie jest to dobrze widoczne gołym okiem w notowaniach waluty i obligacji, ale można to zauważyć w bardziej subtelnych wskaźnikach ryzyka. Jednym z nich jest spread asset-swap, który pokazuje różnicę między rentownością obligacji a stopą swapową IRS. Ten spread w istocie pozwala zobaczyć, o ile rentowność obligacji jest wyższa od średniej oczekiwanej stopy procentowej banku centralnego w danym okresie. I tak na przykład rentowność 10-letnich obligacji polskiego rządu denominowanych w złotych wynosi obecnie 5,5 proc., a 10-letni IRS 4,5 proc. Różnica wynosi 1 pkt proc. i jest bliska wieloletniego szczytu. Na początku kadencji rządu wynosiła 0,4 pkt proc., czyli mniej więcej tyle, ile średnio po 2010 r.
Jest to jednak wskaźnik obserwowany tylko przez profesjonalnych inwestorów. Można powiedzieć, że reakcja rynku jest widoczna pod mikroskopem. Większej przeceny waluty i obligacji nie ma. Przed mocniejszą reakcją na pogorszenie perspektyw fiskalnych Polskę chroni fakt, że nie wyróżnia się pod tym względem na świecie. W wielu krajach dochodzi do wzrostu wskaźników długu publicznego i pogorszenia perspektywy lub ratingu. Kilka dni temu Fitch zredukował rating Francji, w maju Moody’s obniżył notę dla Stanów Zjednoczonych. Na razie mocno trzyma się najwyższy rating Niemiec, ale tam też planowane są wielkie emisje obligacji. Dług publiczny rośnie wszędzie, m.in. w reakcji na rosnące zagrożenie militarne oraz pogłębiające się podziały polityczne (konflikt polityczny sprzyja zadłużeniu).
Polsce pomaga też to, że notuje wysoki na tle Unii Europejskiej wzrost gospodarczy i niski deficyt na rachunku obrotów bieżących. Te dwa wskaźniki mają istotne znaczenie dla oceny bezpieczeństwa finansowego kraju.
Natomiast zmiany perspektywy ratingu na pewno będą dla rządu i prezydenta ważnym sygnałem. Jest to lekki prztyczek w nos dla kraju, który szczyci się wielkimi sukcesami w zakresie trwałości i stabilności wzrostu gospodarczego. Zmiana perspektywy przez agencje ratingowe przypomina, że ryzyko związane z dużymi wydatkami zbrojeniowymi i głębokim konfliktem politycznym stopniowo rośnie. Coraz większe są koszty obsługi długu w relacji do PKB. Przykład dzisiejszych Węgier, które właściwie przestały się rozwijać, czy Rumunii, która notuje niższą dynamikę PKB niż w przeszłości, pokazują, że gdy kraj zostaje zmuszony do szybkiego cięcia deficytu, dynamika gospodarki może bardzo szybko się obniżyć. Dlatego lepiej do takiej sytuacji nie dopuścić, nie dać się postawić pod ścianą przez rynek. Lepiej stopniowo stabilizować deficyt, pokazując wiarygodną ścieżkę, niż potem ciąć go w sposób szkodliwy dla gospodarki.
W sierpniu prezydent zapowiedział, że będzie wetował propozycje podwyżek podatków. Dotyczyło to wtedy akcyzy na alkohol i opłaty cukrowej. Ministerstwo Finansów przedstawia jednak nowe projekty – ostatnio poinformowało o planowanej likwidacji różnych ulg podatkowych, co ma dać budżetowi 7 mld zł dodatkowych dochodów (ok. 0,15 proc. PKB). Cały czas niejasna jest też reakcja prezydenta na planowaną podwyżkę podatków dla banków, która ma przynieść ok. 6 mld zł. Ostatnie decyzje agencji ratingowych zwiększają prawdopodobieństwo, że między resortem finansów a prezydentem znajdzie się jakaś cienka nić porozumienia. Lepiej to zrobić powoli dziś, niż na gwałt w przyszłości.
