Po 70 latach zbierania malin, borówek, truskawek i innych owoców miękkich firma W B Chambers & Son, określająca się jako jeden z największych ich producentów na Wyspach, ucieka przed brexitem do Polski — donosi Reuters. Na razie zainwestowała w plantacje nad Wisłą, żeby zabezpieczyć się przed potencjalnymi taryfami celnymi z powodu wyjścia z UE i problemów z sezonową siłą roboczą bez likwidacji brytyjskiego biznesu. Jest jednak gotowa i na taką decyzję, jeśli sytuacja będzie tego wymagać.

Bez pracowników
Już w tym roku pojawił się problem ze znalezieniem pracowników, po tym jak funt słabł z powodu brexitu — skarży się w rozmowie z dziennikarzem Reutersa Tim Chambers. Wcześniej rokrocznie funkcjonowała u niego „lista oczekujących”. Dlatego w tym roku założył plantację malin nad Wisłą. Reuters przywołuje dane The National Farmers’ Union, z których wynika, że od początku roku do maja na brytyjskie farmy przybyło 17 proc. mniej pracowników sezonowych, co oznaczało, że w maju pozostało 1,5 tys. wolnych sezonowych miejsc pracy w ogrodnictwie z ponad 9,4 tys., na które zgłoszono zapotrzebowanie.
— Eksplozja produkcji owoców jagodowych w tamtym rejonie nastąpiła po tym, jak m.in. Polacy weszli do UE i zaczęli masowo wyjeżdżać do pracy na Wyspach. Wcześniej plantatorom brakowało rąk do pracy, więc nie byli w stanie się rozwijać. Większy odwrót i rozwój produkcji w Polsce są bardzo realne, ale na razie tego mocniej w branży nie widać. Spodziewam się więc, że obecnie to analizy i przymiarki, a jeszcze nie przenosiny na wielką skalę — mówi Andrzej Andziak, prezes Stowarzyszenia Plantatorów Truskawki (SPT).
Bożena Nosecka, ekspert Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, przyznaje, że o zagranicznych inwestycjach, m.in. brytyjskich, w borówkę amerykańską i maliny słychać było już przed brexitem.
— Teraz trend może przybrać na sile. Poza ewentualnymi barierami celnymi i samym dostępem do pracowników sezonowych znaczenie mają oczywiście koszty pracy, cena owoców i popyt na nie. W przypadku borówki prognozy mówią o wzroście rynku, a ceny utrzymują się na dobrym poziomie. Maliny
też miały ostatnio kilka lat z korzystnymi światowymi cenami, bo albo brakowało ich u nas, albo u Serbów. Do tego dochodzą niższe koszty pracy w Polsce. Te wszystkie czynniki przyciągają kolejnych graczy — twierdzi Bożena Nosecka.
— Brytyjskie plantacje borówki są w Polsce od lat, ale na razie nie widzimy większego poruszenia. To jednak branża, w której od pomysłu na założenie biznesu do sprzedaży owoców mijają co najmniej dwa lata, więc będziemy w stanie dostrzec ewentualne zmiany w produkcji za jakiś czas — dodaje Dominika Kozarzewska, prezes Grupy Producentów Owoców Polskie Jagody.
Z polskich drzewek
Andrzej Andziak przypomina, że to właśnie brak pracowników ograniczył biznes pieczarkarski w Holandii i pozwolił Polsce stać się największym producentem tych grzybów.
— My mamy pracowników sezonowych, ale tu też widać dużo zagrożeń. Zdecydowaną większość z nich stanowią Ukraińcy, którzy częściej wyjeżdżają na Zachód i poszukują innych prac — dodaje szef SPT. Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP, zauważa, że dalsze przenosiny produkcji na Wschód już widać.
— Coraz częściej słychać o inwestycjach polskich producentów owoców jagodowych i szkółkarzy na Ukrainie, która ma w tym zakresie zliberalizowany obrót z UE. W tym roku mamy sygnały o dużym imporcie malin z Ukrainy, widać też było sporo czereśni z tamtego kierunku — pochodzących z polskich drzewek, a mówi się o kolejnych nasadzeniach — dodaje Mirosław Maliszewski.
Spożywcze brexitowe przetasowania
Wyjście z UE, które niszczy nie rolniczy, ale przetwórczy biznes, wypominali już swoim politykom związkowcy. W tym roku przeniesienie produkcji tamtejszych kultowych wafli w czekoladzie Blue Riband do Polski zapowiedziało Nestle. Zdaniem związkowców, to tylko „wierzchołek brexitowej góry lodowej”, a decyzje o reorganizacji podjęło niedawno także alkoholowe Diageo, które zastąpi brytyjską fabrykę zakładami we Włoszech i Stanach Zjednoczonych. Natomiast jesienią zeszłego roku irlandzccy producenci pieczarek alarmowali, że słaby z powodu brexitu brytyjski funt (a od brytyjskiego rynku byli uzależnieni) zmusza ich do zwolnień grupowych i zamawiania grzybów... z Polski.