W rozpisanych na maj wyborach do Parlamentu Europejskiego (PE) większym zagrożeniem od wyniku populistów może okazać się obojętność elektoratu — ocenia agencja Bloomberg.
Od pierwszych bezpośrednich wyborów do PE sprzed blisko 40 lat frekwencja w nich stale spada — w 2014 r. udział w nich wzięło 43 proc. uprawnionych, o 19 punktów procentowych mniej niż w 1979 r. Dzieje się tak nawet pomimo systematycznie rosnącego zakresu prerogatyw PE, który obecnie odpowiada za zagadnienia rozciągające się od bonusów menedżerów banków i norm emisji spalin w motoryzacji po nominacje na najwyższe unijne stanowiska. O ile do ostatnich wyborów tendencje frekwencyjne nie niepokoiły brukselskich urzędników aż tak bardzo, o tyle wiele zmieniła w tej kwestii decyzja Brytyjczyków o wyjściu z Unii Europejskiej (UE) oraz wzrost popularności sił eurosceptycznych i populistycznych. Aby odwrócić niekorzystne tendencje, PE ruszył z akcją profrekwencyjną.