Pekao nie ma zamiaru przepłacać za przejęcie

Eugeniusz TwarógEugeniusz Twaróg
opublikowano: 2015-02-12 00:00

Bank czekał, aż portfele kredytowe ściągną na ziemię wyceny banków. I chyba się doczekał.

Kiedy w przeszłości Luigi Lovaglio, prezes Pekao, był pytany o przejęcie innego banku, podkreślał, że wyceny nie uwzględniają ryzyka portfeli kredytów frankowych. Jasno dawał do zrozumienia, że oczekiwania kupujących są za wysokie. Wczoraj, indagowany na okoliczność ewentualnego kupna Raiffeisen Polbanku, ujął to jeszcze jaśniej.

NADZÓR POWINIEN BYĆ NA TAK:
NADZÓR POWINIEN BYĆ NA TAK:
Luigi Lovaglio, prezes Pekao, uważa, że KNF nie powinna sprzeciwiać się ewentualnym planom zakupowym banku. — Mamy najwyższy wskaźnik kapitałowy — podkreśla prezes.
ARC

— To oczywiste, że portfel CHF odbija się na wycenie, co widać po zmniejszającej się kapitalizacji banków zaangażowanych w kredyty frankowe. Korelacja między ceną a portfelem frankowym jest oczywista w kontekście różnych propozycji rozwiązania tego problemu — powiedział Luigi Lovaglio.

Brakujące ogniwo

Raiffeisen Bank International zakomunikował w poniedziałek, że spodziewa się dostać za Raiffeisen Polbank cenę powyżej wartości księgowej.

— Obecnie bardzo trudno jest kupić, nie tylko w Polsce, bank powyżej wartości księgowej. Szczególnie Pekao nie jest skłonne płacić takiej ceny. Przejmowanie jakiegokolwiek banku powyżej wartości księgowej musi być częścią strategii. My nie mamy takiej potrzeby. To propozycja dla kogoś, kto wchodzi na rynek lub rośnie za wszelką cenę — stwierdził Luigi Lovaglio.

Poinformował również uważnie przeanalizuje ofertę sprzedawcy Raiffeisena, bo „taki jest obowiązek” banku tej wielkości. Decyzja zależy od ceny i warunków finansowania portfela frankowego.

— Wszystko musi być widziane w odpowiednim kontekście. W ciągu trzech lat powiększyliśmy bilans o 40 mld zł. To tak, jakbyśmy zbudowali 11. bank w Polsce — szacuje Luigi Lovaglio. Andrzej Powierża, analityk DM Citi Handlowego, uważa, że Pekao jest na tyle dużym, uniwersalnym bankiem, że może skonsolidować każdy nabytek. Z tym że każdy bank, poza czołówką, to mniejsze lub większe kopie Pekao. Z jednym wyjątkiem — BGŻ, który stanowi brakujące ogniwo w biznesie Włochów (segment agro). Zdaniem analityka, Pekao nie jest bez szans w staraniach o przejęcie Raiffeisena. Nawet mimo deklaracji nadzoru, który nie chce, by w konsolidacji sektora brali udział krajowi gracze.

— Na decyzje nadzoru może mieć wpływ opinia przewodniczącego KNF, że banki i akcjonariusze powinny ponieść koszty zmniejszania ryzyka systemowego generowanego przez portfel frankowy. Pekao jest relatywnie silnym inwestorem, który byłby w stanie wziąć na siebie ciężar rozwiązania tego problemu w przejętym banku — mówi Andrzej Powierża.

Dobra pozycja startowa

Przejęciami nie jest zainteresowany ING Bank Śląsk, bo — jak podkreśla zarząd — spółka jest skoncentrowana na wzroście organicznym. Prezes Małgorzata Kołakowska, prezentując wyniki za 2014 r., użyła we wtorek identycznego porównania jak prezes Lovaglio:

— W ostatnich czterech latach wzrost aktywów był tak duży, jakbyśmy zbudowali nowy bank — stwierdziła prezes Kołakowska.

W 2010 r. bank miał w bilansie aktywa o wartości 64,5 mld zł, na koniec 2014 r. — 99,8 mld zł. Andrzej Powierża zwraca uwagę, że tak jak Pekao był konsekwentny w realizacji strategii nieudzielania kredytów frankowych, nawet w czasach największej gorączki frankowej, tak ING wiernie trzymał się celu, jakim było gromadzenie depozytów, podczas gdy konkurenci prześcigali się w udzielaniu kredytów.

— Po globalnym kryzysie zbudował sobie bardzo dobrą pozycję startową. Bank ma z czego pożyczać i zaczął wyprzedzać rynek — mówi Andrzej Powierża.

Zwraca uwagę, że ING i Pekao idą łeb w łeb, jeśli chodzi o zdobywanie klientów, choć pierwszy jest skuteczniejszy. W 2014 r. Śląski przekonał do siebie 380 tys. osób, a Pekao 370 tys. Gdyby ta tendencja się utrzymała, za kilkanaście lat ING zrówna się z Pekao.

— Tylko że w tym czasie Pekao skonsoliduje pewnie trzy banki — żartuje Andrzej Powierża.