Koniec zaskakiwania rynku – obiecuje prezes Zbigniew Jagiełło
Bank szykuje mega euroemisję na kredyty hipoteczne. Ryzykowne? Za pięć lat będziemy w eurolandzie.
O PKO BP można dotąd było powiedzieć wszystko — tylko nie to, że jest nudnym bankiem. Oj, działo się tam przedostatnie lata. Przede wszystkim z powodu przesileń personalnych. Prezes Zbigniew Jagiełło deklaruje, że PKO BP będzie od teraz "nudnym, przewidywalnym bankiem". Oczywiście w sensie biznesowym.
— Niedobrze jest, gdy rynek jest zaskakiwany nadspodziewanie dobrymi, jak też złymi informacjami. Chcemy dostarczać dane, jakich można się po nas spodziewać — mówi prezes PKO BP.
Zbigniew Jagiełło uchylił się jednak od pytania, czy wynik banku za 2009 r. będzie zgodnym z przewidywaniami analityków. Szef PKO BP powiedział natomiast, że nie widzi przesłanek, by bank miał nie wypłacić dywidendy w granicach 40 proc. wyniku netto. Podział zysku zakładają zarówno strategia na lata 2010-12, jak i prospekt z jesiennej emisji.
— Jesteśmy w jakimś sensie związani podpisami złożonymi pod prospektem — mówi Zbigniew Jagiełło, tłumacząc zasadność wypłaty dywidendy.
Zastrzegł jednak, że żadnej decyzji zarządu w tej sprawie nie było.
We wspólnej walucie
Obecnie PKO BP pracuje nad emisją euroobligacji, które chciałby uplasować jeszcze w maju. Wiele zależy jednak od sytuacji rynkowej. Kiedy w grudniu PKO BP zaczął się przymierzać do emisji, nikt nie wiedział, że Grecja zdestabilizuje strefę euro. Zbigniew Jagiełło mówi, że bank ma dobre notowania i już dzisiaj mógłby dostać finansowanie po dobrej cenie. Euroemisję planował już poprzedni prezes Jerzy Pruski, lecz przyszedł kryzys. Zbigniew Jagiełło cel ma jasno określony.
— Pieniądze z emisji (0,75--1 mld EUR) chcemy przeznaczyć na sfinansowanie akcji kredytowej w euro — mówi szef banku.
Dzisiaj 99 proc. kredytów PKO BP udziela w złotych. Zarząd uważa jednak, że wobec perspektywy wejścia do strefy euro dobrze byłoby udostępnić klientom również finansowanie we wspólnej walucie. Bank zakłada, że w eurolandzie będziemy w 2015 r., zatem ryzyko pożyczania w obcej walucie ogranicza się do kilku lat. Z tego też punktu widzenia prezes PKO BP uważa, że najlepiej, by żywotność euroobligacji wynosiła 5 lat. Wówczas by spłacić dług, bank nie będzie musiał kupować już waluty.
— Pięcioletnie obligacje w przypadku tak dużego banku jak PKO BP, któremu raczej nie grozi obniżenie ratingu, wydają się rozsądnym sposobem finansowania kredytów hipotecznych — mówi Andrzej Powierża, analityk DM Banku Handlowego.
Uważa jednak, że oszukiwaniem się jest pogląd, że kredyty w euro są mniej ryzykowne niż kredyty we frankach szwajcarskich.
— W przypadku zadłużenia w euro największą niewiadomą jest kurs wymiany w momencie wchodzenia do strefy euro — mówi Andrzej Powierża.
Stopy w górę
Jest jeszcze inny powód wychodzenia z emisją euroobligacji. Bank w strategii zakłada, że w ERM2 znajdziemy się w 2012 r. i przewiduje w związku z tym zaostrzenie polityki fiskalnej w 2011 r. i zwyżki stopy referencyjnej do 6 proc. To z kolei wyhamuje sprzedaż złotowych kredytów hipotecznych. Tymczasem PKO BP nadal zamierza rozwijać ten biznes, w którym i tak bryluje. W ubiegłym roku średniomiesięczna sprzedaż wynosiła 867 mln zł. Drugi w kolejności bank udzielał kredytów za 313 mln zł.
Eugeniusz
Twaróg