Analitycy uważają, że wyniki przewoźnika się poprawią. Wpłyną na to głównie czynniki rynkowe.
Ponad 6 proc. straciły w piątek akcje PKP Cargo. W czwartek po sesji spółka przekazała komunikat o rezygnacji Macieja Libiszewskiego, prezesa, oraz Arkadiusza Olewnika, członka zarządu odpowiedzialnego za finanse. Analitycy niechętnie mówią o personaliach, ale dość powszechnie łączą piątkowe tąpnięcie notowań z dymisją menedżerów.



— Spadki można wiązać ze zmianami w zarządzie, ponieważ inwestorzy nie wiedzą, jak zmieni się strategia spółki. Po pierwszym, raczej chłodnym, przyjęciu ustępującego prezesa przez inwestorów, kurs stopniowo odbijał. Wynikało to z tego, że pozycja spółki odbudowała się w wolumenach, a relacje utrzymywane przez zarząd ze związkami zawodowymi skutkowały kompromisem między interesami pracowników oraz akcjonariuszy — mówi Dominik Niszcz z Raiffeisena.
Węglowe problemy
Mimo dobrej opinii o odchodzących menedżerach spadek kursu przewoźnika można rozpatrywać również w szerszym kontekście. Erozja wartości akcji zaczęła się już w połowie września 2017 r. Nawet bez zmian w zarządzie straciły jedną piątą wartości.
— Nie widzę fundamentalnych przyczyn, które uzasadniałyby aż tak istotny spadek kursu spółki, z jakim mieliśmy do czynienia w ciągu ostatnich kilku tygodni. Spowolnienie wzrostu w przewozach, począwszy od sierpnia w porównaniu z bardzo solidnymi dynamikami, które obserwowaliśmy w drugim kwartale, oraz kwestia AWT mogły mieć na to pewien wpływ, ale nie uzasadnia to aż takiej erozji — mówi Cezary Bernatek analityk Haitong Banku. Cezary Bernatek wycenia jedną akcję PKP Cargo na 70,45 zł. Zaznacza, że w swoim modelu założył gotówkowe rozliczenie opcji zakupu przez polską spółkę 20 proc. czeskiej AWT. Tak właśnie będzie. Z końcem września minął termin zawarcia z Minezitem porozumienia w sprawie utworzenia joint venture rozliczającego tę opcję bezgotówkowo. Dzień przed dymisją członków zarządu PKP Cargo otrzymało od Minezitu wezwanie do stawienia się u holenderskiego notariusza w czwartek 2 listopada w celu sfinalizowania transakcji. W jej wyniku PKP Cargo stanie się jedynym właścicielem czeskiego przewoźnika, ale będzie to kosztowało 27 mln EUR (114,8 mln zł). Problemy czeskich kopalni węgla powodują zaś, że AWT jest gorszym aktywem niż wtedy, gdy polska spółka kupowała większościowy pakiet AWT. Kwestię AWT jako jeden z powodów spadku kursu od połowy września postrzega Maciej Wardejn z Wood & Company.
— Drugą przyczyną przeceny jest to, że PKP Cargo nie wyrabia się z przewozami węgla w Polsce, bo przy obecnych zamknięciach torów — wynikających z remontów — ma za mało wagonów. W innych segmentach radzi sobie jednak dobrze. Nie zakładam radykalnej poprawy w segmencie przewozów węgla, ale dostrzegam duży wzrost pracy przewozowej w segmencie kruszyw, kontenerów, paliw i metali. PKP Cargo to zaś głównie koszty stałe. Zwiększenie przewozów automatycznie poprawia wyniki — tłumaczy Maciej Wardejn, który jedną akcję wycenia na 77 zł.
W dniu rezygnacji menedżerów PKP Cargo poinformowała,że po dziewięciu miesiącach 2017 r. jej udział rynkowy liczony masą towarową wzrósł o 1,3 proc. r/r, a pracą przewozową o 0,7 proc. Przewozy w ujęciu masy były o 12,0 proc. większe, a praca przewozowa o 9,8 proc. większa niż 2016 r. Wolumeny przewozów były także wyższe od tych z 2015 r.
Kupić czy nie kupić
Warto jednak zaznaczyć, że dymisje członków zarządu były nieszablonowo umotywowane. Jako ich przyczynę podano „wykorzystanie wszelkich możliwości osiągnięcia porozumienia” z przewodniczącym rady nadzorczej „w zakresie współpracy w realizacji narastających zadań przewozowych”. Dominik Niszcz, który jedną akcję PKP Cargo wycenia na 66 zł, rozszyfrowuje uzasadnienie dymisji jako spór o nakłady inwestycyjne na nowe wagony.
— Teraz mamy duże zapotrzebowanie, na co składa się kilka czynników — sezon przewozów węgla, rosnące przewozy kamienia na autostrady i jednocześnie duża liczba objazdów obniżająca średnią prędkość na torach. Z punktu widzenia inwestorów giełdowych większe inwestycje w tabor mogą rodzić niepewność, czy wszystkie wagony będą wykorzystywane po roku 2020, kiedy istotnie wzrośnie średnia prędkość na torach, co skokowo obniży zapotrzebowanie na flotę, a jednocześnie spadną wolumeny kamienia dowożonego na budowy dróg — tłumaczy Dominik Niszcz.
Podpis: Kamil Kosiński