Przewoźnik podejrzewa, że konkurenci jeżdżą lokomotywami, które sprzedał na złom. Sprawa trafiła do prokuratury.
PKP Cargo walczą z konkurentami wożącymi towary kolejowymi wrakami. Firma podejrzewa, że przedsiębiorstwa zajmujące się recyklingiem taboru sprzedawały innym przewoźnikom stare lokomotywy, które Cargo przeznaczyły na złom. Giełdowa spółka złożyła doniesienie do prokuratury. — Czyścimy kolej z patologii, eliminując nieprawidłowości wykryte w drodze profesjonalnie prowadzonych kontroli i audytów. Proceder przywracania do eksploatacji przeznaczonych na złom lokomotyw jest wielowymiarowy.

Z jednej strony lokomotywy przeznaczone na złom służą innym niż PKP Cargo przewoźnikom kolejowym, z drugiej zaś — ze względu na swój stan — stanowią z dużym prawdopodobieństwem zagrożenie dla ruchu kolejowego. Ciągle nie znamy skali tego procederu, dlatego niezwłocznie po wykryciu wszelkich nieprawidłowości oddajemy sprawę w ręce organów ścigania — podkreśla Adam Purwin, prezes PKP Cargo.
Intratny proceder…
Z informacji „PB” wynika, że dzięki liftingowi taboru firmy złomowe oraz konkurenci Cargo mogli sporo zarobić. Za nową lokomotywę jednosystemową, czyli mogącą poruszać się po polskich torach, trzeba zapłacić 12-15 mln zł. Tymczasem tona złomu pochodzącego z taboru kolejowego nie przekracza 2 tys. zł. Za pojazd ważący 120 ton na złomowisku można więc było zapłacić najwyżej 240 tys. zł.
Wystarczyło przeprowadzić drobny remont wartości na przykład 1 mln zł, by mieć lokomotywę wartą nie mniej niż 2 mln zł, mogącą jeździć jeszcze przez kilka lat. Dla wielu przedsiębiorców mogło to być opłacalne. Cargo woli jednak wykonywać gruntowne remonty, dzięki którym wydłuża żywotność pojazdów o 20-25 lat. Spółka podaje w komunikacie, że proceder wprowadzania na rynek był realizowany w latach 2010-13. W tym okresie przekazała na złom kilkaset pojazdów. Teraz liczy, że śledczy wykryją, ile z nich podlegało „procesowi odbudowy i ponownego dopuszczenia do ruchu”. Kluczowym jest słowo „dopuszczenia”.
Urząd Transportu Kolejowego (UTK), czyli rządowy regulator, nie odpowiedział na pytania „PB”, czy dopuszczał ponownie do eksploatacji pojazdy przekazane na złom przez PKP Cargo. Z naszych informacji wynika, że giełdowa spółka przekazując tabor do utylizacji, wnioskowała do UTK o kasowanie certyfikatów. Z rynkowych komentarzy wynika, że tabor po liftingu miał ponowną homologację, ale tezę tę zbadać muszą śledczy. Poruszanie się po torach nielegalnych lokomotyw nie świadczyłoby jednak najlepiejo sprawności działań UTK lub PKP Polskich Linii Kolejowych, zarządcy torów (jeśli wpuszczały na tory lokomotywy bez homologacji).
…pod lupą Brukseli
Eksperci wskazują jednak także na inny wątek sprawy.
Uważają, że donosząc do prokuratury, PKP Cargo strzelają sobie w kolano.
— PKP Cargo podały w komunikacie informację o tym, że w umowach zlecały fizyczne niszczenie elementów taboru, który przecież po rewitalizacji nadawał się do eksploatacji. De facto przyznały się więc do prowadzenia pozarynkowej walki z konkurencją. Walki bezskutecznej, bo tabor po naprawie i tak wrócił na rynek, a Cargo straciło pieniądze, sprzedając go jako złom, a nie pojazdy kolejowe — uważa Jakub Majewski, prezes Fundacji Pro Kolej, reprezentującej przedsiębiorców. Sprawą — na szerszą skalę — interesuje się Komisja Europejska.
„Dostęp do taboru kolejowego jest ważnym czynnikiem ograniczającym możliwość świadczenia przez nowe podmioty usług komercyjnych (…). W co najmniej 8 państwach członkowskich właścicielami taboru kolejowego są w dalszym ciągu głównie zasiedziałe przedsiębiorstwa kolejowe, które nie chcą lub nie są w stanie udostępnić go na atrakcyjnych warunkach komercyjnych nowym podmiotom.
W Niemczech i w Austrii podmioty zasiedziałe raczej złomują tabor, niż wystawiają go na sprzedaż” — czytamy w notatce Komisji Europejskiej ze stycznia 2013 r., dotyczącej przyszłości rynku kolejowego. Bruksela planuje wprowadzić tak zwany czwarty pakiet kolejowy, by ułatwić dostęp do rynku nowym podmiotom.
Podpis: Katarzyna Kapczyńska