Centralny Port Komunikacyjny (CPK) planuje budowę kolei dużych prędkości (KDP), która połączy Warszawę z lotniskiem w Baranowie, Łodzią, Wrocławiem i Poznaniem. To tzw. sieć Y, po której pociągi będą mogły jeździć do 350 km/h. Linia Łódź-Warszawa ma być gotowa w 2032 r., a dalsze odcinki do 2035 r.
Mogą po niej jeździć np. kupowane właśnie pociągi PKP Intercity. Piotr Malepszak, wiceminister infrastruktury, informuje, że zgodnie z obietnicą spółka, po niedawnym wyborze oferenta pociągów piętrowych, przystępuje do wyłonienia dostawcy pojazdów dużych prędkości.
- Dzięki temu spółka będzie gotowa nie tylko na obsłużenie linii Y, ale także na konkurencję na innych trasach – mówi Piotr Malepszak.
Jeden pociąg może kosztować ponad 120 mln zł
Janusz Malinowski, prezes PKP Intercity, informuje, że spółka zamierza kupić 20 pojazdów plus 35 w ramach opcji, przystosowanych do jazdy z prędkością do 350 km/h. Piotr Malepszak dodaje, że wartość zamówienia podstawowego jest szacowana na 2,5 mld zł, czyli ponad 120 mln zł za pojazd.
Zgodnie z prawem zamówień publicznych PKP Intercity na razie wysłały zapytanie do dziewięciu podmiotów i oczekują odpowiedzi do 24 października.
- 15 grudnia wyślemy natomiast zaproszenie do złożenia wniosków. Na ich weryfikację przewidujemy trzy miesiące – mówi Janusz Malinowski.
Z podmiotami, które ją przejdą, polski przewoźnik będzie prowadzić przez pięć miesięcy dialog, ustalając kwestie techniczne, a następnie potencjalni dostawcy złożą oferty cenowe. Pierwsze pojazdy mają być gotowe na 3032 r., a cała flota przed 2035.
Janusz Malinowski informuje, że oprócz zakupu pojazdów spółka oczekuje także budowy przez zwycięzcę postępowania centrum serwisowego i 30-letniego utrzymania pojazdów.
Polski przewoźnik przygotowuje się na międzynarodową konkurencję
Pociągi będą mogły także poruszać się po torach zagranicznych. PKP Intercity przewidują, że szybkie składy będą mieć homologację np. na rynki niemiecki, czeski, austriacki, belgijski i francuski. Równocześnie na krajowej sieci może pojawiać się coraz więcej przewoźników zagranicznych, bo po 2030 r. będzie obowiązywać tzw. czwarty pakiet kolejowy, zakładający liberalizację zasad dostępu do torów. Janusz Malinowski informuje, że spółka zdecydowała się na zakup pojazdów jeżdżących do 350 km/h właśnie po to, by jej oferta nie była gorsza od potencjalnych konkurentów, którzy mogą wjechać na nasze tory oraz rywalizować z nimi za granicą.
Polscy producenci mogą wziąć udział w dostawach
W Polsce od kilku lat trwa jednak dyskusja o tym, czy na naszych torach należy dopuszczać ruch pociągów jeżdżących z prędkością 350 km/h. Przeciwnicy uważają, że wyeliminuje to polskich producentów, takich jak Pesa czy Newag, z budowy szybkich składów. Proponują dopuszczenia na sieci Y pociągów jeżdżących 250 km/h, licząc, że ten poziom będzie osiągalny dla rodzimych firm. PB pisał już jednak, że Newag ma co do tego duże wątpliwości.
Piotr Malepszak zwraca uwagę, że obecnie polscy producenci nie są zdolni do produkowania pociągów jeżdżących 250 km/h. Przyznaje również, że dziś nie można zagwarantować, że pociągi rozpędzające się do 350 km/h będą w pełni budowane w Polsce. Zakłada jednak współpracę rodzimych i zagranicznych firm, dzięki której polscy producenci mogą zyskać dostęp do technologii i mieć znaczący udział w budowie szybkich składów.
Polscy producenci już mają zawarte porozumienia z zagranicznymi firmami – Pesa z baskijskim Talgo, a Newag z koreańskim Hyundai Rotem, którzy mogą im pomóc wejść na rynek high speed. Nie wiadomo jednak, czy tacy partnerzy spełnią wymagania PKP Intercity. Z informacji PB wynika, że polski przewoźnik skłania się do zakupu pojazdów od firm mających doświadczenie w eksploatacji składów na polskim rynku, co może utrudnić ekspansję Koreańczykom. Jako jeden z wariantów brane jest pod uwagę także zamówienie składów z tzw. rozłożonym napędem (silniki w wagonach), a nie scentralizowanym. Ten warunek natomiast może być trudny do spełnienia dla Talgo. Sprawa rozstrzygnie się w dialogu technicznym.