O zarzutach, które usłyszał Bartłomiej C., poinformowała w piątek w komunikacie Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu.
Zdaniem śledczych były wiceminister przekroczył swoje uprawnienia wynikające z umowy o zarządzanie zawartej z Instytutem i doprowadził Sieć Badawczą Łukasiewicz PORT do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w łącznej kwocie 4619,82 złotych, poprzez "wprowadzenie w błąd co do faktu wykorzystywania samochodu służbowego oraz przypisanej do tego pojazdu karty flotowej do celów służbowych, podczas gdy w rzeczywistości wykorzystywał je do celów prywatnych".
Jak wskazała prokuratura, Bartłomiej C. co najmniej ośmiokrotne zapłacił za paliwo flotową karta i wykorzystał je do celów prywatnych. Zapłacił też za płyn do spryskiwaczy, "działając w ten sposób na szkodę interesu publicznego".
Bartłomiej C. był przekonany, że może korzystać z auta do celów prywatnych
Bartłomiej C. w trakcie przesłuchania w charakterze podejrzanego nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Argumentował, że mimo złożonego podpisu na stosownym dokumencie faktycznie nie zapoznał się z zasadami korzystania z pojazdu służbowego i był przekonany, że może z niego korzystać w celach prywatnych.
Były wiceminister zaprzeczył, jakoby miał zamiar doprowadzenia pracodawcy do niekorzystnego rozporządzenia mieniem. Jednocześnie nie zaprzeczył faktowi korzystania z pojazdu i karty flotowej w celach prywatnych.
Bartłomiejowi C. może grozić od roku do 10 lat więzienia.
W związku z tą sprawa Bartłomiej C. 21 sierpnia złożył dymisję ze stanowiska wiceministra sprawiedliwości, które objął na początku lipca. Według ustaleń mediów samochodem służbowym z Instytutu PORT podróżował na rodzinne wakacje w Słowenii.