Korporacje przyznają, że PR i działania wizerunkowe to jedne z głównych przesłanek skłaniających je do podjęcia współpracy — w różnej formie — z technologicznymi start-upami. Wskazało tak aż 50 proc. spośród 23 międzynarodowych korporacji z oddziałami w Polsce i największych spółek z rodzimym kapitałem przebadanych przez Huge Thing, jednostkę z grupy inwestycyjnej SpeedUp wspierającą start-upy i łączącą je z dużymi przedsiębiorstwami. Partnerem raportu „Współpraca korporacji ze startupami” jest PFR Ventures.

„Słowo ‘innowacja’ jest na tyle trendy, że nie ma prezesa, który powiedziałby, że nie chce robić innowacji” — przyznał jeden z respondentów (w badaniu zachowana została ich anonimowość).
Przedsiębiorstwa wyczuwają światowy trend pozyskiwania technologii z rynku, ale czy w Polsce przekłada się to na realny zysk?
Na styku dwóch światów
Firmy zdały sobie sprawę z tego, jak w obecnych czasach istotny jest rozwój nowych technologii, zwłaszcza cyfrowych. Dostrzegły wielki potencjał sektora startupowego, ale dopiero teraz wchodzą z nimi w pierwsze kooperacje — indywidualnie, z zachętą publicznych programów czy korporacyjnych funduszy venture capital, często także dofinansowywanych grantami. Po drugiej stronie są start-upy, które częściej dopiero gonią za sukcesem niż go osiągają. Na styku korporacja-start-up brakuje więc biznesowej dojrzałości. Przedsiębiorstwa wiedzą natomiast, że dopływ „świeżej krwi” do organizacji — jak wskazuje raport — uzupełnia ofertę firmy, optymalizuje jej wewnętrzne procesy, pozytywnie wpływa na kulturę organizacji, wymusza ciągłe śledzenie technologicznych trendów na rynku i oczywiście ułatwia oraz przyspiesza kreowanie nowych rozwiązań.
Nie są jednak skłonne do częstego inwestowania w start-upy. Najczęściej korporacje decydują się na organizowanie eventów dla młodych firm (83 proc. wskazań), akceleratorów i inkubatorów przedsiębiorczości (58 proc.) lub dają im wsparcie własnych specjalistów (75 proc.). Tego rodzaju działania cechuje wizerunkowy sznyt. Na inwestycję zdecydowało się natomiast 33 proc. z przebadanych organizacji, a na przejęcie start-upu w ciągu ostatniego roku — 8 proc.
— Od blisko trzech lat obserwujemy boom na deklarowanie współpracy z start-upami przez duże spółki. Jest wokół nich wiele zapowiedzi, deklaracji i promocji. Często na koniec dnia okazuje się jednak, że tylko nieliczne są gotowe na realną współpracę z start-upami — zaznacza Monika Synoradzka, prezes Huge Thing.
W korporacyjnym układzie
Korporacje dopiero od niedawna mają własne, ustrukturyzowane komórki do spraw innowacyjności. W ponad 60 proc. przebadanych przez Huge Thing organizacjach tego typu jednostki powstały maksymalnie cztery lata temu, a spora część z nich nie ma nawet dwuletniego stażu. Blisko 80 proc. wszystkich firm zadeklarowało, że zatrudnia w nich mniej niż 10 osób, często są to jedno lub dwuosobowe zespoły. Duży plus: zdecydowana większość zespołów ds. innowacji ma poparcie ze strony zarządów firm.
— Minusem jest natomiast brak zaangażowania ze strony niższych szczebli w korporacjach. Poszczególne działy są już mniej chętne do wdrażania innowacji i wspierania takich procesów. Firmom brakuje też dopasowania procesów wewnętrznych do współpracy z tego rodzaju podmiotami — dodaje Monika Synoradzka.
„Zabiło nas to, że zajmowaliśmy się tym tylko we dwójkę, ale robiliśmy też inne rzeczy. Nie było rozdzielonego budżetu. Zabiła nas też biurokracja — ostatecznie start-up, który się rozwijał z nami, poszedł po paru latach gdzie indziej” — kwituje kolejny ankietowany. Schody pojawiają się ponadto na etapie wdrażania technologii.
„Mamy 280 aktywnych systemów. Jeśli start-up chce skutecznie integrować się w jakimś zakresie usług, to musi być w stanie podłączyć rozwiązanie naszym natywnym interfejsem… No i okazuje się, że my nie jesteśmy gotowi na to, żeby tak łatwo podłączyć te firmy, a one nie są gotowe na skalę wyzwania” — wskazuje przedstawiciel korporacji.
Inni wyłuszczają grzechy młodych przedsiębiorstw: „start-upy przychodziły nieprzygotowane na spotkania z klientami”, „jest fantastycznie, mają certyfikaty, dokumenty od prawników, a później zaglądasz w śrubki i lipa”.
Pieniądze wyłożone na stół
— Jedną z najbardziej popularnych pozamarketingowych form współpracy korporacji ze start-upami na świecie są fundusze „corporate venture capital”. Najwięksi gracze obejmują mniejszościowe pakiety w innowacyjnych przedsiębiorstwach — tym samym zyskują przegląd rynku i dostęp do najnowszych technologii. Swoje CVC posiada 40 proc. spółek z listy Fortune500. Taka formuła przyjmuje się też w Polsce — do programu, który rozwijamy w PFR razem z Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, dołączyły już Tauron i PGE, które przeznaczyły łącznie 130 mln zł na inwestycje. Drugie tyle dołożyliśmy my, a wkrótce pochwalimy się kolejnymi umowami — wylicza Małgorzata Walczak, dyrektor inwestycyjna w PFR Ventures.
Co sądzą o rozwoju CVC w Polsce ankietowani przez Huge Thing?
„Venture capital znajduje się w momencie, w którym private equity było w Polsce 10-15 lat temu. Mam nadzieję, że [sektor — przyp. red.] za 15 lat będzie 10 razy większy” — mówi przedstawiciel korporacji.
Inny o możliwość utworzenie funduszu w strukturach jego firmy: „Nie jesteśmy do tego przygotowani ani mentalnie, ani finansowo”.
60 proc. - tyle korporacji ankietowanych przez HugeThing w ciągu ostatniego roku zdecydowało się na współpracę z młodymi przedsiębiorcami za pośrednictwem programu akceleracyjnego. Wolą jednak pracować z firmami, które mają już chociażby prototyp technologii niż tylko rozpisany na papierze koncept.
OKIEM EKSPERTA
Nikniemy w skali świata
TOMASZ SWIEBODA, partner Inovo Venture Partners
Chociaż polski ekosystem nadgania zachodnie standardy, fundusze CVC pozostają daleko w tyle. W większości są to wehikuły korporacji państwowych, bardzo często z obszarów bankowości czy energetyki. Mimo że wyspecjalizowany know-how i odpowiednie kontakty w tych sektorach, to bardzo duża wartość na start, nie znamy wielu przykładów, w których wsparcie korporacji pomogło spółce w eks pansji i globalnym skalowaniu. Oczywiście w najbliższych latach może się to zmienić — jesteśmy na początku tego procesu. Korzyści we współpracy z CVC jest bez wątpienia wiele, natomiast zagrożenia są zbliżone do tych co w przypadku funduszy VC — jeśli trafimy na nieuczciwego partnera, zawsze istnieje ryzyko nadużyć z jego strony.