
Debiutowała z przytupem. Po wartej 45,7 mln zł ofercie publicznej w 2015 r. spółka Private Equity Managers (PEM) weszła na warszawską giełdę i od razu zaczęła rosnąć. W szczytowym momencie wehikuł, wydzielony z giełdowej grupy MCI i zajmujący się zarządzaniem aktywami funduszu, wyceniany był na 510 mln zł.
Teraz bez większego szumu kończy się ogłoszone przez MCI wezwanie na akcje PEM, w którym całą spółkę wyceniono na 60,4 mln zł. Do poniedziałku cena w wezwaniu była nawet niższa, a podniesiono ją o prawie 18 proc. dopiero po trwającym z przerwami cały dzień nadzwyczajnym walnym zgromadzeniu akcjonariuszy. Przedstawiciele MCI negocjowali w jego trakcie z Cezarym Smorszczewskim, który jako menedżer wprowadzał PEM na giełdę i choć pożegnał się z nią w 2016 r. – nadal jest znaczącym akcjonariuszem spółki.
- 13 stycznia spółka opublikowała szacunkowe wyniki finansowe za 2020 r. Implikują one cenę księgową za akcję równą nowej cenie w wezwaniu. Wzywający zdecydowali się wyjść naprzeciw oczekiwaniom mniejszościowych akcjonariuszy i zwiększyć premię za akcję w wezwaniu. Lista obecności na walnym zgromadzeniu, na której znalazło się jedynie kilku akcjonariuszy, pozwala twierdzić, że skala zainteresowania tym tematem była niewielka - mówi Ewa Ogryczak, wiceprezes MCI i PEM.
Zgoda buduje
Porządek obrad walnego, zwołanego na żądanie posiadającego 9,9 proc. akcji Cezarego Smorszczewskiego, zapowiadał burzliwą dyskusję. Były w nim m.in. punkty dotyczące sytuacji finansowej spółki, realizacji przez nią strategii, potencjalnych konfliktów interesów w ramach grupy i postępowania prokuratorskiego, prowadzonego w sprawie jednego z funduszy MCI.
Ostatecznie wszystkie zostały wykreślone z porządku obrad po tym, jak MCI zgodziło się podnieść cenę w wezwaniu i poprawić parytet wymiany akcji przy połączeniu PEM z MCI (z 91:100 do 1:1).
- Jako współzałożyciel PEM czułem się odpowiedzialny przed akcjonariuszami. Od początku mówiłem, że wezwanie jest dobrym pomysłem, pozwalającym na zakończenie inwestycji w spółkę, która nie była płynna, a jej wycena w ostatnich latach - zwłaszcza po moim odejściu - spadała. Na walnym priorytetem dla mnie było podniesienie ceny w wezwaniu i poprawa parytetu wymiany walorów PEM na akcje MCI - te cele udało się osiągnąć na drodze konsensusu. Wraz z zakończeniem wezwania na PEM kończę pewien rozdział swojego życia i zamykam tę pozycję poprzez konwersję na akcje MCI. To będzie dla mnie długoterminowa, pasywna inwestycja - mówi Cezary Smorszczewski.
Dla Cezarego Smorszczewskiego spadek wyceny walorów PEM w ostatnich latach jest nieco mniej dotkliwy niż dla inwestorów, którzy obejmowali akcje spółki w ofercie publicznej. Ale tylko nieco. Menedżer, podobnie jak inni ówcześni członkowie zespołu MCI, uczestniczył w procesie pre-IPO, który zrealizowano w trzech transzach od marca 2014 r. do stycznia 2015 r. W jego ramach akcje obejmowano po cenie od 57,61 do 89,96 zł. Od chwili debiutu PEM wypłacił też łącznie 32,31 zł dywidend na akcję.
Wśród inwestorów finansowych entuzjazmu dla podniesionej ceny w wezwaniu nie słychać.
- Jak rozumiem — w wyniku negocjacji między dwoma największymi akcjonariuszami cena uległa podwyższeniu o blisko 18 proc. i odpowiada wartości księgowej na koniec 2020 r. Nadal jest to poziom niski, jeśli weźmiemy pod uwagę historię notowań. Z drugiej jednak strony spółka nie ma przed sobą aż tak dobrych perspektyw, jak inne TFI notowane na GPW, i posiada dług netto, a nie gotówkę netto, jak inne giełdowe TFI - komentuje Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI.
Strategiczne niepowodzenie
Przedstawiciele PEM zapewniają, że odpowiedzi na pytania, które początkowo miały paść podczas poniedziałkowego walnego, zostały przygotowane i zostaną „w najbliższym czasie" udostępnione na stronach internetowych spółki. Na pytania „PB" o to, jak MCI z perspektywy czasu ocenia strategię PEM, jej realizację i wyraźny spadek wartości spółki, także odpowiedziano.
- Strategia PEM była bardzo jasna i od początku opierała się na kilku podstawowych założeniach, które obok wzrostu wartości posiadanych aktywów pochodzących od grupy MCI można sprowadzić do powiększania aktywów pod zarządzaniem poprzez aktywny fundraising w kanałach private banking, rozwój funduszy inwestycyjnych typu commitment fund oraz powiększania bazy aktywów pod zarządzaniem poprzez fuzje i przejęcia. Te aktywności w średniej i długiej perspektywie miały umożliwić uniezależnienie się PEM od grupy MCI i uczynić z niego w pełni samodzielny podmiot - tłumaczy Ewa Ogryczak.
Miało być pięknie, więc jak to się stało, że akcje są teraz warte o ponad 80 proc. mniej niż w debiucie?
„Pierwotna strategia oddzielenia posiadacza aktywów (MCI Capital) od funkcji zarządzającego (PEM) nie przetrwała próby czasu i następuje obecnie proces odwrotny“ - podsumowali w ostatniej rekomendacji dla MCI analitycy Noble Securities.
Przedstawiciele spółki tłumaczą, że niepowodzenie w realizacji strategii to efekt „całkowicie niezależnego od nich szeregu zdarzeń“. Jakie to zdarzenia?
- Przede wszystkim odejście prezesa i współzałożyciela PEM – pana Cezarego Smorszczewskiego i załamanie modelu dystrybucji w ramach private banking jako podstawowego modelu pozyskania kapitału - mówi Ewa Ogryczak.
Funduszowy pech
Przedstawiciele PEM tłumaczą, że wpłaty do funduszy, pozyskane od klientów private bankingu, nie były inwestycjami stabilnymi i długoterminowymi.
- Z ponad kilkuset milionów pozyskanych przez kanały private banking w okresie 2011- 16 w tym samych czasie zostało wycofanych 50 proc. tych aktywów, a inwestycje związane z private equity co do zasady powinny być długoterminowe. Ponadto w związku z niechlubnymi przypadkami na rynku, takimi jak WInvestments/Fincrea czy afera GetBacku doszło do utraty zaufania inwestorów do funduszy aktywów niepublicznych, co poskutkowało całkowitym brakiem popytu na produkty takich funduszy - twierdzi Ewa Ogryczak.
Nie pomogły też zmiany w przepisach i zła prasa wokół funduszu MCI.TechVentures. Przypomnijmy, że w połowie 2019 r. prokuratura wszczęła postępowanie (wciąż trwa) związane z tym, że inwestorzy funduszu nie mogli wypłacić pieniędzy, bo roczny limit wypłat (zgodnie z zapisami statutowymi, które później zmieniono) wykorzystało w całości MCI.
- Te wszystkie okoliczności spowodowały, że po sześciu latach funkcjonowania jedynym aktywnym dostawcą kapitału do funduszy inwestycyjnych zarządzanych przez grupę PEM jest MCI - udział aktywów MCI w całości aktywów zarządzanych przez PEM wynosi dzisiaj prawie 85 proc. To pozwala twierdzić, że PEM nie generuje odpowiednio dużego potencjału wzrostu, a więc nie jest optymalne z punktu widzenia MCI utrzymywanie podwójnej struktury dla zarządzania aktywami w dłuższym okresie. Nie widzimy filarów, poza aktywami MCI, na bazie których jesteśmy w stanie aktywnie i skutecznie budować wartość PEM w przyszłości - mówi Ewa Ogryczak.
Rekomendacyjne zamieszanie
Jeszcze w trakcie wezwania - we wtorek, 12 stycznia – East Value Research opublikowało raport analityczny, w którym jedną akcję PEM wyceniono na 51 zł. To średnia z trzech wycen, uwzględniających różne scenariusze rozwoju PEM – od negatywnego, zakładającego wygaszenia działalności po 2023 r., gdy dobiegnie końca obecna umowa na zarządzanie aktywami MCI, po optymistyczny, zakładający stały wzrost wartości aktywów pod zarządzaniem przez następną dekadę. Nawet w negatywnym scenariuszu cena jest wyższa niż w wezwaniu. Co na to spółka? Krytykuje analityka.
- Uważamy tę rekomendację za nierzetelną i przygotowaną na bardzo niskim poziomie. Obecnie dokument jest poddawany szczegółowej analizie – spółka rozważa, czy wystąpić do niemieckiego regulatora i skonsultować z nim okoliczności powstania tego raportu oraz ocenić jego możliwy wpływ na zachowanie kursu na GPW. Chcemy tą sprawą zainteresować także Komisję Nadzoru Finansowego - mówi Ewa Ogryczak.
Według przedstawicieli spółki „dane finansowe, przyjęte w modelu, są nieprawidłowe“, a w rekomendacji „jest wiele przekłamań i błędów”. Zgodnie z zawartą w publikacji East Value notą rekomendacja powstała na zamówienie „potencjalnych nowych inwestorów zagranicznych PEM“.
- W ostatnim czasie żaden „inwestor zagraniczny, zainteresowany inwestycją w akcje PEM“, nie kontaktował się ze spółką - mówi Ewa Ogryczak.