W dobiegającym końca pierwszym półroczu 2025 można było przeżyć sporą huśtawkę nastrojów - przynajmniej na rynkach finansowych, które przeszły od entuzjazmu przed inauguracją prezydentury Donalda Trumpa przez dołek wywołany wojną celną po ostatnie rozchwianie spowodowane konfliktem zbrojnym między Izraelem a Iranem.
Huśtawkę mogli też przeżyć menedżerowie wysokiego szczebla, których nastroje regularnie bada firma doradcza Forvis Mazars w ramach przeprowadzanego w 35 krajach barometru opinii prezesów i dyrektorów. W opublikowanych właśnie wynikach ostatniej edycji (przeprowadzonej w końcówce ubiegłego roku) w oczy rzucają się znaczące różnice w nastawianiu menedżerów polskich w porównaniu z międzynarodową średnią.
Parcie na Zachód
Ponad 90 proc. z 1,7 tys. badanych we wszystkich krajach menedżerów pozytywnie ocenia perspektywy wzrostu mimo niepewnego otoczenia. Jak tłumaczy Forvis Mazars, to w dużej mierze efekt tego, że niepewne otoczenie to... żadna nowość, tylko stan naturalny od czasu pandemii.
O ile jednak zazwyczaj jako główny priorytet wskazuje się transformację cyfrową, o tyle dla polskich przedsiębiorców najważniejsza jest ekspansja zagraniczna – i to nawet nie w regionie, lecz najchętniej w Niemczech. To częściowo rezultat nasycenia krajowego rynku i presji konkurencyjnej, a także słabości zachodniego sąsiada.
- Rynek niemiecki jest w wielu dziedzinach największy w Europie, więc naturalnie polskie firmy chciałyby na nim zaistnieć. Dodatkowo ostatnio obserwowane spowolnienie gospodarki niemieckiej, a także kłopoty finansowe i mniejsza konkurencyjność tamtejszych firm naturalnie zwiększają możliwości inwestycyjne dla przedsiębiorstw z Polski. Wydaje się, że polskie produkty mają coraz lepszą renomę na rynku niemieckim, są też często atrakcyjne kosztowo. Także możliwości przejmowania uznanych niemieckich marek i przedsiębiorstw, które popadły w tarapaty finansowe, stają się dla naszych firm okazją – mówi Maciej Ptak, lider działu doradztwa finansowego Forvis Mazars w Polsce.
Ogółem ponad 90 proc. badanych menedżerów z naszego kraju zakłada, że w ciągu najbliższych pięciu lat kierowane przez nich firmy wejdą na co najmniej jeden nowy rynek zagraniczny. Poza Niemcami często wskazują również Stany Zjednoczone, Czechy, Hiszpanię i Francję.
Z drugiej strony w Europie Środkowej i Ameryce Łacińskiej menedżerowie częściej niż w bardziej rozwiniętych krajach wskazują na rosnącą konkurencję jako istotną barierę w rozwoju. To wynik tego, że w niepewnym otoczeniu przyczółki starają się tu budować silni gracze z bogatszych krajów.
- Wydaje się, że globalna niepewność polityczna, wojna w Ukrainie, konflikty na Bliskim Wschodzie czy polityka celna USA ograniczają przedsiębiorstwom dostęp do niektórych rynków zbytu. Naturalnie więc globalne korporacje starają się uplasować swoje produkty na innych rynkach. To wymaga elastycznej polityki cenowej, ponieważ odbiorcy i konsumenci po okresie drastycznych podwyżek i globalnej presji inflacyjnej są wrażliwi cenowo. Te czynniki powodują zwiększoną konkurencyjność na rynkach Europy Środkowej i Wschodniej, na które dynamiczniej starają się wejść nowe podmioty, a istniejący gracze starają się uplasować produkty, które znajdowały wcześniej rynek zbytu w innych krajach - tłumaczy Maciej Ptak.
Jako najważniejsze czynniki hamujące wzrost poza rosnącą konkurencją często wskazywane są też niepewne otoczenie oraz wysokie ceny energii.
Rewolucyjna ostrożność
Na tle menedżerów z innych krajów europejskich Polacy rzadziej jako najważniejszy priorytet wskazują transformację cyfrową. Polska jest jednym z zaledwie kilku badanych krajów, w których nie była ona dla menedżerów ważniejsza niż ekspansja międzynarodowa.
- Zdecydowana większość krajowych spółek rozumie znaczenie transformacji cyfrowej i dostrzega potencjał sztucznej inteligencji, ale w praktyce przedsiębiorcy wciąż mają trudności z ich szybkim wdrożeniem oraz efektywnym wykorzystaniem, szczególnie wśród lokalnych MŚP i firm rodzinnych - przyznaje Olivier Degand, partner zarządzający Forvis Mazars w Polsce.
Co stoi na przeszkodzie? Zdaniem szefa polskiego oddziału Forvis Mazars firmom brakuje strategii w zakresie innowacji, mają ograniczenia kadrowe i kompetencyjne, barierą są też wysokie koszty nowych technologii oraz obawy związane z bezpieczeństwem danych.
- W związku z tym polscy przedsiębiorcy stosują często podejście wait-and-see, implementując innowacyjne narzędzia dopiero wtedy, gdy się sprawdzą na rynku, gwarantując korzyści biznesowe w postaci optymalizacji procesów, zwiększonej sprzedaży i lepszej marżowości operacyjnej. Wśród największych firm, czyli tzw. polskich czempionów, jest jednak większa świadomość, że przewaga konkurencyjna oparta na szybszym wdrożeniu innowacji pozwala wyróżnić się na tle konkurencji nie tylko w kraju, ale i w całej Europie - mówi Olivier Degand.
Nadzieje na transakcje
W analizie wyników badania nastrojów Forvis Mazars zwraca uwagę fakt, że menedżerowie w Europie Środkowej - i to nowość - relatywnie często wskazują transakcje z funduszami private equity jako sposób na przeciwdziałanie negatywnym trendom rynkowym.
- Pamiętajmy jednak, że jest to decyzja z reguły na ogólnym poziomie właścicielskim, a nie samej kadry zarządzającej - zaznacza Maciej Ptak.
Wsparcie w postaci inwestycji funduszy private equity na pewno może jednak pomóc firmom, dając kapitał na finansowanie dalszego wzrostu.
- Oprócz tego może wspomóc lokalny zarząd przy akwizycjach i ekspansji na rynkach zagranicznych. Biorąc pod uwagę utrzymujące się wyższe stopy procentowe, a co za tym idzie mniejszą dostępność i wyższy koszt finansowania bankowego, naturalnie firmy chętniej patrzą na inne źródła finansowania, w tym inwestycje funduszy private equity, które nadal dysponują znacznymi pieniędzmi na inwestycje na polskim i środkowoeuropejskim rynku - mówi Maciej Ptak.