Słabe euro, mroźna zima... Nie szkodzi. Ważniejsze są pozytywne czynniki,
więc wyniki spółek za pierwszy kwartał powinny być niezłe.
Jeszcze tylko kilka tygodni i spółki giełdowe podsumują wyniki finansowe po pierwszym kwartale. Warunki prowadzenia działalności nie były najlepsze. Średni kurs euro na poziomie 3,83 zł wobec 4,02 zł w analogicznym okresie roku ubiegłego popsuł marże wielu eksporterów.
— Zima była znacznie mroźniejsza niż przed rokiem — usłyszeliśmy w Instytucie Meteorologii i Gospodarki Wodnej.
— Znaczne opady śniegu uniemożliwiały wręcz odebranie towaru przez klientów — twierdzą przedstawiciele spółek z mniejszych miejscowości.
Splot niekorzystnych okoliczności sugeruje, że po raportach nie należy spodziewać się niczego dobrego. To jednak tylko pozory.
— Czynników pozytywnych było znacznie więcej. Spodziewam się lepszych wyników niż przed rokiem — mówi Remigiusz Sopel, analityk Internetowego Domu Maklerskiego.
— Nie oczekiwałbym wyników gorszych niż w pierwszym kwartale 2005 roku. Proszę pamiętać, że obecnie koniunktura gospodarcza jest lepsza — dodaje Tomasz Dumała z DM BGŻ.
Nadrabianie wolumenem
Mocny kurs złotego w relacji do euro nie jest dobrą wiadomością dla większości spółek giełdowych. Ich mocna strona to eksport, który w takich warunkach nie przynosi kokosów.
— Takie kursy walutowe na pewno nam nie sprzyjają. Nie zrezygnujemy jednak z ekspansji zagranicznej — przyznaje Józef Siwiec, prezes Ropczyc, producenta materiałów ogniotrwałych.
Przy ograniczonym popycie na krajowym rynku spółka musi jednak rozwijać eksport. Najnowszy pomysł — fabryka w Chinach, zwiększy udział sprzedaży zagranicznej w obrotach grupy już w tym roku z 35 do 40 proc.
Niekorzystne relacje kursowe spółki starają się właśnie nadrabiać większym wolumenem sprzedaży. Poczynione w ostatnich latach inwestycje zaczynają przynosić wymierne korzyści. Przykładem są choćby fabryki mebli Forte, które od blisko pięciu miesięcy z powodzeniem produkują w Rosji.
— Sprzedaż zagraniczna idzie nam coraz lepiej. Dotyczy to nie tylko Wschodu, ale także krajów Europy Zachodniej — mówi Andrzej Korzeb, wiceprezes Forte.
Szacuje on, że mimo taniego euro obroty grupy w pierwszym kwartale wzrosły. Przed rokiem zamknęły się one kwotą niespełna 100 mln zł.
Ostrożność popłaca
Jest też inny wątek. Niski kurs euro zmusił zarządy wielu spółek do przygotowania bardzo ostrożnych prognoz finansowych.
— Podtrzymujemy nasze szacunki, że wypracujemy 4,6 mln zł zysku netto w 2006 roku — mówi Marek Górny, prezes Novity, producenta włóknin technicznych.
Kwota ta została jednak wyliczona przy kursie euro równym 3,85 zł. To około 10 gr niżej niż w ostatnich tygodniach. Pozytywna niespodzianka w przypadku Novity nie jest więc wykluczona. W podobnej sytuacji są inne giełdowe spółki, na przykład kłodzka Zetkama. Leszek Jurasz, prezes producenta elementów hydrauliki, obiecał na ten rok ponad 6,6 mln zł zysku, ale założył, że euro będzie kosztowało średnio 3,90 zł.
Każdy kij ma dwa końce. Na warszawskim parkiecie można bowiem znaleźć firmy, których zarządy cieszą się z taniejącego euro.
— Słabe euro było oczywiście korzystne dla importerów. Dobrym przykładem może być Variant sprzedający wyroby z sektora motoryzacyjnego — twierdzi Remigiusz Sopel.
Analityk przyznaje jednak, że tego typu spółek jest na parkiecie niewiele. Remigiusz Sopel wskazuje także na inny trend — dolar umocnił się względem euro. To korzystne np. dla KGHM, który w tej walucie rozlicza większość swoich transakcji. Po świętach wielkanocnych spółka ma podać nowe, wyższe prognozy.
Budowlany ekspres
Euro nie jest więc takie straszne, jak je malują. Także spółki budowlane wcale nie muszą ucierpieć z powodu mroźnej zimy. Wiele firm giełdowych nie buduje bezpośrednio, lecz wykonuje tylko wyroby często wykorzystywane wewnątrz budynków. Dotyczy to np. Koelnera, specjalizującego się w mocowaniach budowlanych, oraz producentów płytek ceramicznych — Opoczna, Polcoloritu i Cersanitu.
— Rozpoczyna się właśnie boom, który z pewnością potrwa kilka lat — mówi Michał Sołowow, największy akcjonariusz spółki deweloperskiej Echo, Cersanitu i Barlinka, producenta podłóg naturalnych.
— Już w ubiegłym roku wyczerpaliśmy zdolności produkcyjne. Zastanawiamy się, jak je zwiększyć, bo pociąg z koniunkturą właśnie ruszył i nie może nas w nim zabraknąć. Mówimy może nawet o sześciu latach — dodaje Henryk Chyliński, prezes Projprzemu, spółki zajmującej się produkcją konstrukcji stalowych.
Oczekiwania zarządów znajdują potwierdzenie w twardych danych. TIM, licząca 28 oddziałów, giełdowa sieć hurtowni ze sprzętem elektrotechnicznym, zanotował w pierwszym kwartale ponad 43-procentowy wzrost sprzedaży. Koniunktura okazała się tak dobra, że rada nadzorcza poprosiła zarząd o zwiększenie planowanych na ten rok inwestycji. Zakłada bowiem, że tempo poprawy przychodów może się utrzymać.
Wzrostowi branży w długim okresie sprzyjają też warunki zewnętrzne.
— Spadek stóp procentowych ułatwił otrzymywanie kredytów hipotecznych. Najbardziej na tym zjawisku zyska działalność deweloperska. Wzrost wyceny nieruchomości pomoże też np. Orbisowi — komentuje Remigiusz Sopel.
Okoliczności dodatkowe
Analitycy podpowiadają też, że o ile słabe euro i mroźna zima mogą oczywiście sprawiać niektórym firmom trochę kłopotów, to dla polskiej gospodarki nie są to czynniki tak bardzo istotne.
— Znacznie ważniejsze jest to, że nasza gospodarka rośnie, a wraz z bogaceniem się ludności rośnie popyt wewnętrzny. Polska gospodarka w coraz większym stopniu zyskuje dzięki nowoczesnym technologiom i kapitałom ludzkim. Dlatego uważam, że pozytywne czynniki zrekompensują niekorzystne z nadwyżką — ocenia Remigiusz Sopel.
Po wejściu do Unii Europejskiej Polacy dysponują coraz większą ilością gotówki, którą mogą przeznaczyć na podniesienie standardu życia. Skorzystają na tym producenci dóbr konsumpcyjnych, np. Amica, producent pralek, lodówek i innego sprzętu AGD (choć to akurat znaczący eksporter). Na fali wzrostu gospodarczego część firm przeprowadza też restrukturyzację. Niektóre spółki pochwalą się jej efektami już niebawem. W pierwszym kwartale Wilbo, znany producent konserw rybnych, mógł poprawić sprzedaż i zysk netto o 20 proc. Akcje spółki rosną jak na drożdżach.
Hossa niewiadoma
Inwestorów giełdowych interesuje szczególnie to, czy spodziewane dobre, nie gorsze niż przed rokiem, wyniki finansowe spółek publicznych przełożą się na dobrą koniunkturę na parkiecie. Indeksy giełdowe, ceny akcji poszczególnych firm biją bowiem rekordy. Coraz częściej stawia się więc pytanie, czy hossa się utrzyma. Dobre dane fundamentalne mogłyby być podstawą do udzielenia pozytywnej odpowiedzi. To kolejne spostrzeżenie, które tylko pozornie jest jednoznaczne.
— Trzeba pamiętać, że hossa utrzymuje się już dłuższy czas. Akcje rosną przede wszystkim dlatego, że na rynku jest dużo gotówki. Wyniki nie są aż tak ważne — mówi Tomasz Dumała.
W wielu przypadkach inwestorzy zdają się kupować przyszłość, płacą za akcje coraz więcej, spodziewając się, że dobrych wydarzeń nie zabraknie. Specjaliści podpowiadają, że sygnałem do ochłodzenia koniunktury na giełdzie może być wyraźny wzrost ofert publicznych. W prosty sposób zmniejszy to bowiem popyt na akcje już oferowane na warszawskim parkiecie. Dobre wyniki finansowe wówczas nie pomogą.