POD KONIEC 2000 R. KLIENCI BANKÓW BĘDĄ MOGLI PRZEBIERAĆ W INTERNECIE
Rodzime instytucje finansowe dopiero weszły w etap nowoczesnej oferty dla drobnego ciułacza
Detal w sieci to przyszłość
Już pięć polskich banków zaoferowało swoje produkty w Internecie. Od weterana na tym rynku — Pekao SA — po typowego przedstawiciela tzw. McBanku — Lukas Bank. Jedni mówią — aż pięć banków. Ja jednak jestem skłonny trzymać stronę tych, którzy twierdzą — tylko pięć.
NIE MA SIĘ co oszukiwać. Oferta internetowa rodzimych instytucji finansowych jest uboga. Nie ma na razie w czym wybierać, dlatego też korzystanie z produktu tego, a nie innego banku to jeszcze bardziej kwestia przypadku niż świadomego wyboru. Być może dopiero pod koniec 2000 roku kolejne banki dołączą do tego grona. Część nawet wcześniej, ale te, które już mają „konto internetowe”, czeka sporo pracy. Przede wszystkim nad ulepszeniem oferty, czyli przystosowaniem do rzeczywistych oczekiwań klientów.
TEORETYCZNIE wszyscy wiedzą, czego potrzebują klienci. Teoretycznie opracowanie założeń nowoczesnego produktu nie powinno sprawiać kłopotów. W prak- tyce jednak w niekiedy bardzo ładnych opakowaniach znaleźć można towar niepełnowarto- ściowy.
NIE OZNACZA to jednak wcale, że negują jakość ofert sieciowych polskich banków. Szefowie odpowiedzialni za ich wprowadzanie rzadko przyjmują do wiadomości, że to dopiero początek długiej drogi, którą już dawno przebyły banki na Zachodzie. Porównując działanie i możliwości polskich kont elektronicznych z tym, co przedstawia na swoich stronach WWW np. Barclays lub SE Banken, można ze zgrozą stwierdzić, że jeszcze naprawdę nie mamy czym się chwalić. Pewnie gdyby tamte banki umożliwiały zakładanie kont osobistych Polakom, znaczna część obecnych użytkowników rodzimych produktów sieciowych przeniosłaby swoje rachunki za granicę.
NASZE banki mają ogromny, nie wykorzystany potencjał. Mają również ludzi, którzy potrafią dokonać rzeczy niemożliwych w bardzo krótkim czasie. Mają inwestorów, którzy skłonni są wyłożyć pieniądze na nowoczesną ofertę. Dlaczego więc w kraju, w którym mniej niż 30 proc. ludzi posiada rachunek w banku, tak trudno jest stworzyć coś potrzebnego, nowoczesnego? Na to pytanie nikt nie potrafi odpowiedzieć, a jedyne tłumaczenia, jakie przychodzą do głowy, nie nadają się do cytowania.
ZA CHWILĘ będzie za późno — banki, które dopiero planują uruchomienie oferty elektronicznej dla drobnego ciułacza, powinny się śpieszyć. I to bardzo. Mało tego — nowe produkty, a zarazem nowe metody ich dystrybucji — nie mogą już przypominać wersji testowych albo wersji okrojonych, do których dołączane są obietnice, że „jeszcze trochę, jeszcze kilka miesięcy i klient dostanie możliwość korzystania z całej oferty dla siebie przeznaczonej”.
NIE CHODZI wcale o kwestie zabezpieczenia danych przesyłanych drogą elektroniczną (tym tematem zajmiemy się za tydzień). Na rynku dostępnych jest dziś kilkadziesiąt systemów zabezpieczających. Naprawdę jest w czym wybierać.
CO NOWEGO zapowiada się w tym roku? Przede wszystkim oferta Citibanku Poland — z nieoficjalnych wiadomości wyłania się obraz naprawdę oryginalnego produktu — karty do transakcji internetowych. Klienci banków, które od początku chciały być postrzegane jako nowoczesne, ustanawiające nowe standardy obsługi czekają, aż instytucje te wprowadzą własne konta elektroniczne. Handlobank się spóźnia i nie tłumaczy dlaczego. Millennium nawet nie ma jeszcze swojej strony domowej w sieci. Jedno wielkie rozczarowanie. Zwłaszcza że — ignorowany dotychczas konkurent — Lukas Bank stworzył naprawdę ciekawą propozycję WWW. Być może jeszcze w tym roku do grona internetowych banków dołączy Bank Zachodni. Spore są szanse, by taką ofertę z prawdziwego zdarzenia stworzył PKO Bank Polski SA. Możliwe, że zrobi to Kredyt Bank i Powszechny Bank Kredytowy.
BYĆ MOŻE, możliwe, prawdopodobnie... Żadnych konkretów. Niestety.