Wojna w Iraku ma udział w tym, że indeksy giełdowe są znacznie wyższe niż w marcu 2003 r. Lokomotywą wzrostu jest gospodarka amerykańska.
W ciągu roku od wybuchu zbrojnego konfliktu w Iraku giełdy Zachodu zyskały od 20 proc. do ponad 45 proc. Najbardziej wzrósł indeks giełdy niemieckiej DAX. Świetnie radziły też sobie rynki amerykańskie — Dow Jones i S&P 500 zyskały odpowiednio 24 i 28 proc.
Rekordowe wzrosty
Najwyższe stopy zwrotu dały spółki technologiczne. Nasdaq Composite w ciągu roku skoczył o 40 proc. Nieco mniejsze wzrosty były udziałem rynków francuskiego i brytyjskiego, ale i one biły rekordy. Paryski CAC 40 w ciągu ostatnich 12 miesięcy zyskał 25 proc., zaś w Londynie FT SE 100 — 17 proc.
Specjaliści twierdzą jednak, że nie samą wojną hossa stoi. Wybuch konfliktu był tylko jedną z przesłanek wzrostu.
— Wojna przyczyniła się do rozruszania gospodarki amerykańskiej, a ta pociągnęła za sobą resztę świata. Trzeba jednak pamiętać, że symptomy ożywienia w globalnej gospodarce widoczne były jeszcze przed wojną — twierdzi Alfred Adamiec, doradca inwestycyjny.
— Konflikt na Bliskim Wschodzie był zagrożeniem dla rynków, pokonanie Saddama Husajna zdjęło więc czynnik ryzyka — dodaje Dariusz Nawrot, analityk Banku BPH.
Początek interwencji w Iraku sprawił, że inwestorzy odetchnęli z ulgą. Przeciąganie negocjacji na forum ONZ wyraźnie szkodziło rynkom.
Ulga po zwycięstwie
Wejście Amerykanów do Iraku doprowadziło z początku do dużego wzrostu indeksów. Jednak już po kilku dniach okazało się, że interwencja nie będzie spacerkiem po pustyni. Mnożące się doniesienia z frontu o zestrzeleniach własnych samolotów i wzajemnych ostrzeliwaniach się sojuszniczych czołgów potęgowały wrażenie, że w ofensywne działania Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Bryta-nii wkradł się chaos. Indeksy na świecie poszły w dół. Dopiero nadspodziewane proste zajęcie Bagdadu natchnęło inwestorów wiarą i hossa rozkręciła się na dobre.