Polanex, gnieźnieńska firma z tradycją sięgającą 1945 r., która od lat szyje koszule sprzedawane z etykietami modowych gigantów, takich jak Karl Lagerfeld, Bosweel, Morris, Oscar of Sweden czy Bosweel Shirts, postanowiła stworzyć własną markę premium. Linia produktów Polanex Since 1945 sprzedawana będzie głównie przez internet.
- Od wielu lat szyjemy w Polsce produkty premium. Utrzymujemy najwyższe standardy jakości, za co doceniają nas kontrahenci. Z czasem zaczęliśmy się zastanawiać: skoro potrafimy szyć koszule, które w sprzedaży detalicznej osiągają ceny znacznie powyżej tysiąca zł, to dlaczego mielibyśmy nie spróbować sprzedaży pod własną marką – mówi Jan Sobusiak, prezes Polaneksu.
Efekt restrukturyzacji
Obecny Szef Polaneksu objął stanowisko w sierpniu 2024 r. Przedsiębiorstwo przeszło w ostatnim czasie restrukturyzację, która obejmowała modernizację linii produkcyjnych i unowocześnienie sprzętu. Na ten cel poszło ok. 9 mln zł z prawie 30 mln zł dofinansowania z Agencji Rozwoju Przemysłu (ARP), do której należy 98 proc. udziałów. Nie uchroniło to zakładu w 2024 r. przed rekordową stratą w wysokości ponad 23 mln zł przy przychodach rzędu 37 mln zł. Dla porównania w 2023 r. było 13,4 mln zł zysku.
- Część strat finansowych to efekt restrukturyzacji, a nie działalności operacyjnej – wyjaśnia Jan Sobusiak.
Przypomina, że w połowie 2024 r. doszło do połączenia Polaneksu z łódzką firmą Teofilów produkującą dzianiny, która w ubiegłym roku zanotowała stratę w wysokości ponad 19 mln zł. Decyzja o połączeniu zapadła w styczniu 2024 r. pod rządami poprzedniego prezesa Aleksandra Kałwy.
Zdaniem Jana Sobusiaka trudno dziś wskazać korzyści z tej decyzji. W praktyce obecnie działalność firmy opiera się na dwóch niezależnych oddziałach – w Gnieźnie szyje się koszule i inne produkty odzieżowe, a w Łodzi produkowane są dzianiny.
Więcej niż ubrania
Wprowadzenie własnej marki na rynek ma pomóc Polaneksowi odzyskać rentowność.
- To przemyślana decyzja. Chcemy zaoferować polskiemu klientowi tę samą jakość, którą oferujemy markom premium z Europy. Zauważalny spadek rentowności tzw. kontraktów przerobowych, wywołany wzrostem kosztów pracy czy energii, przyspieszył ten krok – mówi Jan Sobusiak.
Czym marka Polanex będzie się wyróżniać na rynku?
- Polanex to coś więcej niż ubrania. To historia, jakość i ludzie. Wszystko robimy lokalnie – od projektu przez konstrukcję, szycie po wykończenie. Marka ma być dumą pracowników, szwaczek, konstruktorów – wszystkich, którzy przez lata budowali jej renomę. Chcemy, żeby Polanex znowu był synonimem jakości i elegancji. I wierzymy, że polski konsument jest dziś gotowy, żeby to docenić – podkreśla prezes.
ARP, która jest głównym udziałowcem spółki, dostrzegła potencjał w projekcie.
- To daje nam stabilność i możliwość długofalowego działania. Do tej pory wsparcie ARP pozwoliło nam przeprowadzić restrukturyzację, zmodernizować park maszynowy i przygotować się do nowego otwarcia - tłumaczy prezes.
Przyznaje, że pierwsze efekty wprowadzenia własnej marki są lepsze, niż wynikało z wcześniejszych założeń.
- Kolekcja wiosna/lato sprzedała się bardzo dobrze, a co najważniejsze – zyskała świetne opinie dotyczące jakości. Rezultaty są na tyle obiecujące, że w kolekcji jesień/zima wprowadzamy około 40 nowych modeli. Równocześnie cieszy nas fakt, że marka Polanex coraz skuteczniej zajmuje miejsce w świadomości konsumentów, czyli, jak trafnie ujął to Sir John Hegarty [ikona w świecie reklamy - red.], zdobywa najcenniejszy kawałek nieruchomości na świecie, czyli zakątek w umyśle klienta. To dla nas sygnał, że marka rozwija się w dobrym kierunku i buduje trwałą pozycję na rynku - podkreśla Jan Sobusiak.
Bez rewolucji
Głównym kanałem sprzedaży nowej marki jest sklep internetowy.
- Myślimy także o budowie sieci sprzedaży stacjonarnej - być może we współpracy z partnerami, ale to plan na późniejszy etap. Celem firmy na razie jest polski rynek, ale ambicje wykraczają daleko poza granice kraju. Planujemy wejście na rynki europejskie. Oczywiście etapowo, z rozsądkiem, opierając się na dobrze przygotowanej strategii marketingowej – dodaje szef Polaneksu.
Jan Sobusiak wierzy, że kierowana przez niego firma ma atuty.
- Produkujemy dla marek z Europy, które sprzedają nasze wyroby z dużym sukcesem. To produkty dla wymagającego klienta, który docenia jakość, trwałość i autentyczność. Jeśli więc jesteśmy w stanie generować zyski dla innych, to jesteśmy w stanie robić to samo pod własną marką – przekonuje.
Wprowadzenie własnej marki nie oznacza jednak rewolucji w firmie.
Dotychczas dominowało szycie kontraktowe dla znanych marek i nadal będzie to filar działalności. W praktyce w strukturze zamówień trzon stanowią dziś zlecenia komercyjne, niewielką część przychodów stanowią publiczne umowy.
- Drugim naszym mocnym filarem staje się produkcja odzieży damskiej. To efekt m.in. przejęcia firmy Nitex, gdzie szyjemy odzież damską i akcesoria dla zagranicznych i polskich marek. Trzeci filar to reaktywowana marka Polanex Since 1945, którą właśnie wprowadzamy na rynek – podkreśla Jan Sobusiak.
Z danych Związku Pracodawców Przemysłu Odzieżowego i Tekstylnego (PIOT) wynika, że polski rynek odzieżowy, wart jest dziś ok. 66,9 mld zł. W sektorze pracuje ok. 80 tys.
Handel odbywa się głównie za pomocą sklepów stacjonarnych. W 2024 r. stanowiły one ok. 87,2 proc. rynku, co przełożyło się na 58,3 mld zł obrotu. Sprzedaż internetowa stanowiła 12,8 proc. rynku (8,6 mld zł) – to wzrost o 23,7 proc. w porównaniu do 2023 r.
Branża odzieżowa zmaga się z podobnymi wyzwaniami, jak inne sektory gospodarki - coraz wyższymi kosztami pracy, energii oraz transportu. Problemem jest także wzrost importu z Chin i rosnący udział sprzedaży internetowej, co dodatkowo nasila presję na krajowych producentów, którzy tracą udziały w rynku na rzecz tanich platform z segmentu e-commerce.
Jestem wielką zwolenniczką rozwijania marek własnych przez firmy, które zajmowały się wcześniej głównie wytwarzaniem odzieży dla innych, często znanych, światowych brandów. Cieszy mnie, gdy polscy producenci zaczynają tworzyć autorskie kolekcje. To ogromna wartość, szczególnie gdy przedsiębiorstwa potrafią połączyć nowoczesne technologie z wysoką jakością i skutecznie produkować na rynki zachodnie w ramach tzw. przerobów. Niestety wiele firm mimo potencjału upadło – dlatego tym bardziej kibicuję tym, które potrafią utrzymać się na rynku. Często nie wystarczy tylko mieć w ofercie dobre, atrakcyjne produkty, ale zwłaszcza w segmencie premium trzeba wytworzyć pewien snobizm wokół marki, który na krajowym rynku wiąże się niestety często z np. obco brzmiącą nazwą, sugerującą niepolskie korzenie firmy.
Jestem także lokalną patriotką, dlatego uważam, że warto wspierać rodzime marki i dbać o zachowanie potencjału polskiego przemysłu mody. W Polsce mamy wiele świetnych przykładów, jak choćby producentów ekskluzywnej odzieży damskiej: Patrizia Aryton, Taranko, Deni Cler, Hexeline czy męskiej: Emanuel Berg, Macaroni Tomato – to marki o doskonałej jakości, szyjące z najlepszych materiałów, często w lokalnych zakładach, ale przez wielu Polaków uważane za zagraniczne.
Musimy więc walczyć z naszymi kompleksami zakupowymi. Wciąż pokutuje przekonanie, że logo zachodniej marki daje prestiż, a klienci są skłonni płacić więcej tylko za obco brzmiące nazwy, które w obecnych czasach, już nie zawsze są gwarantem najwyższej jakości. Tymczasem polskie firmy mają często światową ofertę i zasługują na uznanie.
Odwaga przedsiębiorców, którzy wprowadzają marki premium, jest godna podziwu. Ten segment jest bardzo trudny, ale rozwija się dynamicznie, również w sprzedaży online, choć sklepy stacjonarne wciąż mają znaczenie – nie zastąpi ich sama grafika czy sprawny interfejs strony internetowej.
W najbliższym czasie, oprócz designu i jakości, ważnym wyzwaniem dla całej branży będzie dostosowanie się do nowych regulacji unijnych np. rozporządzenia o ekoprojektowaniu, wzmacniającego pozycję konsumenta na rynku mody, ale też nakładającego na producentów duże obciążenia formalne i finansowe. Świadomi konsumenci powinni wspierać lokalną produkcję, pod warunkiem, że ta będzie w stanie wzornictwem, jakością i oczywiście ceną konkurować z zagranicznymi markami.
Polska moda premium ma potencjał – zarówno w kraju, jak i na rynkach zagranicznych, jednak wymaga działań promocyjnych, a może nawet marketingu na poziomie całego kraju, aby made in Poland stało się wartością wśród klientów. Potrzebujemy więc większej wiary we własne marki, która wypływa z przekonania o rzeczywistej wartości ich produktów, a nie z faktu, że odzież danej firmy nosi jakiś światowy celebryta.