Wielki powrót. Po spadku na szóste miejsce w ubiegłym roku Polska znów jest trzecia w Europie pod względem liczby miejsc pracy, które powstały dzięki zagranicznym inwestycjom — wynika z badania przeprowadzonego przez Ernst & Young (E&Y). Miejsc pracy w Polsce powstało 13,1 tys., podczas gdy w Wielkiej Brytanii 30,3 tys., a w Rosji blisko 13,4 tys., jednak wzrost w porównaniu z ubiegłym rokiem — 67,7 proc. — daje Polsce prowadzenie w Europie. Największy skok zanotowaliśmy też pod względem liczby projektów — o 22,3 proc.



Lepiej niż reszta
— Trzeba się tylko cieszyć. Badanie opisuje inwestycje ogłoszone w 2012 r., które będą realizowane także w tym i przyszłym roku, a więc zwiększą napływ zagranicznego kapitału do Polski. To także dowód na to, że sposób liczenia bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ), w którym brany jest pod uwagę m.in. kapitał w tranzycie, nie do końca odzwierciedla napływ inwestycji produkcyjnych — mówi Zbigniew Zimny, ekspert ONZ ds. Inwestycji, wykładowca Akademii Finansów i Biznesu Vistula. Z danych NBP wynika, że 2012 r. był dla Polski fatalny — zagranicznych inwestycji było 2,7 mld EUR wobec 13,6 mld EUR w 2011 r. To jednak m.in. efekt wycofania kapitału w tranzycie.
Dobry sygnał
Polska jest najlepsza w Europie Środkowej i Wschodniej, ale cały region wypadł w tegorocznym rankingu świetnie. Choć liczba projektów spadła o 4,8 proc., to powstało o 26,1 proc. więcej miejsc pracy. To dlatego, że firmy z Europy i ze świata rozwijają produkcję. Np. Renault otwiera fabryki w Maroku, Słowenii, Turcji i Rumunii, a tylko 25 proc. samochodów firmy powstaje we Francji. Region korzysta na konkurencyjnych kosztach pracy. Eksperci E&Y powołują się na raport OECD, z którego wynika, że wynagrodzenia w krajach regionu, w tym w Polsce, na Węgrzech i w Czechach, stanowią średnio ich połowę w Niemczech, we Francji i w Wielkiej Brytanii.
— To, że dobrze wypadają także inne kraje regionu, to raczej powrót do sytuacji sprzed kryzysu, który Polski nie dotknął tak jak inne kraje. Może to sygnał, że kryzys w Europie się kończy. Nie da się odmówić naszemu regionowi atrakcyjności: wciąż są tu niższe koszty pracy, coraz lepiej wykształcona kadra, a jednocześnie jesteśmy w UE. Trzeba natomiast uważać na Turcję. Jej gospodarka rozwija się wyjątkowo dynamicznie i nie dostała żadnym poważniejszym odłamkiem w związku z kryzysem w UE. Na dodatek czasami korzysta z tego, że nie jest członkiem UE, bo np. nie jest ograniczona regulacjami dotyczącymi pomocy publicznej przy okazji wspierania nowych inwestycji — ocenia Rafał Pulsakowski z PwC.
Niezłe perspektywy
Plany firm na ten rok — w badaniu E&Ywzięło ich udział ponad 800 — wyglądają bardziej optymistycznie niż w 2012 r. Ekspansję planuje 45 proc. firm wobec 34 proc. rok wcześniej. Projekty greenfield zamierza zrealizować 13 proc. firm wobec 10 proc. Gorzej z przejęciami: myśli o nich co piąta firma (w 2012 r. 26 proc.). Chiny pozostają najbardziej atrakcyjnym regionem — uważa tak 43 proc. respondentów (spadek o 1 pkt proc.). Na drugim miejscu jest Europa Zachodnia, która zyskała 4 pkt proc., do 37 proc. Europa Środkowa i Wschodnia została oceniona o 7 pkt proc. lepiej i zajmuje czwarte miejsce, po Ameryce Północnej. 39 proc. respondentów uważa, że atrakcyjność Europy wzrośnie, 37 proc. uważa, że się nie zmieni, ale 23 proc. spodziewa się pogorszenia.
— To miło, że Polska jest atrakcyjna, ale pamiętajmy, że ma kilka słabości, o których inwestorzy zagraniczni mówią od lat: pozwolenia na budowę, rejestracja i zakładanie przedsiębiorstwa, procedury podatkowe, bardzo długi czas podłączania energii elektrycznej, nie mówiąc o infrastrukturze transportowej. Należy wyeliminować te słabości i wtedy albo Polska ściągnie więcej inwestycji, albo w przypadku załamania ich liczba nie spadnie tak dramatycznie — mówi Zbigniew Zimny.