Polska przyjmie euro najwcześniej w 2007 r.

Wiktor Krzyżanowski, Lesław Kretowicz
opublikowano: 2002-06-28 00:00

Przedsiębiorcy powinni nastawić się, że Polska wejdzie do strefy euro w 2007 r., a do tego czasu kurs złotego będzie ustalał rynek — to wnioski z seminarium WGI, nad którym patronat objął „PB”.

Uczestnicy panelu dyskusyjnego, zorganizowanego podczas seminarium „Konsekwencje wprowadzenia euro dla polskich przedsiębiorstw”, przyznali, że polskie firmy powinny tworzyć własne strategie kursowe i konkurencyjne związane z akcesją w UE i unii monetarnej. Opierać się one powinny na założeniu, że do momentu wejścia Polski do systemu ERM II kurs złotego będzie ustalany w wyniku działania sił rynkowych. Raczej nie będzie jednorazowej dewaluacji.

Poniżej prezentujemy wygłoszone podczas seminarium wystąpienia niektórych prelegentów.

Janusz Krzyżewski z Rady Polityki Pieniężnej uważa, że wejście do strefy euro będzie dobre dla Polski. Według niego, jeśli Polska przystąpi do Unii w 2004 r., to do strefy euro wejdzie prawdopodobnie w 2007 r. Jest to jednak prognoza obarczona dużym ryzykiem — Unia sugerowała już nieraz, że może to nastąpić znacznie później.

Przedstawiciel władzy monetarnej ostrzega, że zamiana złotego na inną walutę będzie dla części społeczeństwa stanowić szok. Jego zdaniem, problemy związane z wprowadzeniem euro może mieć sfera rolna i budżetowa, a zwłaszcza emeryci i renciści.

Członek RPP podkreśla znaczenie edukacji, ponieważ moment wejścia do Unii i strefy euro nie oznacza wyrównania płac czy emerytur do poziomu, jakie obowiązują w krajach Unii. Korzyści osiągną tylko ci, którzy będą wytwarzać i sprzedawać swoje produkty.

Janusz Krzyżewski uważa, że wspólna waluta dla państw rozwijających się, w których ceny produktów i usług są niższe niż ceny na rynku europejskim, to korzystne rozwiązanie — przyspieszy rozwój poprzez zwiększenie popytu na towary produkowane w tych właśnie krajach. Rynki Unii Europejskiej obawiają się wręcz, że może to zakłócić równowagę na korzyść państw przystępujących, gdyż zwiększy się popyt na ich towary.

Witold Orłowski, doradca ekonomiczny prezydenta, uważa, że do strefy euro Polska powinna przystąpić w możliwie szybkim terminie. Skala realnych związków naszego kraju z obszarem wspólnej waluty powoduje, że argumenty za są bardzo silne, natomiast przeciw słabe.

Zdaniem Witolda Orłowskiego, akcesja ogranicza możliwość marginalizacji Polski, zmniejsza skłonność do lokowania na naszym rynku kapitału spekulacyjnego. Ułatwi jednak osiągnięcie i utrzymanie stabilności. Poza tym i tak odbiorcy narzucą rodzimym przedsiębiorcom rozliczenia w euro. Ekonomista prezydencki ostrzega jednak przed hurraoptymizmem: należy ułożyć rozsądny i dogodny dla wszystkich kalendarz działań dostosowawczych. Jednak po ustabilizowaniu kursu Polska musi liczyć się ze wzrostem inflacji i presją na wzrost płac. Przedsiębiorstwa będą więc musiały bronić się poprzez utrzymanie wysokiej dynamiki wydajności pracy. Witold Orłowski ocenia, że przystąpienie do unii monetarnej będzie dużym wyzwaniem dla przedsiębiorstw, wymagającym w krótkim okresie wielu działań dostosowawczych. Głównym zagrożeniem będzie nadmierna presja płacowa. Jednak na dłuższą metę więcej jest korzyści: silna konkurencja i twardszy pieniądz oraz łatwy dostęp do taniego kapitału.

Jacek Jurczyński, dyrektor departamentu analiz i strategii WGI, przypomina, że w swojej działalności przedsiębiorstwa są narażone na szereg zagrożeń od nich niezależnych. Powinny więc stosować zabezpieczenia przed ryzykiem kursowym czy stopy procentowej.

Na rynku oferowana jest duża gama zabezpieczeń pozycji walutowych dla przedsiębiorstw, które pozwalają zminimalizować koszty niekorzystnej zmiany kursu walutowego. Zdaniem analityka WGI, notowania euro mają szansę na dalszy wzrost kosztem dolara, więc ubezpieczanie kontraktów staje się po prostu konieczne. Wzmocnienie euro i jena japońskiego względem amerykańskiej waluty spowodowałoby spadek eksportu z tych krajów do USA oraz wzrost popytu na dobra produkowane za oceanem. To groziłoby spadkiem dynamiki PKB w strefie euro nawet o 1 pkt proc. rocznie. Natomiast dla USA wzrost eksportu spowodowany słabszym dolarem przełoży się na wzrost tego wskaźnika o dodatkowe 0,5 pkt proc. rocznie.

Analityk WGI ostrzega, że spadek wartości dolara może mieć dewastujący wpływ na rynek kapitałowy na całym świecie poprzez spadek zaufania konsumentów i inwestorów do amerykańskich papierów skarbowych. Dla naszej gospodarki droższe euro oznacza większą konkurencyjność na rynkach Unii oraz spadek siły nabywczej złotego.

Richard Mbewe, główny ekonomista WGI, przypomina, że mija pół roku od wprowadzenia euro w 12 krajach europejskich. Skutek tej decyzji jest odczuwalny na całym świecie, także w Polsce.

Na naszym rynku walutowym euro stało się drugą pod względem ważności walutą, zastępując w praktyce markę niemiecką. Biorąc pod uwagę, że 70 proc. handlu zagranicznego Polski jest rozliczane w euro, produkty oferowane przez rynek walutowy mogą okazać się atrakcyjnymi instrumentami dla pozyskania waluty w celu rozliczania transakcji oraz zabezpieczania przed ryzykiem kursowym. Zdaniem Richarda Mbewe, polskie podmioty zbyt rzadko wykorzystują możliwość pozyskiwania kapitału z eurorynku, choć po wejściu do strefy euro to powinno się zmienić.

Jednak najważniejszym egzaminem, przed którym stoi euro, jest akceptacja społeczna — a tę akceptację euro uzyskało. Stabilność wspólnej waluty wróży także odpowiedzialna polityka Europejskiego Banku Centralnego, co udowodnił po wydarzeniach 11 września 2001 r. Natomiast dla polskich przedsiębiorców pojawienie się euro oznacza zmniejszenie ryzyka kursowego. Choć ryzyko istnieje i nie zniknie aż do wstąpienia do EMU. Ważne jest zwiększenie przejrzystości cen oraz wzmożenie procesów konsolidacyjnych np. giełd.