Komfort, należąca do Michała Sołowowa sieć sklepów z wyposażeniem wnętrz, ma obecnie 169 placówek. To oznacza, że coraz trudniej ją powiększać.

Nasycony rynek
Wojciech Kiestrzyń, prezes Komfortu, szacuje potencjał rozwoju na około 200 placówek.
— Chcemy osiągnąć ten poziom jeszcze w tym roku obrachunkowym, który kończy się 30 kwietnia 2020 r. — mówi Wojciech Kiestrzyń.
Co potem? Prezes chce dalej powiększać mniejsze sklepy. Obecnie sieć składa się z placówek własnych — jest ich 111 i mają zazwyczaj 650-700 m kw., choć bywa też 900 — oraz 58 franczyzowych. Te mają średnio 350 m kw. Choć firma stara się, aby oferta prezentowana w całej sieci była równie szeroka, to w mniejszych placówkach dostępna od ręki jest tylko część asortymentu, a resztę trzeba zamawiać. Stąd pomysł, aby po osiągnięciu „masy krytycznej” nadal powiększać powierzchnię i moce magazynowe mniejszych sklepów.
— W części przypadków będzie to oczywiście związane ze zmianą lokalizacji — mówi Wojciech Kiestrzyń.
Komfort zbliża się jednak do takiego momentu, w którym nie ma już ucieczki od zagranicznej ekspansji. Pierwszy sklep na obcej ziemi otworzył wprawdzie już dekadę temu — w czeskim Ołomuńcu, ale pomysł okazał się niewypałem. Kryzys zmusił firmę do szybkiego odwrotu. Potem ziemią obiecaną miała być Rumunia.
Rumunia już nie kusi
Informacja o tym, że Komfort przejął tam spółkę Podnet Consulting, do której należy 21 sklepów z artykułami dekoracyjnymi Proges, pojawiła się niespodziewanie pod koniec 2018 r. W listopadzie zgodę na taką transakcję wyraził nawet rumuński urząd ds. konkurencji.
— W grudniu zeszłego roku podpisaliśmy tylko list intencyjny dotyczący zakupu rumuńskiej sieci Podnet, jednak na razie nie sfinalizowaliśmy tej transakcji. Powodem jest to, że sprzedający nie wywiązałsię z warunków wstępnych, które zakładały m.in. doprowadzenie do stanu używalności części obiektów — wyjaśnia prezes Komfortu.
Właścicielami przedsiębiorstwa są dwaj lokalni przedsiębiorcy — Jean Podila i Radu Pelle. Choć terminy przewidziane w liście intencyjnym minęły, polski inwestor nadal prowadzi negocjacje.
— Prawdopodobnie odstąpimy od tego zakupu — mówi Wojciech Kiestrzyń.
Nie oznacza to jednak, że firma rezygnuje z planów ekspansji. Teraz myśli szerzej — zarówno o państwach naszego regionu, jak też o zachodnioeuropejskich.
— Dziś na rynku jest dużo okazji zakupowych. Panuje też przekonanie, że jeśli ten, kto się chce sprzedać, nie zrobi tego w najbliższej przyszłości, będzie musiał zmierzyć się ze spowolnieniem gospodarczym — wyjaśnia szef Komfortu.
Firma nie tylko szuka i analizuje możliwości akwizycji, ale prowadzi już negocjacje z wieloma podmiotami.
— Te rozmowy mogą skończyć się porozumieniem za miesiąc, za rok lub nigdy — uważa Wojciech Kiestrzyń.
O szczegółach ani o tym, jaką kwotę może Komfort przeznaczyć na ewentualne akwizycje, nie chce na razie mówić.
Miliard na celowniku
Zeszły rok obrachunkowy Komfort zamknął z przychodami na poziomie 380 mln zł, zerowym wynikiem EBITDA i stratą netto.
— Strata była pochodną m.in. wydatków inwestycyjnych — mówi prezes.
Miesiąc temu Komfort przeprowadził się do zmodernizowanego i powiększonego o około 40 proc. centralnego magazynu w Strykowie. Nowy ma 15 tys. m kw. Firma co roku przeznacza na inwestycje — zarówno na wyposażenie nowych sklepów, jak też na remonty oraz modernizacje — około 25 mln zł.
— W bieżącym roku chcemy mieć dodatki wynik. Zakładamy, że EBITDA wyniesie kilkadziesiąt milionów złotych, zaś przychody wzrosną do 470 mln zł. Generalnie chcemy rosnąć rok do roku w tempie około 20 proc. W ten sposób w ciągu kilku lat osiągniemy sprzedaż na poziomie 1 mld zł — mówi Wojciech Kiestrzyń.