Polski deficyt jest zaskakująco wysoki. Plany rządu pod znakiem zapytania

Marek ChądzyńskiMarek Chądzyński
opublikowano: 2025-04-01 13:07

Deficyt sektora rządowego i samorządowego spuchł w ubiegłym roku do poziomów niewidzianych od początków pandemii Covid-19. Wtedy dziura w finansach powstała wskutek uruchomienia tarcz antycovidowych. Teraz to efekt wzrostu wydatków na obronność i usuwania skutków powodzi. Ale nie tylko.

Z tego tekstu dowiesz się:

  • ile wyniósł deficyt finansów publicznych w 2024 roku
  • co było przyczyną wzrostu deficytu
  • ile wynosi obecnie dług publiczny
  • czy rządowe plany ograniczenia deficytu są nadal aktualne
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Według danych Głównego Urzędu Statystycznego deficyt sektora finansów wyniósł w 2024 r. aż 6,6 proc. PKB. To dużo więcej niż rok wcześniej, kiedy wynosił 5,3 proc. PKB. No i znacznie ponad szacunki Ministerstwa Finansów, które w oficjalnych dokumentach – jak plan budżetowo-strukturalny – wyliczało ubiegłoroczny deficyt na 5,7 proc. PKB.

Ostatnio tak duży minus w finansach publicznych mieliśmy w 2020 r. Wtedy deficyt wyniósł 6,9 proc. PKB. Przy czym mowa tu o unijnej metodologii liczenia deficytu i długu, która uwzględnia w wynikach nie tylko budżet państwa i budżety samorządów, ale też wszystkie fundusze pozabudżetowe. W takim ujęciu dług w 2024 r. wyniósł 55,3 proc. PKB.

"Przyspieszenie wydatkowania środków na odbudowę zdolności obronnych (wg metodyki UE), niższa od oczekiwań konsumpcja (większe oszczędności) przekładająca się na niższe wpływy z VAT oraz wydatki związane z powodzią to główne przyczyny wyższego deficytu w 2024" - tak dane GUS skomentował na platformie X minister finansów Andrzej Domański.

Nie tylko obronność

Ale tak duży wzrost deficytu nie został spowodowany tylko większymi wydatkami na obronność i zadyszką w konsumpcji prywatnej. Rząd uruchomił wiele nowych wydatków, również socjalnych.

Przede wszystkim od 1 stycznia 2024 r. dodatek 500 plus zamienił się w 800 plus. To radykalnie podniosło koszty programu wspierania rodzin. Całość wsparcia dla rodzin to w tym roku ponad 97 mld zł, co jest już piątą co do wielkości pozycją w budżecie. Lwia część tej kwoty, około dwie trzecie, to właśnie dodatki na wychowywanie dzieci. Ale rząd musiał też zabezpieczyć pieniądze na inne prorodzinne programy, na przykład uruchomiony w tym roku program Aktywny Rodzic.

Dużym wydatkiem były też podwyżki w sferze budżetowej i dla nauczycieli. Tym pierwszym podniesiono płace o 20 proc., tym drugim o 30-33 proc. I ta druga pozycja znacznie podniosła wielkość subwencji oświatowej, jaką budżet wypłaca samorządom. W ubiegłym roku wynosiła ona prawie 88 mld zł i była o jedną trzecią większa niż w 2023 r.

Finanse publiczne musiałby też wchłonąć kolejną niemałą waloryzację emerytur i rent oraz innych świadczeń, które zależą od poziomu inflacji. Wskaźnik waloryzacji emerytur wynosił 12,2 proc., co było echem wydarzeń w gospodarce z 2023 roku. W 2024 r. inflacja była już dużo mniejsza, ale trzeba było wyrównać emerytom i innym świadczeniobiorcom tempo wzrostu cen z poprzednich lat.

Plan pod znakiem zapytania

Deficyt w Polsce rośnie już od kilku lat i z tego względu Polska została objęta jesienią ubiegłego roku unijną procedurą nadmiernego deficytu. Rząd musiał przygotować plan ograniczenia deficytu do poziomu 3 proc. PKB w ciągu kilku najbliższych lat i pokazać, jak zamierza kontrolować dług publiczny, a potem uzyskać akceptację Komisji Europejskiej.

Dane GUS pokazują, że plan jest już nie do końca aktualny, bo punkt wyjścia do ograniczania deficytu jest znacznie wyżej niż sądzono.

„W 2024 r. Polska miała osiągnąć szczyt ekspansji fiskalnej - ale jednak na niższym poziomie! (…) By wykonać plan budżetowo-strukturalny Ministerstwo Finansów musiałoby ściąć deficyt w '25 o 1,1 pkt procentowy - planowało o 0,2 p.p.”, komentowali w mediach społecznościowych dane o deficycie ekonomiści Pekao SA.

Ich zdaniem należy zadać sobie pytanie, czy ścieżka obniżania deficytu, wpisana do planu, jest wobec tego w ogóle realna. Według tych założeń deficyt miał spaść w tym roku do 5,5 proc. PKB i zmniejszać się też w kolejnych latach – aż do 2,9 proc. PKB w 2028 roku. MF nie zakładało cięć wydatków – raczej nie zwiększanie ich i nie dodawanie nowych. A utrzymanie dobrego tempa wzrostu gospodarczego miało pomóc w „wyrastaniu” z deficytu.

Ekonomiści mBanku sugerują, że rewidowanie teraz przez rząd planów zmniejszania deficytu poprzez jakieś istotne zaciskanie pasa w budżecie byłoby sprzeczne z ogólnymi trendami w Europie.

"Ile tu [we wzroście deficytu - red.] czynników jednorazowych, a ile trwałych - nie wiadomo. Myśląc o przyszłości pamiętajmy, że Europa chce wydawać więcej, USA chcą wydawać mniej, a ludzie chcą coraz więcej, a nie mniej państwa w gospodarce" - napisali na platformie X.

Rządowi może pomóc tzw. klauzula wyjścia, której uruchomienie zapowiedziała przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Chodzi o to, że wydatki na obronność do 1,5 proc. PKB ponad poziom z 2022 roku nie będą zaliczane do deficytu i długu. To zmniejszy presję na zacieśnianie fiskalne, ale jej zupełnie nie zlikwiduje. Polska prawdopodobnie nadal będzie więc objęta procedurą nadmiernego deficytu, mimo złagodzenia unijnych wymogów.