Co oznacza objęcie Polski procedurą nadmiernego deficytu

Ignacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2024-06-19 17:17

Komisja Europejska zdecydowała, że złoży wniosek o objęcie Polski i sześciu innych krajów UE tzw. procedurą nadmiernego deficytu. Oznacza to, że nasz deficyt fiskalny jest oceniany jako zbyt wysoki i będziemy musieli go redukować wedle ustalonych reguł. Jeżeli tego nie zrobimy, w przyszłości możemy stracić dostęp do funduszy UE. Rumunia może być pierwszym krajem, który zostanie w ten sposób ukarany, ale droga Polski do ewentualnych kar jest bardzo, bardzo daleka. To na razie bardziej pouczenie przez sędziego niż żółta kartka.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Procedurą obejmowane są kraje, których deficyt fiskalny (przewaga wydatków państwa nad dochodami) przekracza 3 proc. PKB i nie wykazuje szans na powrót poniżej tej granicy w przewidywalnej perspektywie. Kraje te są zobowiązane do redukcji deficytu w perspektywie od 4 do 7 lat. Jeżeli nie będą tego robić mimo ponagleń, mogą ponieść kary finansowe, łącznie z odebraniem części funduszy UE. Jest to tzw. opcja atomowa, niezastosowana dotychczas ani razu, nawet wobec krajów łamiących reguły i nie wypełniających zobowiązań wynikających z procedury.

Generalnie reguły fiskalne UE są kontrowersyjne i dotychczas były stosowane bardziej jako miękkie sygnały wobec krajów niż twarde zasady. Kraje różnią się bardzo od siebie pod względem tempa wzrostu gospodarczego, stóp procentowych czy wiarygodności fiskalnej. Ustalanie jednej reguły numerycznej to tak, jakby zmusić wszystkich do noszenia koszuli o rozmiarze L. Dwa miesiące temu tłumaczyłem w tym miejscu w artykule „Czy magiczna formuła r-g uratuje skórę polskiemu budżetowi”, że najważniejszymi wyznacznikami stabilności fiskalnej są koszt obsługi długu oraz wzrost gospodarczy. Z powodów politycznych Unia zdecydowała o stosowaniu konkretnych limitów numerycznych. Jednak z ekonomicznego punktu widzenia o działaniach rządu będą decydowały perspektywy makroekonomiczne kraju i popyt inwestorów na obligacje, a nie procedura nadmiernego deficytu. Polska już deklaruje, że chce obniżać deficyt i decyzja KE niewiele nowego tu wniesie oprócz miękkiego bodźca politycznego.

Polska w 2023 r. wykazała deficyt na poziomie 5,3 proc. PKB, w tym roku ma go powiększyć do 5,4 proc., a w przyszłym zredukować do nieznacznie poniżej 5 proc. Komisja uznała więc, że musimy zostać objęci procedurą razem z Francją, Włochami, Belgią, Węgrami, Słowacją i Maltą. Decyzję podejmie ostatecznie Rada Unii Europejskiej. Będziemy musieli przedstawić program redukcji deficytu, co zresztą już jest elementem długoterminowych planów fiskalnych rządu.

Jeszcze w kwietniu rząd wskazywał w tzw. Wieloletnim Planie Finansowym Państwa, że do 2027 r. zredukuje deficyt do ok. 3 proc. PKB. Nie wydaje się więc, by wiele się w tej kwestii zmieniło i byśmy zostali zmuszeni przez decyzję Komisji do oszczędności wykraczających poza dotychczasowe plany. Większą zagadką jest to, jak zamierzamy osiągnąć cele, które sami sobie wyznaczyliśmy przy jednoczesnych planach redukcji podatków i składek (m.in. obietnica podniesienia kwoty wolnej czy redukcji składek na ubezpieczenia zdrowotne). Wiele wskazuje, że objęcie Polski procedurą nadmiernego deficytu będzie po prostu dla rządu pretekstem do wycofania się z części obietnic.

W przeszłości kraje nie ponosiły kar za łamanie reguł fiskalnych, więc droga od ewentualnego niespełnienia wymogów UE do reperkusji finansowych jest bardzo daleka. To tym bardziej daje rządowi przestrzeń do powolnej redukcji deficytu. Trudno wyobrazić sobie sytuację, w której procedura sama w sobie zmusza polski rząd do podjęcia działań, które ten uzna za krótkookresowo szkodliwe dla gospodarki czy własnych celów politycznych (np. szans w przyszłorocznych wyborach prezydenckich). Przestrzeń do negocjacji, renegocjacji, korygowania założeń jest tu szeroka.

Najbliżej otrzymania kary za łamanie reguł fiskalnych jest obecnie Rumunia, znajdująca się w procedurze nadmiernego deficytu od 2020 r. Komisja złożyła w środę wniosek do Rady UE o podjęcie decyzji stwierdzającej, że nie dokonała ona żadnego postępu w redukcji deficytu. Stąd jest już prosta droga do decyzji o zatrzymaniu części funduszy europejskich. Tyle że Rumunia miała w zeszłym roku deficyt sięgający prawie 7 proc. PKB, dużo wyższy niż Polska, a w procedurze znajduje się od wielu lat.

W przeszłości zdarzało się, że niektóre kraje były na takim etapie jak Rumunia dziś – nie przestrzegały zaleceń Komisji Europejskiej, aż ta złożyła wniosek do Rady analogiczny do tego, który teraz został złożony wobec Rumunii. Stało się tak na przykład we Francji w 2015 r. oraz w Hiszpanii i Portugalii rok później. Jednak w każdym z tych przypadków rezygnowano z nakładania kar. Czy teraz będzie inaczej? Czy mała Rumunia, znajdująca się poza strefą euro i niezagrażająca w żaden sposób stabilności finansowej całej Europy, zostanie potraktowana jako chłopiec do bicia i przykład skłaniający do zmiany podejścia do reguł fiskalnych? Zobaczymy, okaże się w najbliższych miesiącach.

Największym wyzwaniem fiskalnym dla Europy są wysokie wskaźniki długów i deficytów w takich krajach jak Włochy czy Francja. Tym krajom może być trudno wypełniać reguły fiskalne UE, a jeżeli one nie będą tego robić, to reguły okażą się martwe. Znowu, jak w przeszłości.