Polskie bezrobocie wynika także z braku wykwalifikowanych kadr
Zdaniem Jerzego Kołodzieja, prezesa produkującej stolarkę budowlaną firmy Veka Polska, która w 2000 r. była najbardziej dynamiczną firmą województwa łódzkiego, największą uciążliwość dla przedsiębiorstw stanowią częste i niedostatecznie nagłaśniane zmiany przepisów. Problemem jest także brak wykwalifikowanych kadr na polskim rynku pracy.
„Puls Biznesu”: Firma Veka istnieje na rynku niemieckim od ponad 30 lat. Co wpłynęło na podjęcie decyzji o rozpoczęciu produkcji w naszym kraju?
Jerzy Kołodziej: Swoje profile do stolarki okiennej firma Veka sprzedawała w Polsce już od 1989 r. Na podstawie wyników sprzedaży i analizy potencjału rynku zarząd podjął decyzję o utworzeniu tu zakładu produkcyjnego. Spółka przedstawicielska została założona w 1994 r. Oprócz Polski w ostatnich latach Veka otworzyła fabryki w Rosji i Chinach.
„PB”: Czy uruchomienie produkcji w naszym kraju otworzyło firmie drogę na rynki zbytu w pozostałych krajach Europy Środkowej i Wschodniej?
J.K.: To nie było naszym celem. Polską produkcję sprzedajemy jedynie na rynku krajowym. Trzeba jednak wziąć pod uwagę fakt, że my sprzedajemy półprodukty. Nasi odbiorcy sprzedają zaś swoje wyroby finalne również za granicą — w Niemczech czy Rosji.
„PB”: W latach 90. w Polsce branża budowlana charakteryzowała się dynamicznym wzrostem. Obecnie buduje się znacznie mniej. Czy również Państwo odczuwają spadek popytu na swoje produkty?
J.K.: Wahania koniunktury na rynku budowlanym dotyczą nas tylko w pewnym stopniu. Połowa sprzedawanych przez nas produktów jest bowiem przeznaczana na wymianę starej, nieszczelnej i mniej estetycznej stolarki, montowanej w starszych obiektach. Słyszałem, że nasza konkurencja miewa problemy, my jednak notujemy ciągły wzrost sprzedaży. Dynamika nie jest już co prawda tak wysoka jak w poprzednich latach, stale się jednak utrzymuje.
„PB”: Czy uważa Pan, że tę tendencję wzrostową uda się jeszcze długo utrzymać?
J.K.: W tej kwestii jestem optymistą. Może zabrzmi to brutalnie, ale dopóki koszty ogrzewania będą rosły, dopóty nasze produkty będą się cieszyły zainteresowaniem.
„PB”: Czy nie obawia się Pan zmian w przepisach, np. ewentualnej likwidacji ulgi budowlanej?
J.K.: Decyzje naszych elit rządzących powodują pewne wahania popytu. Na przykład kolejne zapowiedzi likwidacji ulg budowlanych zawsze powodowały chwilowy, ale gwałtowny wzrost popytu. Podobnej sytuacji spodziewamy się w tym roku, rząd zapowiada bowiem podwyższenie podatku VAT na materiały budowlane z 7 do 12 proc. W długim okresie nie ma to jednak większego wpływu na dynamikę wzrostu naszej firmy.
„PB”: Czy to znaczy, że decyzje rządu są dla Państwa całkowicie obojętne?
J.K.: Oczywiście, że nie. Rozumiem, że Ministerstwo Finansów stara się poprzez urzędy skarbowe znaleźć pieniądze tam, gdzie one są, a nie tam, gdzie ich nie ma, czyli np. u nas. Jednak w moim odczuciu, wymagając uczciwości od przedsiębiorcy, samemu powinno się postępować w taki sam sposób. Tymczasem ministerstwo wprowadza znaczące zmiany, nie informując o nich oficjalnie, bądź informując niedostatecznie.
Ostatnio, na przykład, w wyniku nowych zasad kwalifikacji pewnych produktów, podwyższono stawki VAT na produkowane przez nas profile. Dowiedzieliśmy się o nowych obowiązkach drogą nieoficjalną, dzięki czemu w porę się do nich przystosowaliśmy. Kontrole urzędów skarbowych bezpośrednio po ich wprowadzeniu miały jednak bardzo oficjalny charakter. Podobna sytuacja miała miejsce po zastosowaniu nowego, dodatkowego dokumentu, który stał się konieczny przy wypłacie dywidendy. Trudno określić takie zachowanie mianem fair play. Kontrole pracowników urzędów i izb skarbowych stały się u nas jakiś czas temu czynnością tak częstą, że stworzyliśmy dla nich osobne biuro.
„PB”: W województwie łódzkim istotnym problemem jest bezrobocie. Jak Pan myśli, czym jest to spowodowane?
J.K.: Pierwszym powodem jest obowiązujący kodeks pracy. Brak możliwości zwolnienia pracownika zniechęca do zwiększania zatrudnienia. Sam miałem już nieraz problemy z pozbyciem się nieudacznika. Podam prosty przykład — jakiś czas temu zauważyłem, że jeden z pracowników jest w stanie wskazującym na spożycie alkoholu. Badanie alkomatem wykazało, że ma on 2,1 promila alkoholu we krwi. Było to powodem zwolnienia go z pracy. Po tym zajściu jeszcze przez trzy miesiące zarówno ja, jak i kierownik produkcji musieliśmy brać udział w procesie sądowym o to, że go zwolniłem. Sezonowo mógłbym zatrudniać dodatkowo 30 osób, ale tego nie robię, bo nie chcę przysparzać sobie problemów. Tak właśnie działa „chroniący” pracownika kodeks pracy.
„PB”: A drugi powód?
J.K.: Drugim powodem jest brak odpowiednich kwalifikacji kandydatów do pracy. W przypadku pracowników wyższego szczebla najczęstszym brakiem jest nieznajomość języków obcych. Ale problemy są również przy obsadzaniu niższych stanowisk. Od dłuższego czasu szukam odpowiedniej osoby w zawodzie elektryka. Nie mogę jednak znaleźć nikogo o odpowiednich kwalifikacjach. Programy nauczania w szkołach zawodowych i technikach nie są przystosowane do nowoczesnych warunków pracy. W efekcie, nowych pracowników musimy poddawać intensywnym szkoleniom zawodowym w kraju i za granicą.