Polskiego inwestora portret własny

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2015-10-22 22:00

Aktywnymi inwestorami pozostają ci z największym doświadczeniem. Doświadczeni nie znaczy jednak zamożni i korzystający ze swoich korporacyjnych praw

Brak dopływu świeżej krwi to główny wniosek płynący z dorocznego Ogólnopolskiego Badania Inwestorów, przeprowadzonego przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych (SII). Już co piąty Polak aktywny na giełdzie ma w tym zakresie ponad 15 lat doświadczenia. Grupa ta zaczęła nabierać coraz większego znaczenia od 2013 r. Nieco wcześniej zaczęło ubywać tych najmniej doświadczonych. Ankieta z 2015 r. wskazuje, że jest ich o 8 pkt. proc. mniej niż rok wcześniej. Michał Masłowski, wiceprezes SII, uważa, że jest to konsekwencja braku wyraźnego trendu wzrostowego na warszawskiej giełdzie.

— Choć byśmy mieli najbardziej transparentny rynek, ogromną ofertę instrumentów, to jeśli nie będzie perspektywy zarobku, nowi inwestorzy się nie pojawią — nie ma wątpliwości Michał Masłowski. Paweł Tamborski, prezes Giełdy Papierów Wartościowych, braku świeżej krwi upatruje także w innym czynniku.

— Kiedyś mieliśmy duże oferty prywatyzacyjne, które były swego rodzaju narodową grą — przypomina Paweł Tamborski. Pojawiają się jednak głosy, że aktywność inwestorów indywidualnych byłaby większa, gdyby w emisjach spółek prywatnych nie byli traktowani po macoszemu. Na podstawie swojego doświadczenia jako bankiera inwestycyjnego szef GPW uważa jednak, że trudno o zmiany w tym zakresie.

— Planujący ofertę zawsze starają się odpowiedzieć na pytanie o to, przy jakiej strukturze uzyska się najlepszą cenę dla spółki. I nie chodzi o samą cenę sprzedaży akcji, ale o to, by inwestorzy mieli dobre wspomnienia z tej transakcji, a wprowadzone na giełdę akcje potencjał wzrostu. W tym kontekście inwestorów indywidualnych uważa się za tzw. gorące ręce, które będą wyprzedawały papiery zaraz po debiucie, by zrealizować zyski — uważa Paweł Tamborski.

Z dala od WZA

Mimo wzrostu doświadczenia inwestorzy indywidualni nie wyciągają jednak wniosków z konfliktów z inwestorami strategicznymi. Ich zarzewiem są zazwyczaj decyzje walnych zgromadzeń (WZA), na których się nie pojawiają, co odbiera im możliwość zaskarżania uchwał. Z badania wynika, że na WZA bywa ledwie 2,6 proc. inwestorów. — Tak słabego wyniku nie było nigdy. A to badanie jest badaniem aktywnych inwestorów indywidualnych — wzdycha Michał Masłowski, wiceprezes SII.

— Inwestorzy instytucjonalni też mają problem z uczestnictwem WZA — zaznacza Ilona Pieczyńska-Czerny, dyrektor departamentu ofert publicznych i informacji finansowej w Komisji Nadzoru Finansowego. Wiceprezes SII apatię inwestorów tłumaczy tym, że średnia wieku wskazuje, że większość osób aktywnych na giełdzie zajmuje się pracą, budową domu i wychowywaniem dzieci.

Na WZA po prostu nie starcza im czasu. Do obecności na spotkaniach akcjonariuszy może ich też zniechęcać koszt dojazdu. 100-150 zł na jedną podróż to dużo, biorąc pod uwagę, że przeciętna wartość portfela ankietowanych nie przekracza 50 tys. zł, i najczęściej liczy on 4-7 walorów. Nawet w „Pulsie Biznesu” opisywaliśmy jednak przypadki akcjonariuszy mniejszościowych, którzy zainwestowali w akcje jednej spółki ponad 100 tys. zł, codziennie lub prawie codziennie obok niej przejeżdżają, a na walnym, które podjęło niekorzystne dla nich decyzje, się nie pojawili.

Apatię bogatszych potwierdza zresztą badanie. Spośród dysponujących portfelami o wartości 500 tys. lub więcej na walnych bywa ledwie 7,4 proc. Znamienne, że 17,4 proc. tych bogatszych przyznaje się, że nie potrafi analizować instrumentów finansowych. To w zasadzie tylu, ilu w całej badanej grupie. Ta zaś objęła ponad 7 tys. osób, przy czym członkowie SII stanowili 13,7 proc.

Zmiany w OFE ich ruszyły

Nie zawsze jednak inwestorzy są tak apatyczni. Najwidoczniej nie uwierzyli w zapewnienia Donalda Tuska, że ZUS lepiej zabezpieczy ich przyszłość niż prywatne otwarte fundusze emerytalne (OFE). Na przesunięcie swoich oszczędności emerytalnych z OFE do ZUS zgodziła się tylko jedna trzecia. A to działo się automatycznie. Dwie trzecie wolało jednak wypełnić formularz sprzeciwu i dostarczyć go do ZUS, by zablokować zaplanowaną przez rząd operację.

„Puls Biznesu” i Bankier.pl najważniejsze dla inwestorów

Dziennik „Puls Biznesu” i serwis Bankier.pl zostały uznane za najważniejsze źródła informacji w kategoriach internet i prasa — wynika z Ogólnopolskiego Badania Inwestorów. Wśród mediów tradycyjnych „PB” zdobył 41,2 proc. głosów i wyprzedził „Gazetę Giełdy Parkiet” i „Rzeczpospolitą”. To kolejny z rzędu triumf naszej gazety. Bankier.pl liderem zestawienia jest od 2008 r., a w najnowszej edycji badania doceniło go 54,8 proc. inwestorów. Kolejny raz znacznie wyprzedził nie tylko portale ekonomiczne: money.pl, forsal.pl, ale również serwisy biznesowe portali horyzontalnych: onet.pl, wp.pl, interia.pl, wyborcza.biz i te stricte giełdowe: stooq.pl czy gpw.pl. Wysoko w rankingu plasuje się również pb.pl — korzysta z niego blisko jedna trzecia inwestorów.