Stary Kontynent po kryzysie odzyskuje wiarę w siebie. Po raz pierwszy od 2009 r. to nie Chiny, ale Europa Zachodnia — ze szczególnym uwzględnieniem Niemiec — została uznana za najbardziej atrakcyjne miejsce na świecie do lokalizowania inwestycji. Koncerny coraz łaskawszym okiem patrzą też na środkową i wschodnią część kontynentu, gdzie jako najlepszy rynek eksperci wskazują Polskę. Takie są rezultaty dwunastej edycji badania EY „Atrakcyjność inwestycyjna Europy”.

— Wzrastająca atrakcyjność Europy w oczach inwestorów wynika, jak sądzę, z coraz silniejszego włączania się „nowej” Europy we wspólnotę gospodarczą. Dzięki temu wygrywamy z innymi regionami atrakcyjnym stosunkiem jakości pracy do jej kosztów — mówi Ilona Antoniszyn-Klik, wiceminister gospodarki.
Jak wynika z raportu, Polska jest wyraźnym liderem w Europie Środkowej i Wschodniej pod względem atrakcyjności dla inwestorów zagranicznych i liczby miejsc pracy, które dzięki nim powstają. Niemal co trzeci z ośmiuset odpowiedzialnych za międzynarodowe inwestycje menedżerów, odpytywanych przez EY, uznał Polskę za najbardziej atrakcyjny kraj w regionie. Drugie w tym zestawieniu Czechy były wskazywaneprzez 11 proc. badanych. W Europie Zachodniej faworytem były Niemcy, zbierając 40 proc. głosów — dwa razy więcej niż druga Wielka Brytania.
— To potwierdzenie, że Polska jest postrzegana przez inwestorów zagranicznych — głównie wywodzących się z innych krajów europejskich — jako kraj, który pozytywnie przeszedł transformację i ma dobre perspektywy. Wartość marki naszego kraju w ubiegłym roku wzrosła o 5 proc. — mówi Katarzyna Kacperczyk, wiceminister spraw zagranicznych.
Ubiegły rok był rekordowy pod względem liczby inwestycji zagranicznych, realizowanych w Europie, choć stworzono dzięki nim mniej miejsc pracy niż w 2012 r.
— To efekt tego, że inwestorzy — mimo poprawiających się wskaźników makroekonomicznych — wciąż nie czują się komfortowo i wolą rozbudowywać już działające zakłady czy biura, niż stawiać je od zera — tłumaczy Jacek Kędzior, partner zarządzający w EY.
W Polsce jednak było na odwrót. Choć liczba zagranicznych projektów inwestycyjnych rok do roku spadła tu o prawie 30 proc. — do 107, co dało nam 10. miejsce w Europie — udało się dzięki nim stworzyć aż o 6 proc. miejsc pracy więcej niż w 2012 r. Mamy 13,8 tys. angaży— lepszym wynikiem na kontynencie mogły pochwalić się tylko Wielka Brytania i Francja. Jak to wyjaśnić? Polska po prostu przyciągała jedne z największych inwestycji — każda przeciętnie dawała zatrudnienie 130 osobom. Lepiej było tylko w Serbii, gdzie każda inwestycja statystycznie równała się 190 zatrudnionym. To głównie zasługa inwestycji przemysłowych — sektora motoryzacyjnego i tworzyw sztucznych.
— Warto przy tym pamiętać, że inwestycje zagraniczne — pobudzane m.in. przez przedłużenie działalności specjalnych stref ekonomicznych — przekładają się też na miejsca pracy tworzone przez polskie małe i średnie przedsiębiorstwa, które stają się poddostawcami i usługodawcami zagranicznych firm — mówi Ilona Antoniszyn- -Klik.