Podczas porannego poniedziałkowego handlu baryłka benchmarkowych odmian ropy Brent i WTI drożały do poziomów odpowiednio blisko 79 i niemal 73 USD.
Zwyżka, choć w ograniczonej skali jest odpowiedzią rynku na wydarzenia powiązane ze szlakiem transportowym przez Morze Czerwone i atakami koalicji militarnej pod przywództwem Stanów Zjednoczonych na cele rebeliantów Huti w Jemenie.
Cena kontraktów terminowych na Brent z opcją realizacji w marcu rosła nad ranem o około 0,4 proc. dochodząc do pułapu 78,6 USD za baryłkę. Z kolei lutowe futures na WTI drożały o 0,3 proc. kształtując wycenę w pobliżu 72,87 USD/b.
Wydaje się, odnosząc do reakcji cenowych, że rynek nie widzi w tym momencie dużego ryzyka, że rozwijający się konflikt rozprzestrzeni się i zagrozi wydobyciu ropy oraz jej przepływom z obszaru Bliskiego Wschodu, na który przypada około jednej trzeciej światowych zasobów ropy. Zamiast tego wydaje się, że priorytetowa będzie perspektywa wzrostu podaży z krajów spoza OPEC i spowolnienia wzrostu popytu.
Jak jednak podkreśla Bloomberg, zwiększone napięcie na Bliskim Wschodzie w pewnym stopniu zakłóca przepływy ropy. Co najmniej trzech właścicieli tankowców, którzy łącznie obsługują ponad 350 statków, oświadczyło w piątek, że wstrzymują rejsy przez południowe Morze Czerwone. Więcej prawdopodobnie pójdzie w ich ślady po zaleceniu zachodnich sił zbrojnych, że wszystkie statki powinny trzymać się z daleka od tego obszaru.