Port Praski znalazł sojusznika w wojewodzie mazowieckim. Szef spółki, która zamierza zabudować 38 hektarów na warszawskim prawym brzegu Wisły, niedaleko Stadionu Narodowego, ma nadzieję, że Jackowi Kozłowskiemu uda się doprowadzić do porozumienia w sprawie budowy śluzy i bramy przeciwpowodziowej przy wejściu do portu.
— Kilka dni temu wojewoda zadeklarował, że doprowadzi do spotkania wiceprezydenta Warszawy z Regionalnym Zarządem Gospodarki Wodnej, by wyjaśnić sprawę budowy śluzy i bramy przeciwpowodziowej — mówi Adam Pykel, prezes Portu Praskiego.
W zeszłym roku spółka Port Praski i Andrzej Jakubiak, jeszcze jako wiceprezydent Warszawy, prawie wynegocjowali porozumienie w sprawie budowy tego urządzenia hydrotechnicznego w partnerstwie publiczno-prywatnym. Odejście Andrzeja Jakubiaka do Komisji Nadzoru Finansowego spowodowało najpierw przerwę w rozmowach, a ostatecznie decyzję urzędników, by obie inwestycje powstawały osobno. Według szacunków Portu Praskiego, koszt takiej inwestycji to około 45 mln zł.
— Zaproponowaliśmy miastu rozwiązanie, w którym ratusz będzie musiał wydać jedynie 17 mln zł. Chcemy też sami utrzymywać ten obiekt, mimo że zabezpieczy on przed powodzią nie tylko tereny Portu Praskiego, ale także ogród zoologiczny czy budowane stacje metra — mówi Adam Pykel.
Spółka liczy, że do końca roku miasto uchwali plan zagospodarowania przestrzennego dla tego terenu. W przyszłym roku chce rozpocząć budowę pięciu kamienic przy ul. Sierakowskiego z ponad 200 mieszkaniami oraz hotelu.
— Chcemy jak najszybciej ogłosić konkursy architektoniczne na projekty dla całego terenu, który podzieliliśmy na sześć części. Już odbieramy sygnały zainteresowania od renomowanych, światowych pracowni — mówi prezes Portu Praskiego.