Forum Ekonomiczne w Krynicy, mimo że potrzebne i pożyteczne, jest — jakby to ująć — mało „seksowne” dla mediów, chociaż pełni bardzo ważną rolę w polityce zagranicznej Polski — uważa Leopold Unger, publicysta „Le Soir”.
„Puls Biznesu”: Temat przewodni XIII Forum Ekonomicznego w Krynicy, czyli „Rozszerzenie UE — pierwszy czy ostatni etap integracji”, determinuje klimat spotkania. Czy — Pana zdaniem — nie wybiega on trochę za daleko w przyszłość, skoro Europa Środkowa i Wschodnia ma wiele pilniejszych problemów do rozwiązania?
Leopold Unger: Po pierwsze, wszystkie pilniejsze problemy wpisane są w to, co możemy określić jako problematykę europejską. Po drugie, w tym regionie obserwujemy poważne opóźnienie w stosunku do parametrów obowiązujących w Unii, a każdy pośpiech jest pożyteczny, wręcz wskazany. Polska jest liderem tego regionu i cały sens spotkań w Krynicy polega na tym, że polskie doświadczenia transformacji możemy w inteligentny sposób przekazać innym.
Krynica to spotkanie polskich doświadczonych fachowców na co dzień stykających się z problemami transformacji z tymi, którzy mogą skorzystać na tych doświadczeniach czy też wręcz uczyć się na naszych błędach. Dlatego każde kolejne forum, jest pod wieloma względami lepsze od poprzedniego.
Tyle że zgodnie z raportem „The Economist”, zanim będziemy mogli mówić o efektach naszych przemian, minie kilkadziesiąt lat...
— Może i prawda, że Słowacji czy Słowenii te przemiany zajmą kilka lat mniej, ale żaden z krajów kandydujących do Unii nie posiada tak bogatych doświadczeń, jak Polska. Trzeba wyraźnie zaznaczyć, że kraje, których przedstawiciele są obecni w Krynicy, czeka jeszcze długa droga do przebycia.
Nikt nie wyobraża sobie nawet, że trzynaście tego rodzaju spotkań mogłoby w jakikolwiek sposób skrócić okres dochodzenia do poziomu Unii. Mogą jednak sprawić, by koszty dochodzenia były jak najniższe.
Forum w Krynicy nazywa się gospodarczym, ale jego ambicje sięgają o wiele dalej. W końcu w naszych warunkach nawet doświadczenia ekonomiczne mają wydźwięk polityczny. Impreza ta ekonomicznie jest pożyteczna, ale pełni też rolę niezwykle interesującego instrumentu polityki zagranicznej Polski.
Polska będzie liderem inte- gracji, ale czy stać nas na by- cie ostatnim, który zbierze jej żniwo?
— Nie wiadomo jeszcze, jak to będzie. Raporty i prognozy są niepewne. Również Eurobarometr pokazuje ostatnio fatalne notowania — w większości krajów unijnych znacznie spadło poparcie dla integracji. Tych wyników jednak nie powinniśmy lekceważyć. Ja traktuję je jako wskaźnik bardzo niepokojących symptomów.
A czy Polska ma prawo rościć sobie jakiekolwiek ambicje do pełnienia bardzo poważnej roli w przyszłym rozszerzeniu Unii? Kiedy musielibyśmy się do tego zacząć przygotowywać?
— Jest już za późno na przygotowanie. Polska już odgrywa tę rolę i nie jest to kwestia wyboru, raczej zbiegu okoliczności. Polska nie miała ambicji lidera, a jednak stała się nim. To nie jest kwestia prawa do roszczenia sobie pozycji, lecz pewnego fatalizmu. Można z ambicji zrezygnować i nie organizować forum w Krynicy, tak samo jak można było zrezygnować z udziału w burzy irackiej. Polska jednak nie zdecydowała się wybierać pomiędzy Europą a Stanami Zjednoczonymi i dzisiaj wysyłając 200 żołnierzy do udziału w operacji staje się jednym z sześciu mocarstw okupujących duży kraj.
Czego wschodni sąsiedzi mogą nauczyć się od Polski? Z czym polscy biznesmeni i politycy powinni pojawić się w Krynicy?
— W zasadzie uczestnicy forum mogą nauczyć się wszystkiego. Oferta 50 paneli dyskusyjnych, z doborową obsadą, stanowi doskonałe menu, nawet dla najbardziej wybrednych gustów, a w dyskusjach weźmie udział śmietanka polskich specjalistów.
Od strony politycznej forum jest też niezwykle ważną próbą ugruntowania pozycji lidera, która z tytułu kandydackiego w tym rejonie Polsce się należy. A dla kraju, który chce mieć jakąkolwiek politykę zagraniczną, jest to niesłychanie cenny instrument.
Jak ocenia Pan przyszłość stosunków międzynarodowych w kontekście naszego wstąpienia do Unii, szczególnie zaś stosunków między nami a sąsiadami, którzy do Unii nie mają na razie szans wejść?
— W Europie pojawi się nowa granica. Na to nie ma rady. Sprawą zaś Polski i jej polityki zagranicznej jest to, aby ta granica nie stała się nowym murem czy żelazną kurtyną. Granica nie może stać się barierą dla naszych sąsiadów.
Jakie są szanse, żeby się tak nie stało?
— Nie wiem. Intelektualnie i politycznie rzecz biorąc, nikt nie ma co do tego wątpliwości. Potrzebne są jednak na to duże pieniądze — chociażby po to, by uruchomić sieć efektywnie działających konsulatów, zdolnych do obsłużenia całego ruchu. Czy te pieniądze się pojawią — nie mam pojęcia.
Czy nie jest przesadą nazywanie forum środkowoeuropejskim Davos?
— Jest. Krynica Davos nie była, Davos nie jest i Davos nie będzie. Pod każdym względem forum w Davos jest czymś innym, to przecież luźne spotkanie szefów firm o rocznym obrocie przekraczającym miliard dolarów, tam nie zapadają żadne wiążące decyzje.
Przypuszczam, że takie porównania bardziej szkodzą niż pomagają forum w Krynicy, budzą oczekiwania, które są absolutnie nie do zrealizowania. Ja uważam, że Krynicę powinniśmy traktować w kategoriach odrobiny skromności, a wtedy swoją rolę będzie pełniła najlepiej.