W poniedziałek notowania złota utrzymywały się wokół pułapu 1770 USD za uncję, piątą sesję z rzędu testując ośmioletni szczyt. Wahania cen były niewielkie, a wpływ wyjścia liczby zakażeń koronawirusem w skali globu powyżej 10 mln równoważyły pojawiające się w szeregu krajów oznaki ożywienia gospodarczego. Epidemia wciąż nie osiągnęła szczytu w Indiach, Brazylii i Stanach Zjednoczonych, a to dla inwestorów argument za lokowaniem w mało wrażliwym na pogorszenie światowej koniunktury kruszcu. Z drugiej strony rosnąca wiara w globalne ożywienie przemawia za faworyzowaniem innych lokat niż nieprzynoszące dochodu złoto.

Monetarny dopalacz
W ubiegłym tygodniu ceny złota znalazły się najwyżej od jesieni 2012 r., kiedy rynki dopiero wychodziły z zawirowań związanych z kryzysem w strefie euro. Notowania są na najlepszej drodze do zamknięcia kwartału 12,5-procentową, największą od ponad czterech lat zwyżką, do czego walnie przyczyniły się zdecydowane działania banków centralnych, zmierzające do stymulacji gospodarek. W odpowiedzi na rozlanie się epidemii COVID-19 po świecie Fed wznowił nieograniczony skup aktywów, co zwiększa płynność na globalnych rynkach aktywów. O tym, że duża część tej płynności kierowana jest na rynek złota, świadczą napływy do opartych na kruszcu funduszy ETF — ich aktywa sięgnęły w skali globu najwyższej wartości w historii.
„Za inwestowaniem w metale szlachetne przemawia otoczenie makroekonomiczne. Spadają realne stopy procentowe, banki centralne na całym świecie są w trakcie cyklu obniżek kosztu pieniądza, a do tego dochodzą powszechne obawy przed epidemią” — komentują w datowanym na poniedziałek raporcie stratedzy banku Macquarie Group pod kierunkiem Toma Price’a.
Jednocześnie jednak według nich potencjał zwyżek w dużym stopniu ogranicza to, że w warunkach mocno spadających oczekiwań inflacyjnych najbardziej preferowana jest gotówka. Również zdaniem większości pozostałych instytucji finansowych złoto ma jeszcze pewien potencjał umocnienia. Bank Citigroup podniósł 3-miesięczną prognozę cen złota do 1825 USD za uncję i zapowiada kontynuację złotej hossy w 2021 r.
Zarobek tylko w dolarze
Problem w tym, że ostatnie umocnienie notowań złota wyrażonych w dolarze może być w takiej samej mierze odzwierciedleniem wzmożonego popytu na złoto, jak i ostatnio obserwowanego odwrotu od dolara. Notowania złota wyrażone w euro, funcie czy polskim złotym utrzymują się wciąż poniżej szczytów z maja. Tymczasem nawet wykres cen złota w dolarze nie wskazuje na ponadprzeciętny potencjał zwyżek. Kurs ociera się o górne ograniczenie kanału opisującego zwyżki notowań w ostatnich 4,5 roku. Jeśli nie dojdzie do wybicia kursu z tej formacji górą, to maksymalny zasięg obecnego ruchu będzie trzeba uznać za wyjątkowo skromny. Wyznaczająca opór linia wznosi się w tempie zaledwie 8 proc. rocznie.
Jednocześnie zgodnie z zasadami analizy technicznej inwestorzy powinni wziąć pod uwagę ryzyko silnej korekty, która mogłaby sprowadzić ceny w okolice zaledwie 1500 USD (znajduje się tam dolne ograniczenie formacji). Taki obraz rynku może świadczyć o tym, że kolejne korzystne dla złota wiadomości nie wystarczają do śrubowania cen, a ogromną większość związanego z obecnym kryzysem umocnienia rynek kruszcu ma już za sobą. O tym, że w cenach aktywów znalazło się już załamanie aktywności gospodarczej i późniejsze jedynie powolne ożywienie, świadczą wyniki ostatniego sondażu banku BofA wśród zarządzających oraz powolne odbudowywanie się wycen akcji po załamaniu z marca. W cenach uwzględniony jest również zapewne bardzo długi okres utrzymywania się bardzo łagodnej polityki Fedu.
Pokazuje to zachowanie rentowności 10-letnich obligacji amerykańskiego skarbu, które dno załamania zanotowały 10 marca, po czym weszły w trwającą już trzeci miesiąc stabilizację. W tej sytuacji za główny czynnik mogący wspierać złoto należałoby uznać pogarszające się perspektywy dolara, waluty, w której kruszec jest notowany.