Powerdot ładuje słońcem

Marcin BołtrykMarcin Bołtryk
opublikowano: 2025-05-19 20:00

Operator sieci ładowania aut zapewnia, że prąd w jego stacjach w większości pochodzi z paneli fotowoltaicznych. Podkreśla jednak, że z kupnem energii z farm wiatrowych jest pewien kłopot.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jaki miks energetyczny ma dostawca energii do jednej z największych polskich sieci ładowania aut elektrycznych
  • z czego wynika stosunkowo niski udział farm wiatrowych w dostarczaniu prądu do infrastruktury ładowania samochodów elektrycznych
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Prąd, którym ładują się auta elektryczne na stacjach Powerdot, pochodzi w całości pochodzi ze źródeł odnawialnych — chwali się spółka w komunikacie. Dostawcą energii jest firma Hekla Energy obsługująca ponad 1,15 GW zielonych mocy wytwórczych.

— Czystość zakupionego w Powerdot prądu potwierdzają m.in. specjalne gwarancje pochodzenia energii, jedyny tego typu dokument akceptowany przez Urząd Regulacji Energetyki — zapewnia Grigoriy Grigoriev, dyrektor generalny Powerdot w Polsce.

Według zeszłorocznych szacunków już co najmniej 40 proc. stacji ładowania na całym polskim rynku jest zasilanych energią z OZE, a w tym roku udział ten powinien wzrosnąć do 50 proc. Zgodnie z dokumentem „Struktura paliw”, który koncesjonowani sprzedawcy energii mają obowiązek udostępniać co roku, energia sprzedana przez Heklę w 2024 r. została w ponad 93 proc. wytworzona na farmach fotowoltaicznych. Wkład farm wiatrowych wyniósł 4 proc., a miks energetyczny dopełnia biogaz z udziałem na poziomie 2 proc.

— Dzięki zawarciu nowych kontraktów w 2024 r. trzykrotnie zwiększyliśmy ilość pozyskanej energii z farm fotowoltaicznych. W efekcie jej udział w naszym miksie energetycznym przekroczył 93 proc., rosnąc z nieco ponad 80 proc. w 2023 — wyjaśnia Gracjan Grela, prezes Hekla Energy.

Według danych Agencji Rynku Energetyki największy udział w produkcji energii z OZE w Polsce mają farmy wiatrowe, które dostarczyły w 2024 r. 49 proc. zielonej energii. Na drugim miejscu znalazły się farmy fotowoltaiczne z udziałem na poziomie 31 proc., na trzecim uplasowali się producenci energii z biomasy — 9 proc., a na kolejnych miejscach elektrownie wodne — 4 proc., spalarnie biomasy i biogazu — 3 proc. oraz samego biogazu — 3 proc.

Gracjan Grela podkreśla, że chociaż wiatraki mają największy udział w produkcji energii z OZE w Polsce, nie oznacza to jednak, że ten rodzaj energii jest szeroko dostępny.

— Ze względu na wysoką barierę wejścia farmy wiatrowe w Polsce są domeną koncernów energetycznych, które najczęściej kontraktują swoją produkcję w ramach grupy, co utrudnia dostęp do niej niezależnym dostawcom. Jednocześnie liczba niezależnych inwestorów na rynku farm wiatrowych jest zdecydowanie mniejsza niż w przypadku farm fotowoltaicznych, a kontrakty na zakup energii od niezależnych producentów są zawierane zwykle na wiele lat. Podpisaliśmy jednak nowe umowy z kilkoma większymi parkami wiatrowymi, więc udział energii pochodzącej z wiatru w miksie dostarczanym do odbiorców końcowych spółki zwiększy się w bieżącym roku do około 30 proc. — mówi Gracjan Grela.

Zupełnie inaczej wygląda rynek energii pochodzącej ze słońca.

— Działa na nim wielu graczy. Jest on dużo bardziej rozdrobniony, a jednocześnie dużo bardziej elastyczny. W efekcie zakup energii jest dużo łatwiejszy — mówi Grigoriy Grigoriev.